Artykuły

Kraków. Krzysztof Globisz wraca na scenę, na Boskiej premiera "Wieloryb the Globe"

"The world is the stage. My brain is the stage. I am the stage" - mówi Krzysztof Globisz w sztuce "Wieloryb the Globe". Wieloryba ocean wyrzuca na brzeg. Znajdują go działaczki greenpeace'u. Co właściwie można z nim zrobić?

"Wieloryb the Globe" to metafora. Przedstawienie powstaje z inicjatywy dawnych studentów Globisza. Chcieli zerwać z własnym poczuciem bezczynności po tym, jak doznał udaru.

Aktor zasłabł podczas nagrywania "Martwych dusz" w radiowej Dwójce w lipcu 2014 roku.

Przez kolejne tygodnie, później miesiące, nie tylko najbliżsi zaciskają kciuki za jego powrót do zdrowia. Organizowane są zbiórki funduszy na jego rehabilitację. Informacji o jego stanie zdrowia jest jednak niewiele. Ostatnie miesiące to przełom. Rehabilitacja przynosi efekty, a aktor stopniowo pokonuje afazję i częściowy paraliż. To też czas, gdy jego byli studenci postanawiają stworzyć spektakl z myślą o nim. Chcą, żeby wrócił na scenę.

Krzysztof Globisz zagra Wieloryba, któremu ratunkowe songi zaśpiewają Marta Ledwoń i Zuzanna Skolias, jego byłe studentki. Muzykę przygotowują wspólnie z Antonisem Skoliasem.

Globisz sięgnie po harmonijkę, bo podobno wieloryby to jedne z najbardziej gadatliwych stworzeń i porozumiewają się, wydając dźwięki przypominające piosenki. Harmonijka pomaga mu też, gdy ma kłopoty z mówieniem. - Szukamy słów wspólnie z Krzysztofem - zapowiada reżyserka Eva Rysova.

Premiera odbędzie się 9 grudnia w Łaźni Nowej w Nowej Hucie.

Krzysztofa Globisza powrót na scenę

Zapowiedzią powrotu Krzysztofa Globisza do teatru był jego udział w jubileuszowym "Hamlecie" na krakowskiej Scenie STU. Z okazji 15-lecia spektaklu w grudniu ubiegłego reżyser Krzysztof Jasieński zgromadził aktorów grających w spektaklu na przestrzeni lat. Globisz - odtwórca roli Klaudiusza w pierwszej wersji spektaklu z 2000 roku - wygłosił tego wieczoru tylko symboliczne kwestie Klaudiusza. Mówił ze specjalnie przygotowanego miejsca na balkonie, bo na powrót na scenę było jeszcze za wcześnie. To była wzruszająca chwila. Owacje publiczności sprawiły, że na chwilę przerwano spektakl.

Może to zamiłowanie Globisza do czworonogów, może to ten rower, którym jeździł po krakowskich Plantach sprawia, że jest krakowianom tak bliski? Może to zasługa jego życzliwości - jest jednym z nielicznych aktorów, do którego ludzi tak ciągnie, którego tak chętnie zagadują.

Czy to zasługa wielu ról dużych i małych, w tym adwokata Piotra Balickiego w "Krótkim filmie o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego albo Majora Płuta w "Panie Tadeuszu" Andrzeja Wajdy? Może to kreacje w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, z którym związany jest od ponad 30 lat?

Grał tam m.in. u Jerzego Jarockiego (to role u niego stworzone później uznaje za najważniejsze), Krystiana Lupy, Iwana Wyrypajewa i Jana Klaty, za którego dyrektury stał się filarem teatru. A była i przed tym, zaraz po szkole, ważna rola w "Ameryce" Kafki w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego we Wrocławiu. Były też realizacje w Teatrze Telewizji, w radiowych słuchowiskach. Jedno z ostatnich tego typu wyzwań, "Nienawidzę" zrealizowane w 2014 roku w Radiu Kraków wspólnie z Cezikiem.

To chyba jednak nie to. Bo role były pisane pod Globisza już znacznie wcześniej. To na punkcie anioła Giordano skrojonego na potrzeby "Anioła w Krakowie" Artura Więcka w 2002 roku publiczność oszalała.

Tak, to rola tego misiowatego, niebanalnego, niepokornego i cudownie zdziwionego światem Giordana sprawiła, że stał się bliski dla tak wielu. Kilka lat później powstała kontynuacja filmu "Zakochany anioł".

Kwietniowy powrót Krzysztofa Globisza na scenę Narodowego Starego Teatru jest przełomowym wydarzeniem.

Gra w spektaklu "Podopieczni" według Elfriede Jelinek, w którym scena zamienia się w tratwę dla uchodźców w ratunkowych kamizelkach.

W spektaklu Krzysztof Globisz mówi do dźwięków "Pasji wg świętego Mateusza" Bacha o "prawdziwości cierpienia". To przewrotny monolog, bo nie idzie w nim o cierpienie w sensie uniwersalnym, ale o krytykę tego, po jakiego typu wzruszenia najchętniej sięgamy. Aktor mówi wciąż z trudem, ale nie traci ekspresji scenicznej. Jeśli brakuje mu słowa, dodaje coś od siebie uśmiechem, miną, odpowiednim podkreśleniem.

- Zaprosiliśmy Krzysztofa na naszą uchodźczą tratwę, gdyż uznaliśmy, że jego obecna kondycja nie odbiera mu przecież prawa do bycia aktorem, aktorem posługującym się tylko nieco innymi środkami ekspresji - tłumaczył reżyser Paweł Miśkiewicz.

Badając nieistniejące języki

Ostatnie miesiące to nie tylko powrót Krzysztofa Globisza na scenę, ale też do własnych studentów w PWST. Prowadzi z nimi zajęcia z niewerbalnych środków wyrazu. Dawni studenci przypominają, że ten temat fascynował go od dawna. Wspominają, jak na zajęciach kazał im porozumiewać się w wymyślonych językach.

W "Notatkach o skubaniu roli" - książce z 2010 roku - wyjaśniał:

Myślimy językiem, język tkwi w głowie. Fascynuje mnie afazja: odwrotność mowy, bezmowie, zanik słów. Ta patologia komunikacji jest dla aktora równie ważna w zrozumieniu procesu mówienia, wynika z niej pewna dramaturgia, model ekspresji. To, co niewypowiedziane, ale wyrażone, trafia na grunt jakiegoś działania.

Mateusz Pakuła przytacza jej fragmenty w swojej sztuce "Wieloryb The Globe".

Dramatopisarz przypomina spotkanie w Brnie z Evą Rysovą, w trakcie którego narodził się pomysł na spektakl.

- Rzuciłem w żartach: niech Globisz będzie wielorybem - przed chorobą kojarzył mi się z jakimś monstrualnym niedźwiedziem, albo właśnie wielorybem - a Zuzia i Marta będą działaczkami Greenpeace'u, które próbują go ratować, polewając wodzą i śpiewając mu piosenki. Przez długi czas mieliśmy poczucie, że choć pomysł jest świetny, to jego realizacja chyba nierealna. Ale zaczęliśmy o tym opowiadać i reakcje były bardzo pozytywne - tłumaczy. -

Globisz nie wiedział o pomyśle, bo nie chcieliśmy mu zawracać głowy, dopóki nie było to realne. Byliśmy zestresowani, nie wiedzieliśmy, jak zareaguje na nasz pomysł. Krzysztof niewiele mówił, głównie potakiwał, ale w pewnym momencie wyraźnie wypowiedział zdanie: "Wieloryb chcę".

Wyczuć wieloryba

Na próbach podobno jest bardzo zabawnie, a to zasługa głównie Krzysztofa Globisza, którego nie opuszczają pozytywna energia i poczucie humoru.

Globisz od zawsze miał szalone pomysły. Teraz robi z nami szaloną sztukę. To ten sam Krzysztof Globisz, tylko aktualnie stopniowo pokonuje afazję - opowiada Mateusz Pakuła.

Realizatorzy zwracają uwagę na imponujące postępy aktora. - Ta sztuka nie ma racji bytu bez Krzysztofa Globisza. Pracujemy nad spektaklem od połowy września i od tego czasu wzrasta łatwość, z jaką Krzysztof mówi. On sprawia, że to my musimy za nim nadążać - mówi Ewa Rysova, reżyserka sztuki. - Globisz w tym spektaklu występuje w podwójnej roli: gra Wieloryba, ale też samego siebie. Świetnie wyczuwa tę sztukę, dlatego to, co proponuje, jest ciekawe i, mówiąc kolokwialnie, do wzięcia.

Rysova zwraca uwagę na to, co ją szczególnie fascynuje w tym tekście. - Mamy Wieloryba i wojowniczki o lepszy świat. Gdy dochodzi do poznania, okazuje się, że sytuacja nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać. Może nam się wydawać, że komuś pomagamy, że wiemy lepiej - przypadek dziewczyn. Ale to bzdura. Bo co my wiemy o wielorybach? I kto tu właściwie komu pomaga? - zastanawia się Ewa Rysova.

Realizatorzy zapewniają, że te i inne wątpliwości nie będą jednak miały sentymentalnego charakteru.

- Niedawno braliśmy udział w wywiadzie - dodaje reżyserka. - Podczas gdy Agnieszka Globisz opowiadała, jakie to super, że byli studenci realizują taki projekt, Krzysztof ostentacyjnie ziewał. To było absolutnie to! My nie proponujemy jakiegoś seansu terapeutycznego, na który zapraszamy widzów, a w grze Globisza nigdy nie było łzawo.

Już jutro w "Magazynie Świątecznym" będzie można przeczytać "Wracam bez słów" pierwsza rozmowa z Krzysztofem Globiszem po udarze.

"Wieloryb the Globe"

Sztuka Mateusza Pakuły w reż. Ewy Rysovej będzie miała premierę na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Boska Komedia" w Krakowie. Przedstawienie powstaje w koprodukcji Łaźni Nowej w Krakowie, festiwalu Boska Komedia oraz Teatru Starego w Lublinie. Premiera odbędzie się 9 grudnia o godz. 20 w Łaźni Nowej (os. Szkolne 25). Spektakle przedpremierowe 7 i 8 grudnia o godz. 19. Premiera w Teatrze Starym w Lublinie zaplanowana jest na 6 stycznia. Bilety: 35-60 zł

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji