Artykuły

Bułka w koncertowej roli

Po dwunastu latach od premiery kultowego Cholonka, w teatrze Korez w Katowicach powstał kolejny spektakl o Śląsku i w śląskiej gwarze. To monodram Mianujom mie Hanka w reżyserii Mirosława Neinerta, ze znakomitą rolą Grażyny Bułki.

Jest to jednak spektakl zupełnie inny od rubasznego, choć też miejscami poważnego przedstawienia na podstawie prozy Janoscha.

Niewielka scena Korezu właściwie ogołocona została ze scenografii. Na jej przedzie ustawiono dwa krzesła. Pomiędzy nimi ryczka służąca za malutki stolik. Na jednym krześle zasiądzie aktorka, na drugim leży kobiecy śląski kostium. Co jakiś czas, na czarnym tle ustawionym na horyzoncie sceny, migać do nas będą delikatne akwarele namalowane ręką Grzegorza Chudego, malarza i muzyka z zespołu Beltaine.

Obrazki są pastelowe, ale życie Hanki, bohaterki monodramu, w którą koncertowo wciela się Grażyna Bułka, już nie jest takie kolorowe. Właściwie było nieustannym pasmem nieszczęść, bo też kobiecie przyszło żyć w bardzo niewdzięcznych czasach. Jej życiorys jest przykładem tego, jak historia odciska swoje piętno na indywidualnych losach ludzi — jeśli nie zabiera im życia dosłownie, to sprawia, że jest ono niezwykle dramatyczne. Hance los zabrał większość bliskich jej osób, każąc doświadczać całego bólu z tym związanego.

Urodziła się pod koniec XIX stulecia we wsi pod Pszczyną. Jako młoda kobieta przeprowadziła się do wujostwa do Katowic. Tam założyła rodzinę, ale niedługo cieszyła się rodzinnym szczęściem. Ledwo co wydała na świat synka, jej mąż poszedł na front I wojny światowej, gdzie zginął, walcząc po stronie niemieckiej. Kolejna wojna zabrała jej o wiele więcej. Drugiego męża, który był zagorzałym zwolennikiem Polski, oraz dwóch synów z następnego małżeństwa, wcielonych do Wehrmachtu.

Po wojnie losy Hanki w komunistycznej Polsce również nie były łatwe. „Podwójną tożsamość rodziny" odpokutowała w obozie na Zgodzie z dwójką najmłodszych synków, z których jeden zginął później jako młody górnik, pracując dla „Rusa" (w sumie miała pięciu synów).

Starość upływała jej samotnie, gdyż ocaleli z wojennej pożogi dwaj synowie wyemigrowali do Niemiec. Polska ich zawiodła, ale Hanka, przywiązana do swojego miejsca na ziemi, którym jest Śląsk, wyjechać nie chciała. Urodziła się bowiem nie Polką i nie Niemką, ale właśnie Ślązaczką. I tu chce dokonać swojego żywota. Jej losy w pełni zrozumieją prawdziwi Ślązacy. A kto „nie jest stąd", być może po obejrzeniu monodramu będzie chciał wreszcie poznać historię tej ziemi i ich mieszkańców.

Monodram Mianujom mie Hanka wyreżyserował Mirosław Neinert. Jego reżyseria jest oszczędna w warstwie przedstawieniowej, ale pewnie sporo pracy poświęcił wspólnie z Grażyną Bułką na przygotowanie samego tekstu. Scenariusz spektaklu powstał bowiem na podstawie Opowieści górnośląskiej Alojzego Lyski. Autor przygotował ów tekst jako jeden z możliwych scenariuszy wystawy dotyczącej historii Górnego Śląska. Trzeba było przystosować go na potrzeby sceny. Udało się świetnie, a owa sceniczna asceza monodramu szalenie służy temu, co aktorka powoli i z namysłem wypowiada piękną, śląską gwarą. Przez prawie półtorej godziny słuchamy jej jak zahipnotyzowani. Nie spuszczamy z niej wzroku. W pewnej chwili zbędne wydają się nawet te urocze akwarele ponad jej głową.

Bo Grażyna Bułka roli Hanki właściwie nie kreuje. Ona po prostu jest nią na tej scenie. I ta obecność robi na nas bardzo duże wrażenie. Nie ma tu ani wystudiowanych póz, ani sztucznych łez. Jest prawda. I jest ona możliwa, ponieważ — jak sama aktorka przyznaje w licznych wywiadach — losy Hanki odzwierciedlają po części losy jej własnej rodziny. Dlatego nie musi zdobywać się na grę, „wystarczy", że uruchomi machinę swojej pamięci.

Jest to oczywiście niełatwe, widać, ile to wspominanie i „niegranie" Bułkę kosztuje. Łzy i wzruszenie są prawdziwe po obu stronach scenicznej rampy. Aktorka jest w roli Hanki w opozycji do komicznej Świętkowej z pamiętnego Cholonka. Ale też troszkę jakby z nią koresponduje — chociażby poprzez podobny kostium sceniczny i zawikłane losy rodziny, której jest założycielką. Znać też, że w młodości jej bohaterka była podobnie silna i temperamentna, ale takie chyba są właśnie śląskie kobiety.

Mianujom mie Hanka to kolejny ważny głos na temat Śląska i Ślązaków. Poruszający i intymny. Prosto i dobitnie wyjaśniający, o co w tym całym zamieszaniu chodzi. I będący — z drugiej strony — elegią o odchodzeniu. Człowieka, ale i całego regionu, który powoli zmienia się na naszych oczach.
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji