Artykuły

Nasza historia nie będzie już taka jak dawniej

- Wierzę w to, że w naszym teatrze żyją dybuki, które wciąż gdzieś chodzą, szepcą, i gadają. Nie chcieliśmy ich zostawiać samych. Kto wie, może przywędrują razem z nami tu gdzie teraz jesteśmy - mówi Gołda Tencer, aktorka i dyrektorka Teatru Żydowskiego w Warszawie, w rozmowie z Wiesławem Kowalskim z Teatru dla Was.

Rozmawiamy już w nowym miejscu, przy ulicy Senatorskiej 35, gdzie przeprowadził się Teatr Żydowski z Placu Grzybowskiego. - To co wydarzyło się w ostatnich miesiącach z Teatrem Żydowskim jest nie tylko dla mnie, ale dla moich artystów i pracowników wszystkich szczebli administracyjno-technicznych, doświadczeniem bardzo bolesnym, dotkliwym i smutnym. Zawsze kiedy mam mówić o tym, co nas spotkało, z trudem łapię oddech, łamie mi się głos i łzy same napływają do oczu. I to nie jest żadna egzaltacja, to tylko czysta emocja, która mnie jako osobie związanej z teatrem przy Placu Grzybowskim od jego zarania, nie pozwala bez zaangażowania uczuciowego mówić o nieszczęściu jakie się zdarzyło.

Bo to jest nieszczęście. To że nie możemy na naszej ukochanej scenie grać spektakli, które jeszcze podczas swojego życia przygotował Szymon Szurmiej, przedstawień, które od premiery do ostatnich dni swojego życia otwierał barwnym słowem wstępnym, zachęcając publiczność anegdotą i dowcipem do żywego uczestnictwa w opowieści nawiązującej do życia przedwojennej lub powojennej Warszawy, jest w biografii artystycznej Teatru Żydowskiego czymś, co naprawdę trudno zrozumieć i czego nie da się wytłumaczyć żadną decyzją administracyjno-prawną czy polityczną.

No tak, ale Teatr Żydowski, przy całym honorze dla zasług Szymona Szurmieja, to wielu, wielu innych artystów wielkiego formatu, o których też nie możemy zapominać.

- Oczywiście, Teatr Żydowski to nie tylko Szymon Szurmiej, ale też grający na tej scenie tak wybitni aktorzy czy inscenizatorzy, jak Ida Kamińska, do dziś jedna z największych aktorek w historii żydowskiej sceny teatralnej. A także wielu innych, których i my, i publiczność wciąż mamy w swojej pamięci - Michał Szwejlich, Rywa Szyler-Buzgan, Jakub Rotbaum, Natan Meisler czy Chewel Buzgan. Historia historią, ale przecież tak naprawdę istniejemy tu i teraz. A teatr kiedy nie gra, kiedy nie komunikuje się z publicznością jest martwy, po prostu nie żyje. Płot z banerami, którym został otoczony nasz Teatr, pod którym razem z dyrektorem Szurmiejem zasadziliśmy wiele lat temu dęby, by wzrastały razem z Teatrem, i by móc je podziwiać z okien naszych gabinetów i cieszyć się ich dorodnością, są dzisiaj tak samo smutne jak my. Bo nikt nie lubi poruszać się w strefie zagrożenia, w strefie niedozwolonej, zakazanej, zamkniętej. A tak się tam czuliśmy. Teatr był naszym domem, do którego już dziś wejście jest zupełnie zamknięte - jakie budzi to skojarzenia chyba mówić nie trzeba.

Ale póki co cały czas gracie, w Warszawskiej Operze Kameralnej, w Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa, powstała mała, 50-osobowa scena na Senatorskiej, wypuszczacie kolejne premiery - "Szosza" wg Singera w reż. Karoliny Kirsz okazała się być ogromnym artystycznym sukcesem, za chwilę premiera "Szabasowej dziewczyny" w reż. Marcina Sławińskiego, potem Mai Kleczewskiej i Łukasza Chotkowskiego... Dużo się zatem dzieje...

- Bo przecież nie chcemy się ukrywać, myśleliśmy że ten stan istnienia mamy już dawno za sobą. Że o wygnaniu będziemy już tylko mówić ze sceny. Że powiedzenie o Żydzie wiecznym tułaczu przeszło już do lamusa historii. Tymczasem Pan Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, wszczynając postępowanie egzekucyjne zmieniał decyzje co do zakazu użytkowania różnych części budynku. Nasze apele i nasza walka o wrażliwość wobec zaistniałej sytuacji ze strony tych, którzy podejmują tego typu decyzje, okazała się tak naprawdę walką z wiatrakami, czyli skazaną już z góry na niepowodzenie. Pomimo tego, że otrzymaliśmy wsparcie całego środowiska artystycznego, musieliśmy się codziennie zderzać z biurokratyczno-urzędniczym niezrozumieniem. W ten sposób staliśmy się igraszką w rękach nowego właściciela, który postawi na miejscu teatru wieżowiec sięgający chmur. Tylko proszę zauważyć, że nasze spektakle też sięgają daleko, stają się szeroko komentowanymi wydarzeniami artystycznymi, i to nie tylko w Polsce. Zdobywają nagrody na największych festiwalach teatralnych. Najbardziej utytułowani są "Aktorzy żydowscy" Anny Smolar (laureatka Paszportu Polityki za rok 2016) i Michał Buszewicza, spektakl nagrodzony m. in. w Szczecinie i w Kaliszu, który pyta przede wszystkim o funkcjonowanie pamięci i możliwości jej przechowywania. W kontekście dzisiejszej sytuacji teatru z jej pozbawioną ustabilizowania teraźniejszością widać dopiero całą symboliczność miejsca, jakim jest warszawski Teatr Żydowski.

No tak, można powiedzieć, że z perspektywy tego, co się stało, wszystko dzisiaj wybrzmiewa inaczej.

- Inaczej wybrzmiewa dzisiaj nawet głośny "Dybuk" Mai Kleczewskiej i Łukasza Chotkowskiego, nagrodzony Laurem Konrada w Katowicach w roku 2015, który też stara się w jakiś sposób mierzyć z tradycją i z przeszłością. Dzisiaj dochodzą do niej również bolesne doświadczenia ostatnich miesięcy, które nas nie omijają, a wchodzą w nasze ciała i dusze, naruszając to, co stało się już swego rodzaju zwyczajem i nawykiem. Tymczasem zostaliśmy jakby pozbawieni możliwości mierzenia się naszymi spektaklami z samym sobą, w dochodzeniu do zmodyfikowanego, nowoczesnego i na wskroś współczesnego tonu i brzmienia, które też jest dla nas niezwykle istotne. Dlatego korzystaliśmy również z doświadczenia dramatopisarskiego Pawła Demirskiego i reżyserskiego Moniki Strzępki, by wciąż podsycać dyskusję na temat istoty teatru, a Teatru Żydowskiego w szczególności. I by w tej dyskusji nie ukrywać tkwiących w naturze teatru paradoksów i uwikłań. Pokazany niedawno na rumuńskim festiwalu wspomniany już "Dybuk" Mai Kleczewskiej wybrzmiał tam w sposób szczególny, bo z całym bagażem tego, co nas ostatnio spotkało, a co pogłębiło naszą szczerość wypowiedzi, w której - jak to pięknie powiedział Łukasz Chotkowski - wołamy o pamięć, o dalsze życie, o przywrócenie godności odchodzenia, a sprzeciwiamy się sile zapomnienia.

Najbardziej żal, że, póki co, tych dużych inscenizacji Teatr Żydowski nie ma gdzie pokazywać, próba znalezienia takiego miejsca na Pradze też zakończyła się niepowodzeniem.

- Szkoda, że ta przykra i spędzająca nam sen z powiek sytuacja, spotyka nas w chwili kiedy rozpoczęliśmy proces pokazywania tradycji teatru przez pryzmat biografii aktorów i ich prywatno-aktorskiego życia, aktorów - powiedzmy to sobie szczerze - którzy nie są celebrytami i wcale do tego miana nie chcą pretendować. Kiedy w szalenie dynamiczny sposób i poprzez szczerość prawdy zawartej w teatralnym przekazie weszliśmy w dialog z przeszłością, by móc pokazać nasze dzisiejsze refleksje, bolączki i pragnienia. Nasze uwikłanie w historię, które wcale nie jest darem losu. Teraz kiedy wychodzimy jako Teatr Żydowski poza antykwaryczno-muzealne opłotki, by mówić w języku jakim mówiło 6 mln ludzi, którzy poszli z dymem, w języku którym mówiono ze sceny i w którym pisano książki. A przecież jesteśmy ich spadkobiercami, dlatego tak samo ważna jest dla nas tradycja, jak i wyjście poza to wszystko, w czym byliśmy zaszufladkowani, poza samą literaturę, by bez problemów dzielić się prawdą swoich osobistych historii tak jak w "Matkach" Pawła Passiniego. Wierzę w to, i wierzyła w to Maja Kleczewska, obsadzając mnie w roli Lei sprzed lat w swoim spektaklu wg Anskiego, że w naszym teatrze żyją dybuki, które wciąż gdzieś chodzą, szepcą, i gadają. Nie chcieliśmy ich zostawiać samych. Kto wie, może przywędrują razem z nami tu gdzie teraz jesteśmy, ale rany, które będziemy razem otwierać będą już dużo głębsze, bo czerpać będziemy z tych bolesnych dni, które przeżywamy teraz. Nasza historia nie będzie już taka jak dawniej, choć nigdy się nie skończy. Bo nie da się porzucić naszych drzew i naszych korzeni, nawet jeśli za porzuconym horyzontem nie rozkwitną nowe.

---

Na zdjęciu: Dyrektor teatru Gołda Tencer, w nowej, tymczasowej siedzibie Teatru Żydowskiego przy ul. Senatorskiej 35 w Warszawie, gdzie znajdują się scena kameralna teatru oraz pomieszczenia administracyjne. Spektakle na dużej scenie wystawiane są gościnnie w Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa, 5 stycznia 2017 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji