Artykuły

Aktorzy i dzieci czyli o nowościach w Państwowym Teatrze Lalek

Wiele już było adaptacji scenicznych znanej bajki Collodiego - "Pinokio". Toteż byłem niezmiernie zdziwiony, kiedy dowiedziałem się, że raz jeszcze podjęto się tego trudu. Tym razem w Wałbrzychu.

W jakim celu? No bo zgoda - bajka jest ciekawa, posiada wiele wartości dydaktycznych, bawi i uczy. Ale przecież można było postarać się o jedną z wielu wersji scenicznych "Pinokia" i przygotować sztukę znacznie szybciej, bez wielkiego trudu. Dlaczego więc?...

Dlaczego? Zrozumiałem, kiedym sobie obejrzał pierwsze przedstawienie. Nawet nie trzeba być wielkim znawcą teatru lalek, by od razu zorientować się o co chodziło Januszowi Tańskiemu, autorowi scenariusza i reżyserowi sztuki.

Dwa są momenty godne podkreślenia w bajce scenicznej Tańskiego. Pierwszy - to wprowadzenie na scenę obok lalki, również żywego aktora. Drugi moment (bardzo ważny) - jest częściowym wynikiem momentu pierwszego oraz odpowiedniego układu scenariusza. Mam tu na myśli żywy kontakt sceny z widownią.

Udało się Januszowi Tańskiemu i zespołowi aktorskiemu wciągnąć dziecięcych widzów do udziału w sztuce i ten właśnie moment uważam za godny specjalnego podkreślenia. Dzieci nie są tu zwykłymi widzami. Dzieci nie tylko przeżywają przygody ulubionego pajaca "Pinokia". Dzieci wpływają również - tak im się przynajmniej wydaje - na tok akcji w sztuce.

Robiły to zresztą, a raczej usiłowały to robić we wszystkich granych przedtem sztukach. Jednakże ich głośne uwagi rzucane w kierunku sceny nigdy nie pokrywały się, lub pokrywały bardzo rzadko z intencjami autorów scenariuszy.

Wykorzystał z powodzeniem te dziecięce pragnienia Janusz Tański w swojej wersji "Pinokia". I dobrze zrobił. Przekonałem się o tym, kiedy obserwowałem rozpłomienione twarzyczki dzieci, odpowiadające na rzucane ze sceny pytania. Wyglądało to mniej więcej tak:

Pinokio: - Słuchajcie dzieci - powiedzcie mi czy w szkole jest dobrze?

Dzieci: - Dobrze... bardzo dobrze... my bardzo lubimy swoją szkołę... tylko trzeba się uczyć...

Pinokio: - A czego uczą w szkole?

Dzieci: - Czytać... pisać...

Pinokio: - No i jeszcze czego?

Dzieci: - I rachować... robimy zabawki... itd.

Kontakt z widownią trwa w ciągu całego spektaklu. Trzeba widzieć te zaczerwienione twarzyczki dzieci, by zrozumieć z jakim przejęciem rzucają w stronę Pinokia ostrzeżenia, by nie słuchał namów złego lisa i złego kota, lecz wracał co rychlej do swego ojca Dżepetta i do szkoły.

Wystawienie "Pinokia" w wersji scenicznej Janusza Tańskiego jest jeszcze jednym dowodem sporych ambicji wałbrzyskiego Teatru Lalek.

Co można opowiedzieć o samej grze aktorskiej? Wiele było zrozumiałej tremy, kiedy przyszło tak "oko w oko" starać przed widownią aktorom, przeważnie młodym i nie przyzwyczajonym do tego rodzaju występów. Prawdziwą niespodziankę sprawił Kazimierz Ostrowicz w roli Ogniojada i lisa. Okazuje się, że jest to aktor niepośledniej miary, mogący z powodzeniem występować również w sztukach dla "dorosłych". Jego kreacja Ogniojada może zadowolić najwybredniejszego nawet widza.

Dobrze zagrała tytułowa rolę "Pinokia" - Janina Kisiel. Doskonały zazwyczaj "pod sceną" Edward Doszla, wypadł tym razem nieco słabiej w roli Dżepetta. Po prostu nie potrafił nic nowego pokazać. Czyżby to był wynik stanięcia "oko w oko" z widownią? Znając Edwarda Doszlę z jego występów publicznych, wydaje mi się mało prawdopodobne by owa "dekonspiracja" miała być głównym powodem niezbyt mocnej gry. Wydaje się raczej, że swoją rolę niezbyt starannie ten zdolny aktor wypracował. Zdarza się to niekiedy aktorom o dużej rutynie. Bardzo miłą postać dobrej wróżki stworzyła Aleksandra Doszła i gdyby nie ta trema...

O reszcie wykonawców, a mianowicie o Halinie Sikorskiej (arlekin i kuna I), Bogusławie Kromerze (pajace, Knot i chłop) oraz o Zbigniewie Celanowskim (woźnica) - za wcześnie byłoby wydawać jakiekolwiek sądy. Są to aktorzy zbyt młodzi jeszcze. Mimo to zrobili co mogli, by całość widowiska wypadła jak najlepiej.

Bardzo mało tym razem miał do powiedzenia scenograf - Zdzisław Tuczyński. Reżyser położył bowiem większy nacisk na słowo mówione niż na oprawę sceniczna Mimo to dekoracje i lalki są, jak zwykle, na poziomie godnym tego utalentowanego plastyka.

Słowa uznania należą się również Edwardowi Doszli za doskonałą ilustrację muzyczną.

Określając krótko - "Pinokio" to udany debiut scenarzysty Tańskiego. Przedstawienie przyjemne i pożyteczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji