Człowiek raz jeszcze
Pracowity, ciągle w rozjazdach, Teatr im. Ludwika Solskiego z Tarnowa daje w województwie kieleckim kilka przedstawień tryptyku według reportaży dziennikarki "Polityki" Hanny Krall. "Relacje", tak nazywa się ten utwór, obejrzeliśmy w naszej skromnej redakcyjnej "piwnicy".
Opłaciło się zobaczyć i usłyszeć owoc trudu autorki, reżyserów - Bronisławo Orlicza, Ryszarda Smożowskiego, i wykonawców - Ewy Czajkowskiej, kreującej postać dziennikarkii-narratorki, Mirosława Gawlickiego - scenicznego Lechosława Goździka, Lidii Holik, odtwarzającej postać Anny Walentynowicz i po raz wtóry Bronisława Orlicza jako Janusza Prokopiaka. Już same nazwiska bohaterów "Relacji" mówią, że chodzi o sprawy polityczne, przykuwające uwagę Polaków, którzy rozpamiętują wczoraj, dziś a zapewne będą, rozpamiętywać także jutro nasze narodowe nieszczęścia wynikłe z kryzysu władzy.
Bohaterowie są ludźmi, opowiadają widowni najtrudniejsze, związane z polityką fragmenty swojego życia, ale widz wie, że to tylko zastępcze figury dramatu. Prawdziwy wielki dramat dotyczy władzy, a bolesnego znaczenia nadaje akcji okoliczność iż chodzi o władzę kraju usiłującego zbudować socjalizm.
"Relacje" mówią wiele. Życiorysy trojga bohaterów wplecione w ich monologi to przecież cząstka historii proletariuszy, którzy u progu Polski Ludowej nic nie mieli do stracenia, a wszystko do zyskania. Jednak każdy z tej trójki wychodzi okaleczony na duszy; a chwile wzlotów przypłacał upadkiem. Czy był to tylko upadek jednostek, upadek całej klasy, czy raczej upadek systemu władzy?
Bohaterowie nie dają recept jak uchronić polski socjalizm przed cyklicznymi kryzysami, ale z ich opowieści wynika niejedno dla widza. Nie bierzmy serio słów Goździka: ja już nie chcę mieć z tym nic wspólnego!; przemyślmy tragiczne pytanie Prokopiaka: dlaczego naród, który wydał tyle sławnych jednostek, nie wydaje wielkich przywódców?; a weźmy najbardziej do serca kategoryczne stwierdzenie Anny Walentynowicz: spotkałam tylu dobrych ludzi!
Tak oto na placu boju, gdzie władza zatraciła się w kolejnym kryzysie zostaje człowiek, dobry Polak. Będzie raz jeszcze próbował posklejać ustrój swojego kraju, szukając oparcia nie w romantycznej nadziei, lecz w uporządkowaniu myślenia i działania.
Zbędną grzecznością wobec aktorów i reżyserów byłoby mówić, że nasza szczuplutka redakcyjna widownia słuchała "Relacji" z zapartym tchem.