Artykuły

Czarna owca ojca dyrektora

"Darkroom" Przemysława Wojcieszka - wielka rzecz o tolerancji. Rozmaitości i Le Madame zaczynają blednąć przy Polonii. W teatrze Krystyny Jandy powstał kolejny ostry spektakl - zjadliwa groteska z Rodziną Radia Maryja w tle.

Wśród scen niezależnych, którymi sypnęło w Warszawie, działający od czterech miesięcy teatr Polonia wyrasta na osobny fenomen. To teatr utrzymywany z prywatnych pieniędzy (i przez sponsorów), a mimo to nienastawiony na masowego widza, zwabianego farsą i muzyczką.

Krystyna Janda staje do walki o publiczność z oryginalnym, szokującym i podanym na wysokim poziomie repertuarem. Pytanie - czy tym razem nie za wysoko podniosła przyłbicę?

Dopaść staruszkę

"Darkroom", tak jak i poprzednie premiery w Polonii, odbiega od wyjściowego materiału, jakim jest za każdym razem książka autorki z Europy Środkowo-Wschodniej.

Powstał na motywach prozy Rujany Jeger, mieszkającej w Wiedniu Chorwatki, która nie łapie raczej w swoim radiu rozgłośni ojca Rydzyka i nie balowała w warszawskich klubach dla gejów. Klub klubem, wszystkie są podobne, ale Radio Maryja jest jedno i kochają je rzesze. Rzesze polskich rozmodlonych staruszek, na które chętkę ma dziadek Stanisław (Jerzy Łapiński), cudzołożnik i hazardzista. Aby mieć szansę którąś dopaść, dołącza do Rodziny Radia Maryja i chcąc uwiarygodnić swą nieco szemraną osobę, pikietuje pod klubami dla gejów.

Los sprawi, że niebawem pozna bywalca tych klubów Łukasza (Rafał Mohr) i pomoże mu naprawić przechodzący kryzys związek z pewnym architektem (Arkadiusz Janiczek). Gdy dziadek Stanisław będzie rozmawiać przez telefon z ojcem dyrektorem, ci dwaj połączą się za jego plecami w namiętnym pocałunku...

Dom odmieńców

Choć publiczność w Polonii najżywiej reaguje na żarty wokół Rodziny Radia Maryja, a wnuczka Stanisława Lena (Maria Seweryn) w pierwszym odruchu wyrzuca dziadka z domu za brednie, jakie wygłasza pod gejowskim klubem, to "Darkroom" ma w rzeczywistości bardzo ciepłą i mądrą wymowę.

Podobnie jak poprzednie spektakle Przemysława Wojcieszka, dotyka problemu tolerancji, zderzenia ze sobą osobnych światów, które tylko z pozoru są hermetyczne. W miejscu, w którym dochodzi do rozmowy, zwykłego ludzkiego gestu, gdzie w grę wchodzą uczucia, tam ściana zaczyna pękać. A miejscem tym jest w "Darkroomie" dom młodego małżeństwa, które z trudem radzi sobie z szarówką codzienności, ale przyjmuje pod dach dwóch odmieńców (geja i czarną owcę w Rodzinie), jeszcze bardziej zagubionych niż Lena i Robert (Karol Wróblewski).

Gospodarze są zresztą, nieco niesprawiedliwie, mało zajmujący i raczej pozostający w tle Łukasza i Stanisława. Gej i postrach owieczek ze stadka ojca Rydzyka mają fantazję, mocne przeżycia, poczucie humoru i urok osobisty. Lena i Robert - zeszyty do poprawienia, teczkę z CV pod pachą i mycie zębów. Cały czas skwaszeni, bezbarwnie ubrani, zabiegani. Karaoke, ulubione zajęcie Łukasza i Staszka (poza wiadomym), to nie dla nich. Śpiewają raczej cienkim głosem.

Ludzie zza ściany

Mimo tej zbyt dużej dysproporcji Wojcieszek, nagrodzony niedawno Paszportem Polityki, jeszcze raz udowodnił, że jest jedynym polskim reżyserem młodego pokolenia, który potrafi wiarygodnie i z wdziękiem opowiadać o świecie współczesnym, koncentrując się na małym jego wycinku, na zwykłych ludziach zza ściany. Mówi do widza prostym, naturalnym językiem, a jego spektakle są fachową, dobrze pomyślaną, robotą. Od "Made in Poland", przez "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię", po "Darkroom" coraz lepszą robotą.

Celne strzały

Perłą tego spektaklu jest Rafał Mohr. Celny w każdej rzuconej kwestii (wzbudzając raz po raz śmiech widowni, który tak lubi Wojcieszek), zmysłowy w każdym ruchu i geście, wzruszający jako król karaoke, gdy śpiewa przeboje Violetty Villas i Ewy Demarczyk (swoją drogą ciekawie zaaranżowane).

Nie ma zresztą w tym spektaklu złych ról. Świetnie dopełnia tandem gej bigot Jerzy Łapiński, grając dziarsko i z błyskiem w oku, z miejsca zdobywając sympatię publiczności.

Maria Seweryn stworzyła przejmującą, choć dyskretnie zarysowaną postać rozczarowanej życiem, ale silnej dziewczyny. Lena ma charakter i to widać w każdym jej wejściu czy raczej przemknięciu się przez scenę. Niełatwe zadanie mieli Wróblewski i Janiczek, którzy do zagrania mają najmniej (Wróblewski, bo Robert z założenia jest mało ciekawy, Janiczek, bo gra postać epizodyczną), ale i oni zaznaczają swoją obecność w spektaklu. Słowem - w Polonii znów sukces, a co ważniejsze - pomysł i odwaga.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji