Artykuły

Kultura polska i kultura lewicowa

Ludzie wierzący także mają prawo uprawiać sztukę i móc być jej odbiorcami, choć według autorki tekstu "Kultura polska w służbie kultu" - zdecydowanie nie - pisze Tomasz A. Żak po tekście Agaty Diduszko-Zyglewskiej.

Metoda "kopiuj-wklej i nie zapomnij wyciąć tego, co ci nie pasuje", to standard tych, którzy udają dziennikarzy, a tak naprawdę są funkcjonariuszami frontu ideologicznego. Pani Agata Diduszko-Zyglewska, reprezentująca skrajnie lewicowe środowisko Krytyki Politycznej, w tekście "Kultura polska w służbie kultu" ("Dziennik opinii" z 21. 11.) wyraziła swoją skrajnie lewicową opinię na temat Polski współczesnej, korzystając właśnie z tej metody.

Jest to o tyle pouczające, że organizacja, którą reprezentuje, plakatuje się m.in. hasłem "walki z kulturowym wykluczeniem". Tymczasem niezwykle emocjonalny i przymiotnikowy wywód pani Agaty takowe wykluczenie proponuje w stosunku do wszystkiego, co autorce się "nie widzi". A "nie widzi" się wszystko, co kojarzy się jej z Prawem i Sprawiedliwością oraz Jarosławem Kaczyńskim.

Pani Agata, przedstawiająca się, jako matka-feministka (sic!), chce wykluczyć (tutaj będę wymieniał po kolei, wyławiając jej propozycje z poszczególnych akapitów jej tekstu):

- Jarosława Kaczyńskiego;

- Instytut Adama Mickiewicza i jego nowego dyrektora, Krzysztofa Olendzkiego:

- Wicepremiera, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotra Glińskiego;

- nowego dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, Cezarego Morawskiego;

- Teatr Nie Teraz z Tarnowa i jego spektakl "Powrót Norwida";

- Redakcję Wiadomości TVP;

- Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej;

- filmy "Historia Roja" i "Smoleńsk";

- Ewę Stankiewicz;

- Grzegorza Brauna;

- obecną telewizję publiczną i radio publiczne w całości;

- ojca Tadeusza Rydzyka;

- Muzeum św. Jana Pawła II i Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Świątyni Opatrzności;

- św. Jana Pawła II;

- św. Faustynę Kowalską;

- Światowe Dni Młodzieży;

- Kościół katolicki w ogólności.

Gdyby ktoś jeszcze nie do końca wiedział, o co chodzi, to wyjaśniam, że artykuł pani Diduszko-Zyglewskiej dotyczy podsumowania roku w polskiej kulturze.

Matka-feministka, że zacytuję Cypriana Kamila: "uwierzgła i z obcasa potraktowała" Teatr Nie Teraz, autorów spektaklu "Powrót Norwida". Najpierw kłamiąc spreparowanymi cytatami, a później mijając się z prawdą, co do występu TNT we Wrocławiu. Pierwsza z dwóch zaplanowanych prezentacji odbyła się przy komplecie widowni. Druga została odwołana przez organizatora. Czy powodem była mała sprzedaż biletów - nie wiem. To wersja oficjalna. Jak byłoby na występie - nie wiadomo.

Ciekawszym wydaje się jednak spreparowany tendencyjnie przez autorkę wątek dotyczący misji TNT, którą definiuje zdanie z FB teatru: "Odwołuje się [teatr] do tradycji narodowych i katolickich". Nie częste to odwołanie we współczesnej polskiej sztuce, a wśród teatrów chyba jedyne. Jeżeli do tego dodamy, iż TNT to jedna z najstarszych w Polsce scen alternatywnych i to z konkretnym, niebagatelnym dorobkiem, to chyba warto takiemu zespołowi przyjrzeć się lepiej, niż poprzez kompleksy czy obsesje animatorki kultury "od Sierakowskiego", którego działania wciąż finansuje "pisowskie" Ministerstwo Kultury i dziedzictwa Narodowego.

Próby znalezienia katolickiego porządku w ofercie dzisiejszych twórców kultury zdają się być szukaniem przysłowiowej igły w stogu siana. To po pierwsze wynika z ignorancji dogmatycznej, a nawet wręcz katechizmowej artystów oraz wszelkich organizatorów tzw. rynku sztuki. Po drugie jest efektem wieloletniego niedopuszczania ludzi wierzących i ich dzieł do kulturowego mainstreamu kreującego mody i tendencje w wymiarze makrospołecznym. Nie trudno potem obśmiewać getto Radia Maryja czy katakumby, w których wegetują tacy jak TNT.

Tymczasem artysta w kościele i w Kościele, to nic nowego. Korzystanie z dzieł sztuki, aby Pana Boga wielbić estetycznie najpiękniej, to także odwieczny standard. Podobnie zresztą, jak edukacja i apostolat poprzez sztukę. Niemało też jest błogosławionych i świętych, którzy i rozumieli sztukę i używali dzieł artystycznych na drodze prowadzenia ludzi do zbawienia.

Święty ksiądz Jan Bosko uważał, że teatr ma pouczać i pomagać w przyjmowaniu prawd wiary i moralności, jako swoje, bo teatr tłumaczy na prosty język pojęcia dogmatyczne, często abstrakcyjne. To piękne, co powiedział święty ksiądz od teatru. W mojej, już kilkudziesięcioletniej teatralnej praktyce, widzę coraz wyraźniej, jak te stwierdzenia są fundamentalnie oczywiste.

Czas sięgnąć do programowego tekstu TNT dotyczącego tradycji, który - pocięty do bólu przez panią Agatę - posłużył do przyprawienia temu teatrowi gęby.

"Tradycja to zgoda na przeszłość, bez której by nas nie było. Bez której nie bylibyśmy tacy, jacy jesteśmy. To szacunek do tego, co z przeszłości, co czyni nas lepszymi. To korzystanie z tej przeszłości. Kiedy sięgamy w teatrze do starych obrzędów; kiedy śpiewamy stare pieśni, uczymy się dawnych tańców; ćwiczymy ciało zgodnie ze starymi regułami sztuk walki, to potwierdzamy wielką kreatywną wartość przeszłości. Jeżeli z tych wypraw w świat naszych dziadów nie wyciągamy wniosków, a tylko stroimy się w etnologiczne konteksty niczym w jarmarczne błyskotki, to jesteśmy tylko barbarzyńcami, powierzchownymi odpustowymi błaznami.

W kulturze europejskiej, w sztuce białego człowieka, najważniejszy jest Bóg. Naszą Europę ukształtował katolicyzm, a więc wiara w mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jedyną świętą księgą jest Biblia, czyli Stary i Nowy Testament. Jedynym prawem jest Dekalog. A teatr jest po to, aby zmieniać świat. Jeżeli teatr ma zmieniać świat, to jego twórcy muszą najpierw zmienić siebie. A te wszystkie zmiany muszą uszanować jedną fundamentalną zasadę - nie dopasowuje się Boga do czasów nam współczesnych; to my, współcześni, mamy się dopasować do Boga i do Tradycji, która jest związana z naszą wiarą i wszelkimi przejawami chrześcijańskiego kultu. Tak jak czynili to nasi przodkowie".

I może wystarczą te dwa akapity, bo sens - jak sądzę - jest tutaj jednoznaczny. Ludzie wierzący także mają prawo uprawiać sztukę i móc być jej odbiorcami, choć według autorki tekstu "Kultura polska w służbie kultu" - zdecydowanie nie.

Zanim zakończę, jeszcze jedna myśl. Zwrócono mi uwagę niedawno na zawarte w tym teatralnym credo TNT sformułowanie - "sztuka białego człowieka". Oczywiście, w świecie zniewolonym poprawnością polityczną takie zdanie to już "rasizm". Tymczasem, jako autor tych słów, użyłem ich po prostu z przekory wobec rozszerzającej się sfery głupoty, która każe człowieka o czarnej skórze nazywać "afroamerykaninem", a przecież jeszcze niedawno każde dziecko w Polsce wiedziało, że "Murzynek Bambo w Afryce mieszka i fajny jest z niego koleżka". Jest i druga inspiracja: 10-tomowa kongenialna historia malarstwa autorstwa Waldemara Łysiaka, w której tytule autor wyjątkowo celnie użył właśnie tego zwrotu - "Malarstwo białego człowieka". Wyjątkowo celnie, bo w rzeczywistości, to właśnie ludzie o białej skórze (i to w większości wierzący) byli przez wieki całe kreatorami wartości estetycznych w malarstwie i są twórcami jego kanonów i klasycznych dzieł. Żałosnymi jawią się dzisiejsze, bolszewickie w swej naturze próby pisania nowej historii sztuki. Ten bełkot postmodernistycznych krytyków i lewacko nakręconych magistrów nie omija też historii teatru i także na tym gruncie kłamie "w żywe oczy". I to jest powód trzeci - fakty.

Przypomnijmy sobie Sofoklesa czy tych, którzy podróżowali wozami średniowiecznych wagantów. Podajmy, jako przykład, geniusza ze Stratfordu albo polskich romantyków. I zupełnie bez nawiasu powiedzmy, że oni wszyscy byli biali, tak jak i ci, którzy w XX wieku dokonali wielkiej reformy teatru oraz ci, którzy poszli jeszcze dalej (i idą!), stając się punktami odniesienia dla całego dzisiejszego teatralnego świata. Biały jest Wilson i biały jest Staniewski. Biały był Brecht oraz Piscator. Zdecydowanie biali byli Artoud i Stanisławski, choć ten ostatni tworzył też w Czerwonej Rosji. Biały jest Brook, białymi byli Kantor i Grotowski. Biały jest Barba, a na dodatek to katolik Nieśmiało dodam, że białymi są także i Lupa, i Warlikowski, i Klata, i nawet Demirski ze Strzępką. Biała jest również pani Agata Diduszko-Zyglewska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji