Artykuły

Ukraina na szekspirowskiej scenie

Minister Kultury Ukrainy na scenie, a w tle intryga miłosna, obłęd i palące problemy sąsiadów ze wschodu. Rozpoczął się Tydzień Ukraiński w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku, a spektaklom Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego im. Iwana Franki w Kijowie towarzyszyły refleksje i wzruszenia - pisze Katarzyna Sudoł w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Tydzień Ukraiński jest drugim i ostatnim w tym roku wydarzeniem z serii Teatry Europy w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Jego umiejscowienie tuż po Tygodniu Niemieckim pozwala jeszcze głębiej przeżyć różne odsłony artystycznych wydarzeń przygotowanych przez twórców zza wschodniej granicy. W sobotę spektaklem "Eryk XIV" [na zdjęciu] oficjalnie zainaugurowano wydarzenie. Do budynku Teatru Szekspirowskiego ściągnęli nie tylko widzowie, ale też zaangażowani w realizację imprezy oficjele - przemawiali przedstawiciele państwa ukraińskiego i dyrektor teatru.

Obłęd, miłość, władza

"Eryk XIV" w reżyserii Stanisława Mojsejewa, na podstawie dramatu historycznego Augusta Strindberga, to opowieść, którą swobodnie można czytać jako metaforę zagmatwanej władzy i walk na szczycie aktualnych dla wszystkich miejsc i czasów. Oto król szwedzki zdeterminowany do znalezienia żony rozpoczyna swoje poszukiwania. Kolejno odrzucają go europejskie władczynie, Eryk zaś nie chce wziąć za żonę swojej nałożnicy, Karin, z którą ma już dwójkę dzieci. Obok miłosnych perypetii króla toczy się walka o władzę. W porywie miłosierdzia Eryk obiecuje swojemu przyrodniemu bratu wymarzoną żonę - Katarzynę Jagiellonkę. Ten jednak okazuje się zdrajcą, który jeszcze przed królewską zgodą poślubia potajemnie polską władczynię.

Dialogi i kwestie wypowiadane w spektaklu poruszają niebezpiecznie aktualnym wydźwiękiem. Bo szaleniec u władzy zawsze stanowi problem, a królowi nie można pozwolić się nudzić - wtedy robi głupie rzeczy.

"Eryk XIV" w wykonaniu aktorów z ukraińskiego teatru jest sztuką tradycyjną, którą twórcy uaktualniają za pomocą scenografii, kostiumów i muzyki. Ta ostatnia jest bodaj najsilniejszym punktem - niepokojąca, mroczna i skrzypiąca. Nie przypadkiem porównywana jest do tej z filmów Jima Jarmuscha. Wszyscy ci, którzy oglądali "Tylko kochankowie przeżyją", odnajdą się w tym muzycznym klimacie doskonale. Muzyka towarzyszy postaciom w różnych momentach - najczęściej wtedy, kiedy na scenie dzieje się coś, co ma zmienić bieg wydarzeń. Silnie rozbrzmiewa z głośników, by wbić widzów w fotele. Autorzy oprawy, Mojsejew i Kitel, wykonali dużą pracę - z dobrym skutkiem.

Ciekawa jest też scenografia - na scenie teatru rozstawiono gigantyczny stalowy most, na który raz po raz wspinali się aktorzy. Przechadzał się po nim król, pojawiała ucharakteryzowana na mima macocha władcy, na koniec zaś to właśnie tam wrogowie Eryka wykonali swój przedziwny taniec. Wyróżniają się kostiumy - połączenie nowoczesności z tradycją. Kateryna Markush, z prostych, codziennych zestawów stworzyła ciekawe, nawiązujące w nienachalny sposób do XVI wieku.

Minister na scenie

Na scenie oglądamy aktorów kijowskiego teatru, którzy z zaangażowaniem i pasją wcielają się w swoje role. Świetnie wypada sam Eryk - w tej roli minister kultury Ukrainy, aktor teatralny i filmowy Yevhen Nyshchuk. To polityk naprawdę silnie z kulturą związany, jego interpretacja szwedzkiego króla budzi zarówno litość, jak i przerażenie. Kolejne ataki paniki i histeryczne wybuchy sprawiają, że zaczynamy patrzeć na niego nie jak na okrutnika, ale raczej poczciwego szaleńca. Eryk, który sam gubi się w swoich pomysłach i jest raczej sterowany niż sterem władający, zaczyna budzić naszą litość.

W końcu, po kolejnej porażce (król ma bowiem niezwykłego pecha, czegokolwiek się podejmie, fatalnie kończy) i poruszającym monologu, podczas którego Nyshchuk zaplątuje się w wiszącą na scenie zasłonę, wcielając się w swoiste widmo, chcemy wręcz pomóc mu w osiągnięciu jakiegokolwiek sukcesu.

Dobrze na scenie radzi sobie też Oleksij Bogdanovych obsadzony w roli doradcy Eryka, mianowanego na prokuratora, przebiegłego i pozbawionego skrupułów Gorana Perssona. Goran rozwija się z każdą kolejną sceną, jego pomysły na rozwiązanie królewskich problemów są coraz bardziej złożone, coraz okrutniejsze. W końcu nie uchyla się przed morderstwem, za nic ma stojące nad nim prawo państwowe, o moralnym nie wspominając. Wydźwięk tej postaci najpełniej wyraża się w jednej z wypowiadanych przez nią kwestii, Persson stwierdza, że choć nigdy nie będzie królem, jest stworzony do rządzenia.

Stosunkowo słabo wypada odtwórczyni roli Karin, nałożnicy Eryka, matki dwójki jego dzieci. Postać jest szalenie rozkrzyczana, nie widać w niej emocji, wszystkie giną w zdartym gardle aktorki.

Wspomnienia z rewolucji

Druga sztuka weekendu otwarcia była współczesną opowieścią przedstawiającą historię ukraińskiego Majdanu. "Dzienniki Majdanu" w reżyserii Andriya Maya, zrealizowane są na podstawie tekstu Natalii Vorożbyt, która zbierała świadectwa uczestników ukraińskiego zrywu. Na scenie występuje siedmioro aktorów, wszyscy w codziennych ubraniach, bez charakteryzacji, w oszczędnie wystylizowanej przestrzeni. Po dwóch stronach sceny postawiono krzesła, na środku zaś drewnianego konika na biegunach. Za aktorami rozciągała się lustrzana ściana, w której odbijali się zarówno oni, jak i publiczność, która zresztą od początku wybita została z poczucia bezpieczeństwa i komfortu. Jeden z aktorów podchodził do widzów i zadawał pytanie o Majdan - co wiesz o tej rewolucji?

W ciągu niespełna dwugodzinnego przedstawienia widz poznaje świadectwa kilkunastu uczestników Majdanu. Pełne okrucieństwa, ale też nadziei i radości z dokonującej się zmiany poruszały i zmuszały do refleksji. Młodzi i starzy mówili o swoim Majdanie: jedni tęsknili za poczuciem wspólnoty, które zrodziło się wtedy w Ukraińcach, inni wspominali zmarłych, jeszcze inni - snuli opowieści o marzeniach i snach związanych z wydarzeniami. Aktorzy wyśpiewali hymn Ukrainy, zachęcali widzów do wspólnego nucenia hymnu Unii Europejskiej. Publiczność była angażowana w sceniczną opowieść, a każdy kolejny zabieg przydawał sztuce autentyzmu, pogłębiał poczucie wspólnoty i współuczestnictwa.

Aktorzy świetnie się spisali, oszczędnymi środkami, bez nadmiaru emocji, krzyku i łez opowiadali o wydarzeniach, które - w dużej mierze - zmieniły życie tysięcy Ukraińców. "Dzienniki Majdanu" w reżyserii Andriya Maya to bez wątpienia jeden z najsilniejszych punktów Tygodnia i spektakl, który będziemy wspominali jeszcze długo po jego zakończeniu.

Tydzień Ukraiński Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego potrwa do 24 listopada. Przed nami kolejne spektakle, koncerty, wykłady i inne wydarzenia artystyczne oraz naukowe. Wszystko po to, by poznać kulturę naszych sąsiadów. A warto, bo - jak pokazał weekend otwarcia - kultura to niezwykle ciekawa i żywa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji