Odprawa posłów greckich
JUBILEUSZOWY rok 450-lecia urodzin Jana Kochanowskiego zainaugurowała w telewizji prapremiera "Odprawy posłów greckich". Arcyzabytek polskiej literatury "podany na theatrum przed Królem Jego Mścią i Królową Jej Mścią w Jazdowie nad Warszawą dnia 12 stycznia Roku Pańskiego 1578 na feście Jego Mści Pana Podkomorzego Koronnego" po 402 latach stał się własnością wielkiej widowni. Był to więc fakt doniosły. Bo jak zwykle z klasyką bywa, powszechnie wysoko ceniona; naprawdę znana jest zaledwie mgliście. Tym bardziej gdy staropolska strofa lektury nie ułatwia.
Autorem znakomitej inicjatywy był Zbigniew Zapasiewicz, spektaklem tym debiutujący jako reżyser w telewizji. Postaci dramatu wprawdzie "stylizowanego na modłę tragedii greckich", jakże jednak polskie, sarmackie i renesansowe, z wielkim pietyzmem potraktowali uczestniczący w jubileuszowym przedstawieniu aktorzy. Dzieło podyktowane mądrością i poczuciem patriotyzmu, zabrzmiało niezwykłą urodą staropolskiego języka. Dostojeństwo i szlachetność przesłania czyniły całość odświętnym, uroczystym, pięknym teatrem poezji zaangażowanej.
Niewdzięczna pozostaje tylko rola recenzenta, gdy z urzędu przypada mu swoje trzy grosze wtrącić na temat przedsięwzięcia, które wszyscyśmy odczuli jako wydarzenie w naszej kulturze umasowionej. Owe trzy grosze to trzy wątpliwości, różnej zresztą skali. Po pierwsze, dlaczego ta premiera nie otrzymała żadnej oprawy w postaci chociażby odredakcyjnego słowa wprowadzającego czy też - co byłoby oczywiście z większym pożytkiem - spotkania przed kamerami historyków literatury albo poetów, może Iwaszkiewicza, Jastruna, Brylla. Można też było powierzyć któremuś z aktorów fragmenty rozpraw Juliana Krzyżanowskiego, wybitnego nauczyciela kilku pokoleń polonistów, autora pierwszego i jedynego, jak dotąd, powojennego wydania "Dzieł polskich" Jana Kochanowskiego. Nie dane było Profesorowi doczekać drugiego Wydania Pomnikowego (pierwsze ukazało się w 1884 roku), które, miejmy nadzieję, upamiętni przypadające na rok 1984 obchody czterechsetlecia śmierci poety. Różne są tradycje i wzory obchodzenia ważnych dla kultury narodowej rocznic, ma też swoje w tej mierze doświadczenia telewizja, by przypomnieć choćby jubileuszowy program o Stanisławie Wyspiańskim, zrealizowany przez Adama Hanuszkiewicza.
Dlaczego więc tym razem żaden odredakcyjny pomysł nie wsparł inicjatywy aktorów? Ostatnio przecie wszystkim im tylko, to znaczy artystom sceny i ekranu, zawdzięczamy widowiska utrwalające w świadomości narodowej dzieła wielkich poetów. W marcu ubiegłego roku dwa wieczory poetyckie Andrzeja Łapickiego były próbą upowszechnienia liryki Jarosława Iwaszkiewicza, z osobistej inicjatywy Zofii Małynicz zrealizowany został obecnie jej telewizyjny wieczór "Pieśni i fraszek Jana Kochanowskiego". Dlaczego inicjatywom tym nie towarzyszą dzisiejsi poeci, pisarze, historycy literatury, krytycy poezji i teatru? Czemu nie zaprasza się tych ludzi, gdy ich odczucia i wiedza mogłyby skutecznie pomóc wielkiej widowni w przyjęciu narodowych arcyzabytków? Osobliwa jest doprawdy polityka programowa redakcji teatru TV, która cichym wydarzeniem czyniąc prapremierę "Odprawy posłów greckich", ciepłym i serdecznym posłowiem uzupełnia n-te antenowe powtórzenie zabytku socrealizmu, czyli "Takich czasów". Na szczęście Rok Kochanowskiego dopiero się zaczął i wiele jeszcze można z tej okazji uczynić dla dobra rzeczywistego przybliżenia współczesności spuścizny Jana z Czarnolasu, tej perły polskiej kultury, którą tak wysoko cenili romantycy.
Drugi i trzeci mój grosz na temat spektaklu dotyczy pracy reżysera i scenografów. Zapasiewicz, który może jak żaden z naszych aktorów, a na pewno jak niewielu, potrafi mówić tekst poetycki, i tym razem dał piękne świadectwo swego kunsztu. Jako Chorus w najszlachetniejszy ton i przejrzystość recytacji wyposażył trzy pieśni dramatu - "By rozum był przy młodości", ,,O białoskrzydła, morska pławaczko" i trafnie potraktowaną jako epilog drugą pieśń chóru "Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie". Jako reżyser nie uchwycił jednak dysonansu, który w sposób cokolwiek zaskakujący burzył staropolską, renesansową urodę tekstu i strof wzorowanych przecież na muzyczności greckich pieśni chóralnych. O tym, że "Odprawa" pisana jest 12-i 13-zgłoskowcem, że poprzedził ją w dorobku Kochanowskiego piękny przekład rozdziału "Iliady", pamiętali nie wszyscy wykonawcy. Najbardziej dyskusyjną interpretację zaproponował Piotr Fronczewski jako poseł Parysów, który swoją relację w geście, interpretacji głosowej i zachowaniu scenicznym oddramatyzował, wprowadzając ton parodystyczny. I wreszcie kłóciły się chyba także siermiężne chitony z klasyczną kolumnadą pałacowego wnętrza. Trudno oczywiście ubrać aktorów do "Odprawy", na pewno jednak dobrze byłoby unikać zbyt dosłownej opisowości plastycznego komentarza.