Artykuły

Intryguje i trzyma w napięciu

"Diabelski młyn" w reż. Romualda Szejda w Teatrze Scena Prezentacje w Warszawie. Pisze Anna Sobańska-Markowska w portalu TVP.

Dramat "Diabelski młyn" Erica Assous to kilkadziesiąt minut ryzykownej, wieloznacznej gry między młodą, atrakcyjną i inteligentną kobietą a podstarzałym, dobrze sytuowanym, żonatym uwodzicielem.

W podparyskim Teatrze Marigny zagrano tę sztukę aż sto razy. Magnesem dla publiczności był tam Alain Delon jako przystojny, lecz nieuchronnie starzejący się mężczyzna, który pod nieobecność żony i kilkunastoletniego syna przyprowadza do świetnie urządzonego domu poznaną w barze dziewczynę (w tej roli Astrid Villon).

Także reżyser Romuald Szejd znalazł wyśmienitą obsadę: rolę dziewczyny powierzył ładnej i zdolnej Annie Dereszowskiej, zaś słomianego wdowca gra Krzysztof Gordon, aktor doświadczony, o znakomitym dorobku scenicznym.

Prapremierowy warszawski spektakl intryguje od pierwszej sceny i trzyma w napięciu do końca. Sytuacja bowiem, w której znaleźli się bohaterowie, tylko z pozoru jest banalna, jakich tysiące. W rzeczywistości to prawdziwie diabelski młyn, zabawa na granicy przyjemności i ryzyka. Utwór Erica Assous nosi wprawdzie znamiona komedii, ale w istocie jest dramatem.

Najpierw przewagę w tym damsko-męskim układzie ma dojrzały mężczyzna, nie zaś niefrasobliwa - zdawałoby się - spontaniczna dziewczyna. Potem jednak autor stopniowo odsłania szczegóły z prywatnego i zawodowego życia bohaterów. Obserwujemy też zachowania obojga w kolejnych scenach - kiedy na przykład do pana domu dzwoni z nart żona, przerywając mu już prawie jednoznacznie erotyczną, obiecującą rozmowę z dziewczyną.

A gdy jesteśmy pewni co będzie dalej, kim są Ona i On oraz dlaczego dziewczyna zainteresowała się sporo starszym od siebie mężczyzną - następuje niespodziewany zwrot.

Takich wolt jest w przedstawieniu kilka. Dziewczyna sprawiająca na początku wrażenie osoby z zasadami, omotywana przez wytrawnego podrywacza, w miarę rozwoju akcji zręcznie przejmuje inicjatywę w grze. Orientujemy się, że jest być może luksusową prostytutką, potem - że reporterką przysłaną przez poczytne pismo w celu zebrania o gospodarzu pikantnego materiału. A może kuszącą manikiurzystką, wynajętą przez żonę lekkomyślnego bohatera w celach rozwodowych... Żadna z tych wersji nie będzie prawdziwa. Ale każda oznacza zagrożenie. Kim więc naprawdę jest dziewczyna - dowiemy się po kolejnej zaskakującej zmianie sytuacji, w finale.

Tekst "Diabelskiego młyna" stawia skomplikowane zadania wykonawcom. Jest trudny zwłaszcza dla aktorki, która de facto musi grać kilka, szybko po sobie następujących ról. Anna Dereszowska przeistacza się w sposób niemal perfekcyjny, a jej bohaterka do końca jest intrygująca, tajemnicza. Bohater Krzysztofa Gordona dla kontrastu pozostaje stonowany. Wytrawny artysta oszczędnymi środkami buduje swą postać w opozycji do barwnej, efektownej roli Dereszowskiej. Siłą doświadczonego amanta ze sztuki Assous, ale i sposobem na unikanie sytuacyjnych pułapek jest umiejętność posługiwania się konwenansem. Gordon pokazuje jak towarzyskie obycie niczym pancerz może ratować inteligentnego człowieka z życiowych opresji.

Świetnie brzmią dialogi przetłumaczone przez Barbarę Grzegorzewską, która najwyraźniej ma ucho wrażliwe na współczesną, żywą, ale nieokaleczoną polszczyznę. Kameralną przestrzeń sceny wypełniły funkcjonalne dekoracje Marcina Stajewskiego, "nadwornego" scenografa teatru prowadzonego przez Romualda Szejda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji