Artykuły

Ile dialogów?

Można przypuszczać, że "Życiorys" K. Kieślowskiego przemierzy całą teatralną mapę naszego kraju, podobnie, jak choćby "Protokół z pew­nego zebrania" Gelmana. Można tak przypuszczać, ponieważ jest to je­den z tych utworów, na które czekamy. Współczesny temat, ważne tre­ści, ostro postawiona problematyka moralna - to atuty, decydujące o zainteresowaniu i powodzeniu.

A WRESZCIE temat zakładu pracy, funkcjonowania na jego terenie in­stancji partyjnej, nie znalazł dotąd w naszej literaturze dramatycznej cieka­wej artystycznie realizacji. Kieślowski jest więc rodzajem forpoczty.

Ryszard Smożewski na afiszu w tar­nowskim Teatrze im. L. Solskiego informuje - "Życiorys" nie jest spektaklem, leci najprostszym kontaktem teatru z wido­wnią: aktorzy przeczytają tekst godny wysłuchania. Jest to więc zaledwie spot­kanie ludzi, ale spotkanie na temat ważny. Warto więc je podjąć. Smożewski-dziennikarz, jak łatwo zrozumieć to wyznanie, zdominował Smożewskiego-dyrektora tea­tru i reżysera. Jednakże między zacyto­waną informacją a kształtem, jaki przyję­ła tarnowska propozycja istnieje taki dy­stans, jaki dzieli zamiar od realizacji. Zebrani widzowie (uczestnicy?) zostają zaproszeni do sali, gdzie przy stole siedzą już ktorzy mający czytać tekst "Życio­rysu". Prowadzący przedstawienie (spot­kanie?) Bogusław Sobczuk - wymiennie ze Smożewskim - powtarza ustalone na afiszu reguły gry, zwracając jednocze­śnie uwagę, iż scenariusz Kieślowskiego przypomina zapis magnetofonowy i wła­śnie dlatego bliski sytuacji realnej, praw­dziwej. Dodaje również, że aktorzy nie interpretują tekstu, tak, aby decyzja, któ­rą ma podjąć Komisja Kontroli Partyjnej, była decyzją wszystkich: i tych, co czyta­ją tekst i słuchających go. Prowadzący czyta didaskalia o wyjściach, wejściach etc., a także prosi o powtórzenie niektó­rych kwestii padających w czasie zebra­nia. Jest więc jakby projekcją, filmującej całe posiedzenie, ekipy dziennikarskiej ze scenariusza. Powtarzane kwestie to mię­dzy innymi dwie wypowiedzi sekretarza Komitetu Zakładowego Partii. Pierwsza o Gralaku: "Mogę powiedzieć, że jest to czło­wiek uczciwy", druga o... sobie: "Sztuka polega na tym, żeby odsuwać tych, którzy przeszkadzają, a nie zwalczać". Nie zosta­ło więc zrealizowane pierwsze założenie o niesugerowaniu widzowi ostateczne­go rozwiązania. Ale i drugie także pozo­stało jedynie zamiarem. Aktorzy bowiem nie uwolnili się od zawodowej predestynacji interpretowania podawanego tekstu, łącznie z pewnymi elementami działań jak choćby stukanie przewodniczącego Komi­sji w lampę w celu przerwania mówiące­mu. Dla fachowców propozycja tarnowska byłaby więc jedną z ostatnich prób "czytanych". A nawet chyba w tym wy­padku czymś więcej, zważywszy na to, że przecież "Życiorys" dzieje się przy stole. Efekt umieszczenia Gralaka na wi­downi aż do momentu wprowadzenia go do akcji jest również efektem teatralnym. Zamiar poprowadzenia "Życiorysu" ku autentyzmowi nie udał się. Bogusław Sobczuk (w roli Bogusława Sobczuka) znany z redia i telewizji, a przede wszystkim z filmów Wajdy i Falka, gdzie występo­wał w rolach dyrektorów mass-mediów, będąc tożsamy ze sobą nie wprowadza owego elementu autentyczności. Za mało jest po prostu na to materiału.

I nie byłoby w tym wszystkim niesz­częścia... "Życiorys" (będąc publicystyką - tu zgoda ze Smożewskim) jest jed­nak scenariuszem, zawierającym dość materiału dramatycznego, aby mu nadać pełny kształt sceniczny - dowodem pro­pozycja Teatru Starego. Rzecz jednakże w czym innym... Kompromisowa decyzja rezygnacji ze środków teatralnych, aktor­skich - a tak właśnie jest w Tarnowie - sprawiła, że zamiast oderwać widza od sztafażu scenicznego i skoncentrować na suchej prawdzie tekstu, odbiorca skupia swoją uwagę na "wyrafinowaniu" formy. Często bowiem kulisy teatru nie są sa­mym życiem, lecz teatrem podniesionym do kwadratu. A ostateczną i najważniej­szą konsekwencją jest brak zamierzonej dyskusji. Być może, iż każdy powinien tę dyskusję toczyć ze sobą, albo z tymi, z którymi łączy go poruszona sprawa, a za­daniem teatru - w takiej formie, instytu­cjonalnej, jaką ciągle jeszcze posiada - jest jedynie sygnalizacja problemu, za­ledwie otwarcie tej rozmowy.

A MOŻE tak nie jest..., wszak teatr - po obu stronach - to żywi ludzie i ten fakt trzeba wykorzystać. Ale aby dyskusja była możliwa, aby padły roz­strzygnięcia należy sporo zmienić. A wa­ga dialogu jest niebagatelna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji