W świecie lalek i lalkarzy
KRAKOWSKA "Groteska" to najwybitniejszy z polskich teatrów lalek. Mimo to nie teatralne osiągnięcia przywiodły mnie w jej progi; skłoniła mnie do tego wzruszona twarzyczka dziecka.
- Mamo, jakie to śliczne! - zachwycał się mój synek, błyszczącymi oczyma patrząc na scenę, gdzie toczyła się akcja czarującej bajki pt. "Tajemnica czarnego jeziora".
- Cicho synku, cicho, nie przeszkadzaj - uspokoiłam małego.
Nie był to jedyny wieczór zachwytów, który zawdzięczał "Grotesce" pamiętałam wiele innych wieczorów, innych bajek i innych wzruszonych twarzyczek dziecięcych. To skłoniło mnie do odwiedzin w "Grotesce". Chciałam poznać świat lalek i artystów lalkarzy, dowiedzieć się czegoś o ich życiu, troskach i planach.
Z prośbą o informacje zwróciłam się do prof. Władysława Jaremy. O życiu i pracy samego profesora niewiele się od niego dowiedziałam. - Działania wojenne rzuciły mnie na tereny wschodnie. Dzięki temu zetknąłem się z Obrazcowem, co zadecydowało o dalszym kierunku mojej pracy. Początkowo wraz z żoną prowadziliśmy "Polski Teatr Lalek" w Grodnie, zaś od 1945 r. wspólnie pracujemy w krakowskiej "Grotesce" - opowiadał telegraficznym stylem. I dalej:
- Teatr Lalki i Aktora jest ciągle jeszcze niedoceniany - mówił - Najwięcej do zrobienia jest na odcinku dziecięcym. Nie jest to jednak jedyne zadanie tego teatru. "Groteska" wystawia nie tylko bajki dla dzieci, ale również widowiska dla dorosłych. Między innymi np. pełną uroku i często graną po wojnie komedię Drdy pt. "Igraszki z diabłem" publiczności krakowskiej udostępniła tylko "Groteska".
- Obecnie przygotowujemy "Noc cudów" - Gałczyńskiego również dla dorosłych.
- Nie na tym jednak kończą się możliwości teatrów tego typu - mówił dalej prof. Jarema. - Mają one ogromne pole do działania na wsi. Czynnikiem decydującym jest łatwość transportu i skromne wymagania aktorów-lalek nie potrzebujących ani dużej, ani wygodnej sceny. Krakowska "Groteska" nie zaniedbała tych możliwości i rokrocznie wysyła specjalną ekipę aktorów do różnych wsi woj. krakowskiego. W ub. r. np. dała 100 widowisk dla wsi, zaś na rok bieżący planuje taką samą ilość występów.
Praca na odcinku wiejskim to jedno z ważniejszych osiągnięć "Groteski" na przestrzeni 10 lat jej istnienia. Mimo wielu braków i trudności teatr ten może się pochwalić nie byle jakimi osiągnięciami do czego w dużym stopniu przyczyniła się dyrektorka, a równocześnie kierowniczka artystyczna Zofia Jaremowa i jej mąż reżyser Władysław Jarema. Największym jednak sukcesem jest wychowanie bardzo dobrego zespołu artystów, wśród których wybijają się również talenty reżyserskie, jak np. Juliusz Wolski, Leszek Śmigielski, Leokadia Serafimowicz, Stefan Stojakowski i inni. Nie była to praca łatwa.
W Polsce mamy obecnie 20 teatrów lalek, w tym 14 zawodowych i 6 amatorskich. Jak dotychczas jednak nie mieliśmy ośrodka naukowego, który by przygotowywał młode kadry lalkarzy. Były wprawdzie robione w tym kierunku próby, jak np. zorganizowana w Warszawie w 1949 r. Szkoła Stanisławskiej, ale ograniczały się one do szkolnictwa średniego. Tymczasem praca aktora lalkarza nie jest wcale pracą łatwą i wymaga fachowego przygotowania aktorskiego na poziomie wyższej uczelni.
Ostatnio sytuacja na tym odcinku bardzo się poprawiła dzięki temu, że w bieżącym roku szkolnym po wielu staraniach otwarto w Krakowie, przy Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej katedrę lalkarstwa. Jest to pierwsza i jedyna w Polsce katedra tego typu. Dziekanem nowego wydziału został artysta państwowych teatrów E. Fulde, katedrę zaś objął reżyser i specjalista w dziedzinie lalkarstwa prof. Władysław Jarema. Studentów tego działu prócz wykładów przewidzianych normalnym programem PWSA obowiązują także wykłady jak aktorstwo lalkarskie, dramaturgia teatru lalek, historia teatru lalek itp. Dzięki nowej katedrze już niedługo polskie teatry lalek zostaną zasilone przez młode kadry fachowych lalkarzy-aktorów.
Nic rozwiąże to wszystkich trudności kadrowych istniejących w tego typu teatrach. Wiele z nich bowiem (np. teatr w Wałbrzychu) napotyka na poważne trudności wynikające z braku reżyserów i kierowników artystycznych.
Były projekty by fachowców krakowskich wysłać do teatrów w innych miastach i w ten sposób pomóc poszczególnym zespołom. Czy nielepiej jednak było by zamiast rozbijać zespół krakowski zorganizować kursy reżyserskie?
Brak reżyserów nie kończy listy potrzeb teatrów lalek. Trudnym do rozwiązania problemem jest również dobór repertuaru.
Jak dotychczas "Groteska" wystawiała sztuki i bajki czeskie, radzieckie, projektuje zaś wystawienie "Balladyny" - Słowackiego, jednej z komedii Moliera i jednej z tragedii greckich np. "Antygony" albo "Elektry".
Ten ostatni pomysł nie wydaje się szczęśliwy. Teatr lalki ma wprawdzie wiele wspólnego z greckim teatrem masek, ale prawdziwe tragedie nie są odpowiednim repertuarem dla lalek, które same przez się są aktorami komicznymi.
Bolączką "Groteski" jest brak repertuaru polskiego. Szereg konkursów wyłowiło trochę młodzieżowych sztuk współczesnych pióra Anny Januszewskiej, Marii Kann, Moszczyńskiego i Zaborowskiego, wszystko to jednak mało, a co gorsza nie przystosowane do wymagań teatru lalek. Dlatego może warto by jeszcze raz rozpisać specjalny konkurs na bajki i sztuki wyłącznie dla teatrów tego typu?
Sprawa jest paląca, gdyż podobne trudności istnieją we wszystkich teatrach tego typu. Luka istnieje nadal i powinna być jak najprędzej uzupełniona. Wdzięczne to zadanie czeka na chętne pióra współczesnych polskich pisarzy, którzy chcieliby zadać sobie trud opracowania sztuk zgodnie z wymaganiami teatru lalek.