Artykuły

Bogatsza o 30 lat doświadczeń

Antonina Kowtunow podczas benefisu z okazji trzydziestolecia pracy w Teatrze Wielkim w Poznaniu stworzyła wyjątkowo przejmującą kreację jako Violetta. Publiczność nagrodziła ją owacją na stojąco. Po spektaklu Sławomir Pietras ukląkł przed gwiazdą i złożył jej hołd, a następnie wygłosił płomienną laudację. Koledzy z zespołu wręczyli Jej kwiaty, wszyscy zaś zaśpiewali "Sto lat".

Antonina Kowtunow jest gwiazdą operową, która stoi na granicy dwóch światów. Z jednej strony ma w sobie cechy wielkich primadonn, o których czytamy w pamiętnikach, śpiewaczki w dawnym stylu, przywiązującej wagę do swojego wyglądu, zachowania na scenie i poza sceną... Z drugiej zaś jest szalenie nowoczesna i niezależna, gotowa na ryzyko artystyczne, jeśli tylko przekona ją reżyser lub dyrygent. Podobnie jak wielkie primadonny przywiązana jest do swojego teatru. Darmo szukać dziś gwiazdy, która przez trzydzieści lat byłaby wierna jednej scenie.

- Moja profesor - Irena Bardy-Tartyłło mówiła: trzeba mieć swoje gniazdo, z którego się wyfruwa i do którego się wraca. Poznań był dobrym domem. Wyfruwałam i dobrze mi z tym było. Ale zawsze miałam dokąd wracać - twierdzi Antonina Kowtunow. - Po sukcesie na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Tuluzie mogłam poczekać dwa tygodnie w Wiedniu, by stanąć do przesłuchania przed szefem tamtejszej opery, ale wróciłam do Poznania, bo czekały mnie ostatnie próby do premiery. Widać mam w sobie coś z agenta ubezpieczeniowego. Nie potrafiłam postawić wszystkiego na jedną kartę, ale nie żałuję.

Antonina Kowtunow podczas benefisu z okazji trzydziestolecia pracy w Teatrze Wielkim w Poznaniu stworzyła wyjątkowo przejmującą kreację jako Violetta. Publiczność nagrodziła ją owacją na stojąco. Po spektaklu Sławomir Pietras ukląkł przed gwiazdą i złożył jej hołd, a następnie wygłosił płomienną laudację. Koledzy z zespołu wręczyli Jej kwiaty, wszyscy zaś zaśpiewali "Sto lat".

- Na benefis z okazji trzydziestolecia pracy na scenie "Pod Pegazem" wybrałam tę operę, bo to moje ukochane dzieło. Na ten wieczór zaprosiłam koleżanki i kolegów, aby partnerowali mi na scenie. Zaprosiłam też Mieczysława Dondajewskiego, który przez wiele lat stwarzał mi szansę realizowania mych scenicznych marzeń. Pierwszy raz śpiewałam partię Violetty, mając 26 lat. W czwartek [10 czerwca] zaśpiewałam ją dokładnie tak, jak chciał Verdi, ale inaczej. Bogatsza o trzydzieści lat doświadczeń artystycznych i zawodowych.

Antonina Kowtunow (dla przyjaciół: Tola) przyjechała do Poznania w 1973 roku na zaproszenie Jana Kulaszewicza, by zaśpiewać Violettę w "Traviacie". I została na zawsze. Antonina Kowtunow debiutowała we Wrocławiu jako Żywiła w "Starej baśni" Żeleńskiego. Ale po ukończeniu studiów nie otrzymała od razu etatu w Operze Wrocławskiej. Dwa lata była asystentką na Wydziale Wokalnym w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej we Wrocławiu. - Wydawało mi się - wspomina Kowtunow - że sama jeszcze powinnam się wiele uczyć, chciałam śpiewać... I poszłam do Opery Wrocławskiej z pytaniem, czy mogę liczyć na etat. A wtedy dyrektorzy Bolesław Jankowski i Sławomir Pietras zaproponowali mi, abym zaśpiewała Królową Nocy z "Czarodziejskiego fletu" Mozarta. Nie zrażona tymi trudnościami w dwa tygodnie przygotowałam partię, stanęłam przed dyrekcją, zaśpiewałam i zostałam przyjęta. Antonina Kowtunow ma w repertuarze ponad 50 partii pierwszoplanowych i tytułowych.

- Zaśpiewałam partie, o których nawet nie marzyłam - mówi po latach. - Taki był i jest Teatr Wielki w Poznaniu, że mając takie koloratury, jak Krystyna Pakulska czy ja, dawał nam szansę poprzez dobór repertuaru... Nie zaśpiewałam tylko jednej partii w koronie ról koloraturowych - Łucji w operze "Łucja z Lamermooru".

Stworzyła "Pod Pegazem" i na wielu innych scenach operowych wielkie kreacje. Publiczność uwielbiała ją jako Violettę w "Traviacie", Gildę w "Rigoletto", Olimpię w "Opowieściach Hoffmanna", Marię w "Córce pułku", Norinę w "Don Pasąuale" czy tytułowego "Kopciuszka". W rozmowie artystka przypomina bardzo trudną partię Zerbinetty w "Ariadnie na Naxos" (aria trwa 27 minut). Do galerii operowych postaci Antonina Kowtunow dopisuje około dwadzieścia partii oratoryjno-kantatowych. W pamięci poznańskiej publiczności zapisała się jako genialna odtwórczyni partii sopranowej w "Stabat Mater" Karola Szymanowskiego w inscenizacji Ryszarda Peryta na deskach Teatru Wielkiego. Ten przejmujący fresk sceniczny zarejestrował dla telewizji Laco Adamik.

Artystka ma na koncie sporo nagrań radiowych, telewizyjnych i płytowych. Antonina Kowtunow, choć nie śpiewa już tak często i tak wielkich partii, ma ciągle nieprzebrane rzesze wielbicieli. I tak było zawsze: we Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu... Popularna Tola da się lubić: na scenie i poza nią. Przed laty opowiadała mi, że chciałaby zamienić scenę na klasę w Akademii Muzycznej. Cztery lata temu to marzenie się spełniło. Kilka tygodni temu udanie zdała kolokwium habilitacyjne. Jest już doktorem habilitowanym. - Chciałam się podzielić z innymi moim doświadczeniem - mówi Antonina Kowtunow.

Antonina Kowtunow obiecuje swoim wielbicielom, że nie rozstaje się ze sceną. Gra w kilku operach i otrzymała zaproszenie do udziału w realizacji "Barona cygańskiego"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji