Artykuły

Stocznia i kredki

"Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna" Teatru Wybrzeże i "Sonderschule" Olega Żukowa na Olsztyńskich Spotkaniach Teatralnych. Piszą Beata Waś i mzg [Ewa Mazgal] w Gazecie Olsztyńskiej.

Trzygodzinna podróż w PRL-owską rzeczywistość, otworzyła w sobotę XIV Olsztyńskie Spotkania Teatralne. Podczas imprezy, która potrwa do niedzieli w Teatrze im. S. Jaracza, zobaczymy spektakle z trzech krajów.

Kim dla pokolenia 30-latków jest Lech Wałęsa? Jak odbierają wydarzenia w Stoczni Gdańskiej? Co strajki stoczniowców łączy z dzisiejszą rzeczywistością? Na te pytania odpowiedział sobotni spektakl "Wałęsa. Historia wesoła, a przez to smutna" [na zdjęciu] gdańskiego Teatru Wybrzeże. Dwóch, niespełna 30-letnich twórców: Paweł Demirski, autor książki o tym samym tytule, i Michał Zadara, reżyser, zaprosili publiczność do wspomnień i zabawy. Granica między aktorami i publicznością zatarła się w "industrialnej" przestrzeni dużej sceny. Wypełnili ją stoczniowcy, ich rodziny, ówczesne władze, urzędnicy i my - reszta społeczeństwa.

Wszystko zapomnieli

Na styropianowym tle rozgrywa się historia, którą twórcy znają jedynie z opowieści, lektur i telewizyjnych kronik. Dystans, który zachowują, przedstawiając losy Wałęsy pozbawia spektakl patetyczności, czyni go dynamicznym i żywym. Efekt wzmacnia undergrandowa muzyka olsztyńskiego duetu (Jan Suświłło i Rafał Christa), przetykana przebojami dancingowymi. Sceniczny Wałęsa przypomina pierwowzór jedynie sposobem mówienia i mimiką. Na przemian jest tu człowiekiem oddanym sprawie, ojcem i mężem poddawanym wielu próbom. Ruch Solidarności natomiast to wzór współpracy, zjednoczenia się w obronie ważnych praw i wartości. Dziś jednak te ideały, walka i tragedia odeszły na dalszy plan historii. Zaaferowani kapitalizmem, wolnym rynkiem, nie dostrzegamy, że na zapleczu czai się bunt. Bo czym robotnik stoczni różni się od dzisiejszego pracownika "wielkiej korporacji z kapitałem zagranicznym", którego prawa w nie mniejszym stopniu są naginane? Spektakl otwiera i zamyka podobna scena. Przed sądem stoczniowcy czekają na kolegę. Trzy godziny później (20 lat później) przed sądem spotykamy pracowników dzisiejszej firmy ubranych w identyczne, szare bluzy. Świetnie oddaje to również scena z programem estradowym "Dwadzieścia jeden sposobów na zniszczenie kartki papieru". Ostatnia kartka zostaje wy licytowana. Jeden z widzów kupuje ją za 100 złotych.....Myśmy wszystko zapomnieli" - podkreśla wymownie jedna z piosenek.

Samotny w kosmosie

W dalszej części wieczoru Oleg Żukowski z Teatru La Pushkine zaprosił widzów do swojej "Sonderschule" (szkoły specjalnej). Dostają kartki i kredki. Na katedrę wbiega nauczyciel z parasolem, bo w teatrze Żukowskiego pada prawdziwy deszcz... z plastykowej butelki. Aktor prowadzi lekcję, wywołuje ofiary (chyba podstawione) do tablicy. Widowisko jest zabawne, bo nauczyciel jest klaunem, księdzem, Don Kichotem, maratończykiem, biegnącym przez

noc w strugach, tym razem, sztucznego deszczu. Ale w swych cyrkowych, niekiedy bolesnych dla ciała działaniach, jest przede wszystkim samotnym człowiekiem w kosmosie. Daje nam lekcję wyobraźni, pokazuje, że teatr można zrobić z niczego. Wychodzimy rozbawieni, wzruszeni i trochę smutni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji