Artykuły

Łódź. Pustki w kasie kultury

Dyrektorzy łódzkich instytucji artystycznych myślą tylko o jednym - o pieniądzach. Nie są zachłanni, ale brakuje im na przetrwanie. Fundusze unijne niewiele poprawią sytuację - pisze Krzysztof Kowalewicz w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Porównaliśmy tegoroczny budżety z ubiegłorocznym. Nie jest dobrze. Dyrektorzy znów będą myśleli przede wszystkim o tym, skąd wziąć dodatkowe pieniądze na przetrwanie. To już staje się nudne. Przy niemal każdej okazji dyrektorzy teatrów i muzeów narzekają na skromne środki. Tylko cudem udaje się realizować ciekawe premiery i interesujące wystawy. W tym roku również nie wzrosły wydatki na kulturę. Budżety Teatru Jaracza i Muzeum Sztuki są większe dlatego, że placówki dostały po kilka milionów złotych na wkład własny w realizowane projekty unijne. W przypadku niektórych placówek trzeba by podać kwotę co do złotówki, żeby zauważyć minimalny wzrost do roku ubiegłego. Urzędnicy przydzielili instytucjom fundusze niemal identyczne z ubiegłorocznymi. - A gdzie wyrównanie inflacji? Skąd mamy wziąć na podwyżki dla pracowników? - pytają dyrektorzy. Biadolenia i narzekania nie mają końca.

Oto lista żali i potrzeb tylko niektórych dyrektorów.

Zakupy i remonty

Filharmonia Łódzka rok zaczęła od zapraszania wybitnych artystów (Konstanty Andrzej Kulka, Krzysztof Penderecki, Jan Krenz, Krzysztof Jakowicz). Na koncertach były tłumy, ale to nie rozwiązało problemów finansowych. Dyrekcja już wydała 300 tys. zł ponad plan. - Będziemy wnioskowali o dodatkowe 1,5 mln na ten rok - zapowiada Zbigniew Lasocki, dyrektor naczelny filharmonii. - Nie zamierzamy obniżać poprzeczki artystycznej. Najwyżej wybitnym muzykom zaproponujemy recital zamiast występu z orkiestrą. Niestety, taki oszczędnościowy scenariusz testowaliśmy już przed dwoma laty. Na razie rezygnujemy z powtarzania koncertów cieszących się powodzenien.

400 tys. zostało zarezerwowane na zakupy instrumentów (trąbki, klarnety) oraz sprzęt komputerowy. Takie samy wydatki planuje w tym roku łódzka opera. Poza tym dyrektor naczelny Wojciech Skupieński zdecydował się zatrudnić dziewięć osób do obsługi technicznej. Opera zwiększa liczbę granych przedstawień, a przy obecnych przepisach prawa pracy, potrzeba dodatkowych pracowników. - Powinniśmy dostać kilka procent więcej niż przed rokiem. Te pieniądze nie pozwalają mi spać spokojnie - mówi dyrektor Skupieński.

Myślenie o pieniądzach zajmuje większość czasu również Mieczysławowi Kuźmickiemu, dyrektorowi Muzeum Kinematografii. - Gdybym dostał 500 tysięcy więcej, byłbym spokojniejszy - wylicza Kuźmicki. - A tak muszę szukać dodatkowych źródeł na samo utrzymanie. Na szczęście nasze działania przynoszą dochody.

W tym roku w muzeum przy Placu Zwycięstwa zostanie dokończony remont sali widowiskowej i rozpoczęta adaptacja dawnej stajni, gdzie znajdą się pomieszczenia administracyjne.

Powody do radości ma jedynie dyrekcja Teatru Jaracza. Na ten rok scena dostała 1,8 mln na modernizacje. Za te pieniądze dobuduje piętra w istniejących budynkach administracyjnych oraz nową widownia na Małej Scenie. Nowego miejsca doczeka się również kawiarnia.

Brakuje na zakupy i wystawy

Kłopoty sprawiają nie tylko stare budynki, ale również nowoczesne gmachy. Trudności obu rodzajów odczuwa Miejska Galeria Sztuki. Oddany w ubiegłym roku budynek w Parku Sienkiewicza ma duże koszty utrzymania. Z kolei w Galerii Willa konieczna jest naprawa dachu. Dyrektor Elżbieta Fusch wystąpi o dodatkowe 60 tys. na ekspertyzy do remontu. - Gdybyśmy dostali jeszcze kilkaset tysięcy w budżecie, to pełny rozpęd wystawienniczy i tak nie byłby możliwy - informuje dyrektor Fusch. - Z powodów finansowych musieliśmy już odłożyć w czasie realizację międzynarodowych projektów.

W Muzeum Sztuki też trudno o optymizm, choć placówka dostała jedną z największych sum w ostatniej dekadzie. - Wystarczy na bieżące utrzymanie i drobne remonty - szacuje dyrektor Mirosław Borusiewicz. - Brakuje środków na zakupy, wystawy, publikacje, prace konserwatorskie. To wszystko musimy finansować z dochodów własnych lub dotacji ministra kultury.

Groszowe podwyżki

W ŁDK w tym roku uda się wyremontować czwarte piętro budynku. - Trzeba połączyć małe sale, żeby można w nich prowadzić zajęcia - tłumaczy dyrektor Zbigniew Ołubek. Ale lista remontów jest dłuższa. Już odświeżono salę teatralną, zamontowano w niej nowe oświetlenie i nagłośnienie. Po wizycie straży pożarnej konieczne okazały się zmiany w jednej z sal kinowych (trzeba zerwać drewnianą boazerię i wymienić drzwi). ŁDK brakuje też na bieżącą działalność. Ośrodek złożył aż 22 projekty do Ministerstwa Kultury z prośbą o dofinansowanie.

W niektórych instytucjach pracownicy dostaną podwyżki. W Muzeum Historii Miasta Łodzi do pensji dojdzie po 100 zł brutto, a w Centralnym Muzeum Włókiennictwa jedynie po 50 zł. To nie oznacza, że te muzea nie mają kłopotów finansowych. Podwyżek nie było do lat, dlatego dyrektorzy zdecydowali się na minimalną rewaloryzację. MHMŁ otworzy 30 marca salę przy pl. Wolności 2, co spowoduje większe wydatki. Z kolei Muzeum Włókiennictwa planuje 20 wystaw. Dojdą do skutku, ale brakuje na druk zaproszeń i katalogów. - To budżet przeżycia - ocenia Norbert Zawisza, dyrektor Muzeum Włókiennictwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji