Matka Stenka
Bertolt Brecht, Matka Courage i jej dzieci, reż. Michał Zadara, Teatr Narodowy w Warszawie.
Sztuka Brechta powstała we wrześniu 1939 r. pod wpływem wybuchu drugiej wojny światowej. Pokazuje koszmar wojny od mniej typowej strony — biznesowej. Wtedy to brzmiało obrazoburczo: zamiast pojęć typu Bóg, honor, ojczyzna, padały ceny, a dla głównej bohaterki nie było ważne, kto wygrywa, tylko czy jest wypłacalny. Na końcu i ona jednak płaciła wysoką cenę, jak każdy zwykły człowiek zaplątany w wojenną zawieruchę. Dziś, choć strach przed wojną w naszej części świata jest z roku na rok coraz silniejszy, myśl Brechta i towarzyszące jej rozważania na temat współwiny każdego z nas za obrót spraw na świecie — nie mają już dawnej świeżości. Na pewno zaś nie są w stanie usprawiedliwić ponadtrzygodzinnego spektaklu, pełnego postaci granych na granicy szarży i rodzajowych scenek (często bezsensownie celebrowanych, jak rąbanie drewna czy negocjacje z wojskowymi patrolami), przerywanych, zgodnie z oryginałem, songami. Mało przekonująca jest też wizja pogrążonej w wojennym chaosie Polski z 2025 r. Kamera powoli filmuje stojącą z boku sceny makietę miasta z częściowo zburzonymi i spalonymi budynkami, w tym Żaglem Libeskinda. Niemrawe siły Unii Europejskiej zostają w pewnym momencie wyparte przez równie pozbawione energii wojska katolickie.
Danuta Stenka jest wspaniałą aktorką i dla jej kreacji Courage — kobiety, która wie, że nie może sobie pozwolić na chwilę słabości, dać upustu uczuciom, bo zginie, a wraz z nią jej najbliżsi — warto spektakl w Narodowym obejrzeć. Dla Stenki i wygłaszanych przez nią zdroworozsądkowych myśli na temat natury ludzkiej, które wciąż brzmią świeżo i aktualnie, jak te o korupcji, która oznacza człowieczeństwo.