Artykuły

Na zachodzie bez rewelacji

"Samotny zachód" w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Pisze Grzegorz Czyż w Ozonie.

Michał Żebrowski wyczerpał już paletę ról w ekranizacjach lektur szkolnych i teraz częściej niż w kinie można go zobaczyć na deskach teatru. Po wielkim powrocie na scenę, jakim okazał się napisany specjalnie dla niego przez Wojciecha Kuczoka i wyreżyserowany przez Magdalenę Piekorz monodram "Doktor Haust", aktor próbuje swych sił we współczesnej tragikomedii - "Samotnym zachodzie" Martina McDonagha. Niestety, jak ktoś raz się popisał - choćby tylko na ekranie - bohaterską ucieczką z oblężonego Zbaraża, na zawsze utracił potencjał komiczny. Jedna z najbardziej oczekiwanych tegorocznych premier teatralnych zawodzi jednak nie tylko z uwagi na Żebrowskiego, który napina się ze wszystkich sił, by być śmieszny jako odarty z seksapilu, gamoniowaty irlandzki sknera, ale mu to nie wychodzi. Również pozostała trójka aktorów, może z wyjątkiem Tomasza Kota w roli brata głównego bohatera, marnuje potencjał charakterologiczny tkwiący w postaciach tej interesującej sztuki. W porównaniu z wystawianym niedawno w tym samym Teatrze Nowym Praga "Przyjęciem" Mike'a Leigh "Samotny zachód" wypada więc dość marnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji