Artykuły

Nabucco na zamkowym dziedzińcu

" Nabucco" w reż. Olgi Iwanowej w Operze na Zamku w Szczecinie ocenia Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej-Szczecin.

Inscenizatorzy miotają się między banalnym gorsetem historycznym a próbą nadania spektaklowi wymiaru uniwersalnego

Plenerową inscenizacją "Nabucca" Verdiego Opera na Zamku rozpoczęła w piątek letni sezon operowy. Na dziedziniec Zamku Książąt Pomorskich przyszło blisko 2 tys. melomanów.

"Nabucco" należy do żelaznego repertuaru scen operowych na całym świecie. Jednak jedna z najsłynniejszych oper Verdiego dopiero teraz doczekała się premiery w Szczecinie. Biblijną historię Hebrajczyków, którzy wyzwalają się z niewoli babilońskiej, inscenizatorzy najczęściej widzą w manierze grand opera, z gigantycznymi dekoracjami, pełnymi przepychu kostiumami, potężnym chórem (w przygotowanym kilka lat temu przez wrocławską operę "Nabucco" były nawet prawdziwe wielbłądy). Kiedy jest się zmuszonym realizować "opery za trzy grosze" (dotacja dla szczecińskiej Opery jest jedną z najniższych w Polsce), pomysłu na inscenizację trzeba szukać gdzie indziej. W szczecińskim przedstawieniu realizatorzy efektownie operują przestrzenią, jakiej dostarcza im zamkowy dziedziniec. "Nabucco" dzieje się na surowej estradzie wzbogaconej tylko jednym elementem dekoracyjnym - wielkimi złotymi drzwiami, ale też na drugiej scenie - podwyższeniu ustawionym wśród platanów, oraz na zamkowych tarasach. Niestety reflektory tylko statycznie oświetlają te miejsca, a przecież przedstawienie mogłoby wiele zyskać już dzięki samej grze świateł.

Bohaterowie ubrani są w sztywny i banalny kostium historyczny. Do tego melodyjna, ale też jakże patetyczna muzyka "Nabucco".

Z boku pod arkadami scenograf ustawił rząd tarcz celowniczych w kształcie ludzkich sylwetek, zasłanianych i odsłanianych flagami Izraela. Z nagła na złotych drzwiach puszczana jest w pewnym momencie migawka dokumentu na temat wojen toczących się w obecnych czasach.

Na tle klasycznego klimatu całości wygląda to raczej jak postmodernistyczny dziwoląg niż prowokacja czy mający poruszyć widzów współczesny komentarz do biblijnego dramatu.

Szczęśliwie składa się, że w operze przedstawienie powinno cieszyć nie tylko oko, ale przede wszystkim ucho. Trudne arie verdiowskie sprawiają, że do obsady "Nabucca" trzeba zapraszać gwiazdy wokalistyki. Wybrano najlepszych wykonawców, na jakich stać szczecińską operę.

Największe wrażenie zrobiła Barbara Kubiak, jeden z najlepszych polskich sopranów, solistka Teatru Wielkiego w Poznaniu, w której głosie słychać było i ból odrzucenia, i gniew, i nienawiść, jakie przypisane są roli Abigail, nieślubnej córki Nabuchodonozora (z wł. Nabucco).

Swobodnie czuł się w roli Nabucca lubiany w Szczecinie baryton Mikołaj Zalasiński, arie te należą do popisowych w jego repertuarze.

Cieszyła dobra forma basa Janusza Lewandowskiego, który jako Zachariasz pokazał, że jest jednym z największych atutów szczecińskiej opery.

Niestety w piątek warstwa muzyczna spektaklu bardzo ucierpiała, zagłuszana odgłosami koncertu, jaki w tym czasie odbywał się na pobliskich Wałach Chrobrego.

"Nabucco" wróci do repertuaru w listopadzie, ale będzie już wtedy grane na scenie Opery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji