Artykuły

Trochę teatru

O wolności we wszystkich jej aspektach: wolności zbiorowej, czy jednostki; wolności w takich, czy innych okolicznościach napisa­no już tyle, iż trudno dzisiaj oryginalnym ujęciem jej tematu zaskoczyć - choćby w kon­tekście estetycznym - widza w teatrze. Wszak mamy koniec roku 1994. Próbę taką podjął tarnowski teatr, wystawiając na małej scenie "Drogę do Mekki" Athola Fugarda. Bohaterką sztuki jest Helen (Lidia Holik-Gubernat), po­stać autentyczna, starsza kobieta poznana przez autora podczas jego podróży po Afryce południowej.

Helen to postać tragiczna. Po stracie męża ucieka w świat sztuki (nieokreślonych abst­rakcyjnych rzeźb) i żyje w maleńkiej społecz­ności, która nie akceptuje jej odmienności. Przez wierność swojej twórczości Helen chro­ni jednak własne poczucie wolności. Jedyni jej przyjaciele to Elsa (Maria Zawada-Bilik), dziewczyna z opieki społecznej z Kapsztadu i Marius (Bronisław Orlicz), angielski pastor.

Akt pierwszy, jeżeli dobrze zrozumiałem intencje reżysera (Piotr Bogusław Jędrzej­czak), to dwa monologi: Elsy (grany niezbyt ekspresyjnie, tak jakby aktorka nie grała tu osoby po męczącej podróży i spotykającej znany jej świat) i Helen zbyt niepewnie czująca się w świecie własnych rzeźb. Ta różnica - w świadomości i wieku obu bohate­rek - zlewa się w jedno - w ich sceniczną samotność. Akt drugi natomiast to ostry kon­flikt rozgrywający się na poziomie walki dwóch systemów wartości, reprezentowa­nych z jednej strony przez Elsę, z drugiej zaś

przez Helen z Mariusem. Konflikt ten kończy się kompromisem. Ukorzeniem się ich mikrokosmosów wobec Boga (w rzeczywistości - czego w dramacie nie ma - Helen popełnia samobójstwo).

Tragedia - i co z tego? Kogo to dzisiaj ob­chodzi? Myślę jednak, że obchodzi. Warto bowiem na tym prostym, acz niebanalnym przykładzie, przyjrzeć się swojej wolności, swojej samotności! Udaje się to za sprawą dwójki nestorów tarnowskiej sceny: p. Lidii Holik-Gubernat i p. Bronisława Orlicza ("Żyj nam dłużej, twórz nam dalej mości Panie Bro­nisławie"). Oni to w sposób bardzo prosty i su­gestywny zmuszają nas do wysłuchania dramatu trójki bohaterów tej sztuki. A wszys­tko to za pomocą ciężkiej pracy i wierności podstawowym zasadom obowiązującym w zawodzie aktora.

Miło zobaczyć i usłyszeć prawdziwy dia­log, odświeżyć podstawy interpretacyjne (pauza, niemalowanie przymiotników, akcent itd. - ucz się szanowna młodzieży aktorstwa). Należy dodać do tego dobrą i wiarygodną scenografię (Ryszarda Kai) i dopełniającą po­etyki muzykę.

Proszę mi wierzyć ósmego października 1994 roku w teatrze im. L. Solskiego zdarzyło się trochę teatru a do teatru chodzić warto i trzeba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji