Artykuły

W teatrze o piciu

"Najgorszy człowiek na świecie" wg Małgorzaty Halber w reż. Anny Smolar w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Przedstawienie o alkoholizmie - to brzmi groźnie. Spektakl nominowanej właśnie do Paszportu "Polityki" Anny Smolar w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu jest luźną adaptacją bestsellera Małgorzaty Halber. Na piwko po spektaklu lepiej się zawczasu nie umawiać.

Autobiograficzny "Najgorszy człowiek na świecie" Małgorzaty Halber to rzecz o piciu i uczeniu się życia w trzeźwości - historia odnoszącej sukcesy dziennikarki muzycznej, która pewność siebie może znaleźć jedynie w alkoholu. Bohaterka to postać daleka od społecznych wyobrażeń o alkoholiku.

"Picie na obcasach" - mówi przyjaciółka bohaterki. Podjęcie terapii AA jest tu nie tylko przekroczeniem progu wstydu, ale też lęku przed byciem z samym sobą na trzeźwo. Nudą, niepewnością, pustką.

I choć książka może nużyć przegadaniem, jest zawieszona bez rozstrzygnięcia między osobistym, "życiowym" wyznaniem z terapii a prozatorskimi ambicjami, to "Najgorszy człowiek na świecie" Halber jest pozycją ważną i mocną. Jak z takiego materiału zrobić spektakl?

Czy zapominasz wziąć dziecka z taksówki?

Najprościej wyobrazić sobie monodram - aktorka w czerni siedzi na krześle, obok kieliszek. Kobieta snuje opowieść, to spogląda na widzów, to spuszcza wzrok na powracające w narracji Halber zielone baletki.

Nie tak jednak wygląda spektakl Smolar. Książka daje mu punkt wyjścia i temat, ale reżyserka idzie dalej. Znajduje dla niej teatralną formę tyle prostą, co przewrotną.

W postać zaczerpniętą z "Najgorszego człowieka na świecie" wciela się Natasza Aleksandrowitch. Fragmenty z jej opowieści wygłasza z przerysowanym patosem, w świetle reflektora i oparach z samodzielnie uruchamianej wytwornicy dymu. Alkoholowy lot, egzaltacja i pobudzenie - z pogranicza komicznej i przejmującej ekspresji.

Ale co to znaczy, że Aleksandrowitch się "wciela"? Pierwsze sceny spektaklu - w telewizyjnej garderobie - okazują się psychodramą w ramach grupowej terapii. Chwilę potem zamiast pewnej siebie dziennikarki, jej matki i współpracowników widzimy w ludziach na scenie postaci siedzące na krzesełkach mityngu AA. Zwracają się do siebie autentycznymi imionami występujących w spektaklu aktorów. Jest matka po przejściach, jest korporacyjny wilczek, jest sfrustrowany nauczyciel po czterdziestce.

Wkrótce następuje kolejna przewrotka - aktorzy wychodzą z roli pacjentów. Opowiadają o swoich "studyjnych" wizytach na spotkaniach AA w ramach przygotowania do roli, trudnościach powiedzenia w teatrze czegoś poważnego, na poważnie, bez ironii, która wkrada się tu co chwilę. Kwestia autentyczności historii, które usłyszeliśmy przed chwilą, pozostaje nierozstrzygnięta. Przykładowo, może ktoś zapomniał dziecka w taksówce, a może nie. Ale przecież raczej nie, prawda?

W każdej z tych warstw scenicznej układanki kaliscy aktorzy (Aleksandrowicz, Izabela Beń, Dawid Lipiński, Marcin Trzęsowski, Izabela Wierzbicka) są przekonujący, precyzyjni, powściągliwi. Zawieszeni między wstydliwym wyznaniem a czarnym humorem.

Brzmi na przekombinowane? Spokojnie - "Najgorszy człowiek na świecie" to spektakl klarowny. Gra z poziomami fikcji jest charakterystyczna dla teatru Smolar. Podobnie zresztą, jak czynny udział aktorów w przygotowywaniu scenariusza przedstawienia.

Tak było np. w jej "Dybuku" z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, gdzie aktorzy wcielają się w gimnazjalistów inscenizujących klasykę dramatu jidysz w szkolnym teatrzyku. W "Pinokiu" z warszawskiego Nowego reżyserka pokazała, jak zrobić prostą, minimalistyczną i mądrą baśń bez multimedialnych fajerwerków, traktując zarazem poważnie dziecięcego widza.

Z kolei w "Aktorach żydowskich" z Teatru Żydowskiego w Warszawie Smolar dała swoim bohaterom i wykonawcom zarazem szansę opowiedzieć o historii ich wyjątkowej instytucji, ironicznie zmierzyć się ze stereotypami, towarzyszącą żydowskiej scenie opinią skansenu. Reżyserka razem z dramaturgiem Michałem Buszewiczem mieli okazję przyjrzeć się Teatrowi Żydowskiemu od środka, ale jako przybysze z zewnątrz.

Gdzie jest granica

W "Najgorszym człowieku na świecie" nawias wielowarstwowego teatru w teatrze pozwala uniknąć kiczu naiwnie "realistycznego" odgrywania choroby alkoholowej, a zarazem kaznodziejskiego tonu.

Jednocześnie wprowadza temat niepewnej granicy, cienkiej linii między "normalnością" a problemem, między rzeczywistością a fikcją. A chyba o cienkie linie w alkoholizmie chodzi.

Na wieczorne piwo ze spektaklu w kaliskim teatrze niektórzy wychodzili z pewną dozą niepewności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji