Artykuły

Teatr interpretacji pełen przemocy

O spektaklach VIII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Polski teatr młodych schodzi na drogę zła. Potwierdziły to "Woyzeck" Mai Kleczewskiej i "Skaza" Marcina Wrony na katowickim festiwalu.

W teatralnym foyer festiwalowa publiczność zaczyna nieśmiało pytać: ileż jeszcze zobaczymy przemocy? Tak się złożyło, że ostatnie dni Interpretacji były nad wyraz brutalne. Poniedziałkowe potwory w oświęcimskich pasiakach ze sztuki Jana Klaty okazały się mało wstrząsające wobec bohaterów, jakich na scenę wprowadzili Grzegorz Wiśniewski w "Plastelinie" [na zdjęciu], Maja Kleczewska w "Woyzecku" i Marcin Wrona w "Skazie".

Ósme Interpretacje stały się pokazem reżyserskich wariacji na temat zła. W scenicznym zamyśle "Woyzecka" Kleczewskiej od samego początku był ołtarz. Młoda reżyserka w obecności Boga opowiada historię morderstwa. Szuka powodów, dla których człowiek może zabić człowieka. Wobec Boga, a jednak bez niego, w skrajnie zohydzonym świecie dresiarzy i nachalnych prostytutek, wrażliwy Woyzeck jest takim samym odmieńcem jak kobieta małpa czy człowiek koń. Interesujący jedynie jako bohater telewizyjnego talk-show.

W malarskim, nierealnym świecie na wzór obrazów Edwarda Hoppera lokuje swoich bohaterów Wrona. Bez linii horyzontu, bez światła, bez słońca. Na tle tej barwnej sztuczności prawdziwy ból i strach Samanthy i Matta - rodzeństwa molestowanego przez rodziców - są wyjątkowo wyraźne. Największym walorem telewizyjnej realizacji "Skazy", tekstu Marzeny Brody, jest jej wizualna forma. Wrona wykonał zgrabny kolaż elementów komiksu, poetyki horroru i estetyki kiczu. Jednocześnie zachował sugestywne poczucie zagrożenia.

Balsamem dla duszy festiwalowej publiczności był "Pan Dwadrzewko". Spektakl Teatru Telewizji w reżyserii Piotra Mularuka to przepiękna, łagodna opowieść o przemijaniu czasu i przewrotnej trwałości pamięci. Lidii Amejko, autorce dramatu, udało się oswoić śmierć z uśmiechem na twarzy. Obawiam się jednak, że ta chwilami niezwykle zabawna, filozoficzna powiastka w przepięknych kolorach sepii przejdzie niezauważona obok kontrowersyjnych, mocnych przedstawień tegorocznych Interpretacji.

Czyżby młody polski teatr nękał deficyt dobra? Czy nietaktem jest dziś opowiadanie historii bez agresji? Szanując walory prezentowanych sztuk na tegorocznych Interpretacjach, umęczona skondensowaną patologią zatęskniłam za Czechowem. Dziś ostatni konkursowy pokaz - "Śmierć komiwojażera" w reżyserii Jacka Orłowskiego Teatru im. Jaracza z Łodzi. Mała szansa na wytchnienie od teatralnych obrazów zła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji