Co to jest zdrada?
ADAPTACJE sceniczne mają swoich przeciwników i zwolenników. Przeciwnicy obawiają się zubożenia dzieła literackiego. Zwolennicy wskazują na szanse wydobycia niezauważonych często w lekturze warstw wybitnego dzieła. Ale przecież adaptujemy nie tylko dzieła wybitne.
Władysław L. Terlecki znany i uznany prozaik adaptował na scenę już bodajże trzy swoje powieści. I oto otrzymaliśmy ciekawe, może nawet bardziej fascynujące widza niż czytelnika, dzieła dramatyczne doskonale sprawdzające się na scenie. Pamiętajmy, że Władysław Terlecki należy do czołowych twórców współczesnego słuchowiska radiowego, więc mamy szczególnie szczęśliwy przypadek, gdy prawdziwy dramaturg bierze się za adaptację własnych dzieł prozatorskich. Po "Odpoczniesz po biegu" i "Czarnej komedii" Terlecki przygotował dla Teatru Dramatycznego w Warszawie adaptację powieści "Dwie głowy ptaka" poświęconej losom ostatniego naczelnika miasta Warszawy w Powstaniu Styczniowym - Aleksandra Waszkowskiego.
Młody człowiek, skromny urzędnik, wybitny bojowiec samotnie zmaga się z oficerami śledczymi w Cytadeli Warszawskiej. Wie, że to koniec, nie tylko jego życia, a o to dba najmniej, ale koniec sprawy powstania. Chce zamknąć jak najszybciej tragiczny epizod w naszej historii, przerwać korowód ofiar. Dlatego składa szczegółowe zeznania, by do świadomości prześladowców również doszło i to, że nie będzie więcej walki. Nikogo nie sypie, ale wydaje w ręce carskie, dzięki swojemu oświadczeniu, wielkie sumy zdeponowane w banku angielskim a pochodzące z napadu na Kasę Krajową, w którym to napadzie uczestniczył. O te sumy idzie główna gra. Jednak i tu Waszkowski nie liczy na własne ocalenie. Jest prosty, spokojny, jakby nawet usłużny w wyjaśnieniach, naiwny - tak go przedstawia ANDRZEJ BLUMENFELD. W jakim stopniu jest to efekt psychologicznej presji wywieranej na więźniów przez oficerów śledczych, w jakim niedoświadczenia politycznego, a w jakim przekonania o przegranej? Autor i aktor nie dopowiada tych wątpliwości wspomagając tym samym napięcie dramatyczne, unikając uproszczeń. I tak problem zdrady, którą zarzuca bratu Waszkowskiemu jego siostra pozostaje otwarty. Cóż to jest zdrada, jeśli odpadają względy osobiste. Wynik rozpaczy, załamania czy konsekwencja w odchodzeniu od celu, który okazał się nieosiągalny. W. Terlecki unika jednoznaczności sądów, ale przecież nie waha się przed przeprowadzeniem zdecydowanej linii rozdzielającej zło. Zło reprezentuje carat i jego oficerowie. Nawet ten zmęczony swoim zawodem, chwilami sympatyczny pułkownik Oriszin (grał go Gustaw Holoubek zastąpiony w przedstawieniu, które oglądałem przez Andrzeja Łapickiego). Tuchołko to tak, jak go zagrał Janusz Gajos oprawca, skradający się, ukazujący tylko z dala pazury, zdradzający się nerwowym gestem. Oschły, rzeczowy i jakby śliski oficerek z III oddziału w Petersburgu. Sprawa misji zajmuje więcej miejsca w powieści, jest właściwie osią utworu. W przedstawieniu ten wątek traci na znaczeniu, chwilami staje się jakby czymś sztucznie wmontowanym w rzeczywistość wyrażanej wprost brutalnej przemocy. Rodzi się idea państwa, w którym trzecią siłą - tajna policja ma zastąpić wszystko, przewrotna koncepcja realizowana w faszyzmach, owa dwugłowa nadpaństwowość. Ta cała idea, a więc i postać oficerka potrzebna jest w sztuce jakby tylko dla uprawdopodobnienia szlachetności Waszkowskiego, który odrzuca jedyną szansę ratunku. Waszkowski pozostaje sam z widmem szubienicy i pogłosem krzyku siostry głoszącej zdradę, który będzie mu towarzyszył do końca. Reżyser Andrzej Łapicki prowadził przedstawienie spokojnie, jakby, w sposób przeciszony zdawałoby się nie odpowiadający tragizmowi sytuacji, a w istocie ten tragizm podkreślający. Przy współpracy z kompozytorem podbudował napięcie szczegółami. Odgłosy życia wojskowego i cytadeli, łomot zamykanych drzwi, a także wyczuwany brak powietrza i nagły J<5rzyk wdzierający się do kancelarii gdy okno otwarto; jasność pokoju przesłuchań i półmrok celi - to wszystko dopowiada nastrój. Składa się na przemianę więźniów lub na ich nieugiętość, osacza widza, zmusza go do utożsamiania się z postaciami dramatu.
Przedstawienie jest na pewno sukcesem teatru i autora, który potwierdził swoje miejsce we współczesnym dramacie polskim, co nie oznacza rozstrzygnięcia sporu między zwolennikami i przeciwnikami adaptacji.