Artykuły

W biblijnym temacie...

Jakkolwiek "Samson i Dalila" Kamila Saint-Saensa zalicza się bez wątpienia do słynnych dzieł wielkiego operowego repertua­ru, to jednak na scenach świata pojawia się raczej rzadko, zaś w Polsce po drugiej wojnie światowej wystawiono to dzieło jak dotąd bodajże tylko raz (w Gdańskiej Operze Bałtyckiej).

Ważkim zatem artystycznym wy­darzeniem stała się jego premiera przygotowana świeżo w Operze Wrocławskiej - tym bardziej że nią to właśnie rozpoczął swą dzia­łalność nowy naczelny i artystycz­ny dyrektor tej placówki w osobie Mieczysława Dondajewskiego, przedtem wieloletniego szefa Tea­tru Wielkiego w Poznaniu.

Trzeba też powiedzieć od razu, że piękne brzmienie orkiestry i chóru pod jego batutą, jak też umiejętne budowanie dramatycz­nego napięcia w muzyce, było do­brą wizytówką nowego szefa. So­lenne, wolne raczej tempo pod­kreślały jeszcze oratoryjny po tro­sze charakter dzieła, w którym, mimo bardzo dramatycznej treści wywiedzionej ze znanego biblijne­go epizodu, czysto teatralnej akcji, mamy raczej niewiele. Podkreśla­ła go także inscenizacja Roberta Skolmowskiego, w myśl której nie­które sceny opery rozpoczynały się nieruchomymi "żywymi obra­zami", a następnie działające po­stacie poruszały się jak gdyby w zwolnionym tempie.

Reżyser ten, znany już z dawniejszych dość ekstrawaganckich poczynań, tym razem pozostawał na ogół w zgodzie z klimatem i charakterem wystawianego dzieła (w czym wspierał go z powodze­niem scenograf Andrzej Sadow­ski).

Nie oparł się jednak kilku co najmniej pomysłom, które trudno sensownie wytłumaczyć. Tak np. nie wiadomo czemu chórzyści i statyści w scenach zbiorowych no­szą stroje z różnych epok (czyżby szło o symboliczne odniesienie do losu Żydów na przestrzeni dzie­jów?), czemu filistyńska kurtyzana Dalila wjeżdża na rydwanie ni­czym królowa i posiada godną królowej siedzibę z gromadą służ­by oraz czemu przybywający w celu uśmierzenia groźnego buntu wódz ma za plecami wdzięczącą się do niego - w trakcie tej zbroj­nej akcji! - urodziwą odaliskę? Albo - czemu w kulminacyjnej scenie wielkiej uczty i orgiastycznej bachanalii szydzący z Samsona tłum Filistynów (czyli chór), za­miast na scenie, znajduje się na balkonach widowni, nie biorąc udziału w akcji? Na tym jednak Opera Wrocław­ska nie poprzestała i podczas te­go samego wieczoru, jakby dla kontrastu, wystawiła jeszcze w uroczej zabytkowej Auli Leopoldina pełną wdzięku barokową kome­dię muzyczną pt. "Pimpinone" współczesnego Bachowi Georga Philippa Telemanna.

Kierownictwo muzyczne sprawo­wał tu z pełnym powodzeniem grający w kameralnym zespole or­kiestrowym Jan Stanienda, bardzo dobrymi odtwórcami solowych partii okazali się Józef Frakstein i Agnieszka Dondajewska, toteż ca­ły spektakl, wyreżyserowany za smakiem przez Jana Kulmę, przy­jęty został bardzo żywym aplau­zem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji