Artykuły

W metateatrze Eweliny Marciniak

"Mapa i terytorium" wg Michela Houellebecqa w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Magda Mielke w Teatrze dla Was.

Mapa jest bardziej interesująca od terytorium, a forma od treści

Michel Houellebecq w swojej najgłośniejszej powieści "Mapa i terytorium" igra z własnym wizerunkiem i zamordowuje samego siebie. Kiedy jakiś czas temu świat obiegła pogłoska, że pisarz zaginął - w rzeczywistości jedynie zapomniał o spotkaniu - znowu więcej mówiło się o nim niż o jego książce. Podobnie jest w przypadku Eweliny Marciniak. Więcej niż o treści jej spektakli słyszy się o kontrowersjach wokół nich. Najnowszy spektakl reżyserki jest autoironiczną podróżą w głąb teatru i sztuki, co dobrze koresponduje z prozą francuskiego pisarza. "Mapa i terytorium" to kawałek ambitnego, atrakcyjnego teatru, który zaskakuje sprawnością techniczną i mnogością pomysłów.

Spektakl rozpoczyna się w samym środku "Mapy i terytorium". Nagi Michael Houellebecq (Michał Jaros) siedzi pomiędzy widzami na widowni przypominającej mapę. W dodatku jest to widownia umieszczona na scenie Teatru Wybrzeże, co od razu wywołuje szereg interpretacji związanych z odwróceniem roli pomiędzy autorem i odbiorcą, między byciem oglądanym i oglądającym. Autor wychodzi na scenę i wygłasza monolog poświęcony roli prologu teatralnego i oczekiwań publiczności z nim związanych. Nie brak tu odniesień do twórczości reżyserki, Eweliny Marciniak, dobrze znanej trójmiejskiej widowni dzięki wystawianym w tym teatrze "Amatorkom" i "Portretowi damy". To autoironiczne naśmiewanie się z przyczepionej łatki skandalistki, bezzasadnie rozbierającej aktorów w każdym spektaklu, stanowi jeden z najlepszych momentów w całym spektaklu, w którym inteligentny dowcip poparty został wysokim poziomem aktorstwa.

Głównymi bohaterami spektaklu są Jed Martin - malarz - i Michel Houellebecq - pisarz. Mężczyźni są do siebie podobni: mają na koncie szereg sukcesów, ale także towarzyszy im poczucie osierocenia i podobne problemy z nawiązywaniem relacji. Gdy Jed wymyśla, że będzie fotografować mapy Francji wydawane przez Michelina i zestawiać zdjęcia z fotografowanym terytorium, zwraca się do Michela Houellebecqa z zamówieniem na tekst do katalogu planowanej wystawy. Innym istotnym wątkiem jest relacja artysty z chorym na raka ojcem. Dzięki takim postaciom zarówno w powieści, jak i w spektaklu tworzy się szerszy obraz społeczeństwa, w którym ludzie są półproduktami, a także parodia świata sztuki. Sztuki, która jest jedyną rzeczą mającą szansę na ocalenie. Idealnym punktem wyjścia do rozważań na jej temat jest wystawa fotografii map Jeda Martina opatrzona hasłem: "Mapa jest bardziej interesująca od terytorium".

Marciniak odwzorowuje w spektaklu klimat powieści: jest chłodno, ironicznie, ale także bardziej efekciarsko. Reżyserka nie daje widzom czasu na złapanie oddechu, nie pozwala także przeraźliwie smutnym portretom postaci poruszyć. Tak jak nie ma bliskich relacji w życiu Jeda Martina, tak i nie ma interakcji pomiędzy aktorami. Typowi dla Houellebecqa bohaterowie idealnie wpisują się w to, co reżyserka zwykła na scenie pokazywać - są melancholijni, emocjonalnie wypaleni i znudzeni życiem, jednak stale poszukują ekscytacji i seksualnych doznań. W tym spektaklu Ewelina Marciniak gra ze swoim wizerunkiem i to gra dosłownie, zastępując na scenie Justynę Święs.

Wystawiając "Mapę i terytorium", reżyserka postanowiła dokonać licznych zmian. Najważniejszym eksperymentem jest wprowadzenie do spektaklu dzieci grających ważne role: alter ego Jeda i jego ojca, Olgi - dziewczyny Jeda - oraz Jeffa Koonsa i Damiena Hirsta - królów świata sztuki i bohaterów jednego z obrazów Jeda. Cała piątka (wybrana podczas castingów) sprawdza się doskonale w precyzyjnie zaplanowanych ustawieniach ze starszymi aktorami lub kiedy wyobrażają sobie i rysują mapę Europy, opatrując ją skojarzeniami. Dzięki temu spektakl zyskuje kolejny poziom dowcipu.

Jeśli coś zarzucać spektaklowi Marciniak to właśnie nadmiar. Nadmiar, w którym książka Houellebecqa ginie, choć jej papierowa reprezentacja obecna jest na scenie przez cały czas. W gąszczu odniesień do własnej twórczości, zestawianiu ze sobą przeróżnych konwencji, antyopowiadaniu, dużej instalacyjności, przestrzenności spektaklu i towarzyszącej jej wędrówce widzów, coś już zaczyna przeszkadzać i odwracać uwagę. Teatr przybiera tu formę, w której mnogość znaczeń staje się w konsekwencji brakiem znaczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji