Artykuły

Rzucona zostanie klątwa?

12 maja 1664 roku, podczas uroczystości inaugura­cyjnych pałacu i ogro­dów w Wersalu, odbyło się pierwsze publiczne wystawienie "Świętoszka" Moliera. Ze źródeł do­wiadujemy się, że sztuka miała wte­dy jedynie trzy akty. Wydaje się też, że nie były to pierwsze trzy akty ko­medii w jej obecnym przekazie. Ale pozostawmy te spory historykom li­teratury. Istotniejsze jest coś zupełnie innego. "Świę­toszek" mianowicie rozpętał prawdziwą burzę kryty­ki, oburzenia, oskarżeń o obrazę moralności i szarga­nie świętości. Moliera za­częto nazywać "czartem, obleczonym w ciało i prze­branym za człowieka, za­sługującym na karę ognia, zanim dosięgnie go ogień piekielny". Wreszcie zabro­niono dalszego wystawia­nia tej "przeklętej komedii''. Dopiero 5 lat później, 5 lutego 1669 roku, "Święto­szek" - jak to zgrabnie ubiera w słowa Boy -"uzy­skał wreszcie trwałe prawo do sceny". Sam Molier grał Orgona, jego żona Arman­da - Elmirę. Zapewne znie­siona została również klą­twa, rzucona wcześniej przez arcybiskupa Paryża na każdego, kto by w paryskiej diecezji czytał - słuchał tego utwo­ru.

Co przyczyniło się do takiego przyjęcia tej komedii? Niemoralność tekstu? Prawda? Hi­pokryzja, którą wyszydza Molier, a która zalę­gła w strukturach władzy i Kościele ówczesnej Francji?

Niedawno jeszcze państwem tym rządzili dwaj kardynałowie: Richelieu i Mazarin. Postęp protestantyzmu oraz coraz większe pogaństwo ludności spowodowało obronny ruch katolicy­zmu. Powstają zakony, nowe i odnawiające się stare stowarzyszenia duchownych i świeckich. Wszystko po to, aby pod tymi "pięknymi ha­stami" wciąż dorabiać obłudną ideologię, fałszywie i źle pojętą religijność. Gryzą się ze sobą obłuda i libertynizm. Niby oddalone od siebie, ale gdzieś przystające, mające wspól­ne korzenie. Jak podaje Boy - jakiś młodocia­ny książę daje ochrzcić świnię; jakaś pani chrzci swojego psa.

Molier, genialny obserwator życia, obyty z językiem dworu i - nazwijmy to współcześnie - językiem ulicy, nie może pozostać na to wszystko obojętny. Oczywiście sam też nie jest święty. Poślubia przecież córkę swojej kochan­ki (zresztą do dziś nie ma pewności, czy to nie była jego własna córka). Ale przynajmniej nie udaje lepszego, niż jest. Przeżył chwile roz­czarowań, kiedy musiał opuścić Paryż na pro­gu kariery i wyjechać na prowincję. I gdy wresz­cie udaje mu się wrócić, grać przed królem, dworem, w pełni stawy, blasku - znów traci wszystko. Musi bawić publiczność, kłamać, poddawać się nastrojom i wymaganiom. Nie wolno mu drwić z wszystkiego, bo wszystko... może się obrazić. A ono ma tutaj decydujący głos.

20 listopada 1999 roku, odbędzie się w Tar­nowskim Teatrze pierwsze (przynajmniej ja nie wiem o innych, poprzednich, ale tym niech się zajmą historycy) publiczne wystawienie "Świę­toszka" Moliera. Ze źródeł dowiadujemy się, że sztuka nie będzie miała pięciu aktów i "molierowskiego" zakończenia. Wydaje się też, że sceniczny początek nie będzie tym, którego się wszyscy spodziewają. Ale...

Istotniejsze będzie coś zupełnie innego. Że pewnie znów ktoś się obrazi. Jakaś grupa zbie­rze podpisy, będą listy, skandale, próby zatu­szowania. Rzucona zostanie pewnie jakaś klą­twa. Wreszcie zabroni się dalszego wystawia­nia, zamknie teatr i z głowy. Po kłopocie. Ja też zostanę "zamknięty". Zresztą, jak ktoś jest mądrzejszy i inteligentniejszy, od razu - czyta­jąc te moje "dywagacje"- zorientuje się, że "ściągnąłem" wszystko z Boya i jeszcze pod­pisuję to własnym nazwiskiem.

A miało byc normalnie, bo spotka­łem się z Maciejem Sobocińskim, reżyserem tarnowskiego "Świętosz­ka". Maciek jest studentem III roku Wydziału Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. Był asystentem Grzego­rza Jarzyny vel Horsta Leszczuka przy "Iwonie, księżniczce Burgunda" oraz Marka Fiedora przy "Don Juanie" (oba spektakle Teatru Starego). Po­chodzi z Torunia, gdzie na Uniwersy­tecie Mikołaja Kopernika studiował prawo. Tam także prowadził studenc­ki teatr "Atma", z którym zrealizował spektakle na podstawie "Iwony, księż­niczki Burgunda" W. Gombrowicza oraz "Szczęśliwego wydarzenia" Sł. Mrożka.

Maciek jest bardzo zadowolony z zespołu, z którym przyszło mu pra­cować. To doświadczenie na pewno zaowocuje w przyszłości dla niego, może także dla nich. - Mam do czynienia ze skrajnie różnymi charakterami, osobowościa­mi. Nie ma osoby, która byłaby podobna, zbli­żona w jakikolwiek sposób do drugiej. Bardzo mi odpowiada taka różnorodność. I z pomocą tej grupy ludzi, świadomej i bardzo sprawnej, myślącej, chcę opowiedzieć historię człowie­ka, Orgona, jego domu-rodziny, który jest owładnięty poszukiwaniem idei, drogowskazu, który pozwoliłby mu-im znaleźć cel, sens. Brak autorytetu, rozpad związków, więzów rodzin­nych, poszukiwanie jakiegoś konkretnego oparcia, podstawy - te problemy brzmią wciąż aktualnie, współcześnie.

- To bardzo aktualny tekst. Pewnie to wy­świechtany slogan, ale taka jest prawda i z tego też względu, prześwietlając ten temat przez moje własne doświadczenia młodego człowie­ka końca XX wieku, przez doświadczenia dzie­sięciu osób o różnym bagażu przeżyć, chce­my opowiedzieć swoją historię, otwieraną współczesnym człowiekiem". Pewnie dlatego Maciek dokonał pewnych skrótów, retuszów, które pozwolą mu bardziej skondensować fa­bułę, jeszcze bardziej zrytmizować tekst. - Zresztą Molier daje pewne sygnały i szanse, żeby zbudować coś innego, świeższego, bliż­szego temu, co wszyscy przeżywamy. Scenografię do spektaklu przygotowuje Elż­bieta Wojtowicz, współpracująca na stałe z Teatrem im. J. Słowackiego w Krakowie oraz Teatrem Telewizji. Opracowanie muzyczne to dzieło samego reżysera i - jak mówi Maciek -"ciągle powstaje, bo chcę, by muzyka szła w parze z aktorem". A na tarnowskiej scenie bę­dziemy mogli oglądać: Sławomira Rokitę (Tatrtuffe), Marka Sawickiego (Orgon) - aktorów Teatru Słowackiego w Krakowie, Joannę Fi­dler (Marianna), Annę Lenczewską (Elmira), Annę Nowicką (Doryna), Lidię Holik-Gubernat (Pani Pernelle - powrót po kilku latach nie­obecności); Marcina Popczyńskiego (Kleant), Przemysława Sejmickiego (Damis) - debiutantów po wrocławskiej szkole teatralnej, Ro­berta Żurka (Walery) oraz Jerzego Ogrodnickiego (Pan Zgoda).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji