Tym razem - na piątkę
Co jak co - ale "Wielki Iwan - baśń o pięciu braciach Obrazcowa i Preobrażeńskiego wystawiana obecnie w teatrze lalek "Czerwony Kapturek" udała się teatrowi. Stwierdzają to wszyscy: i młodzież, która do ostatniego miejsca wypełnia salę widowiskowa i nowi widzowie teatru - dorośli.
Dla młodzieży bowiem i dorosłych przeznaczona jest głównie nowa sztuka. Nie znaczy to, że nie mogą oglądać jej dzieci młodsze. Teatr przecież głównie dziejom służy, z myślą o nich zwykle przygotowuje swój repertuar. Ale tym razem w swych zasadach poczynił pewien wyłom, wystawił dla uczczenia 10-lecia wyzwolenia Warmii i Mazur widowisko, które przynosząc dzieciom, jak zwykle, wiele baśniowych wrażeń, przemawia szczególnie do starszych.
"Wielki Iwan" bowiem, to sztuka obrazująca stosunki między ludźmi w historycznym rozwoju naszego społeczeństwa. Nie zmniejsza jej politycznego i społecznego oddziaływania fakt, że ważne problemy podaje w baśniowym ujęciu. Obrazcow pisze przecież: "Czyż bajka ograniczą temat, czyż bajka i teraźniejszość są to pojęcia wykluczające się? Bajka to tylko styl, a styl nigdy nie narzuca tematu. Bajka i zagadnienia polityczne również nie są pojęciami przeciwstawnymi".
"Wielkiego Iwana" widzimy więc najpierw w tym okresie, kiedy wszyscy ludzie byli równi, w okresie pierwotnej wspólnoty. Pracuje, śpiewa, cieszy się życiem i pięknem otaczającej go przyrody, tak jak cieszył się lud. Boć przecież "Wielki Iwan" jest w baśni nikim innym, jak właśnie uosobieniem wolnego ludu...
Ale czas upływa. Źli i leniwi bracia Iwana pragną zmusić go, aby ciągle na nich pracował. Przy pomocy żmii pozbawiają go wzroku, napawają lękiem, niewiarą we własne siły. Żmija jest tu symbolem zła - jej jad, który oślepia Iwana, to metody, którymi posługiwały się klasy rządzące, aby ujarzmić lud, utrzymywać go w ciemnocie, uczynić go w jego olbrzymiej masie, z jego potężną siłą igraszką w ręku możnych tej ziemi. Iwan pracuje w pocie czoła na tych którzy byli kiedyś jego braćmi, a którzy dziś są rozkazodawcami. Wznosi potężne budowle, zamki, cerkwie, dźwiga na swych barkach wory z ziarnem. Nie ma dla niego wytchnienia, nie ma odpoczynku ani radości. Tak i lud przez całe wieki pracuje na swych wyzyskiwaczy. Rosły góry złota w carskich skarbcach, powstawały coraz piękniejsze gmachy i pałace - kosztem jego ofiar, wyrzeczeń i nędzy.
I oto oślepionemu Iwanowi przynosi złocisty ptak wodę życia, aby przejrzał i zobaczył - jaka w nim siła. Nie staje się to od razu, jedna kropla nie wystarczy, trzeba ich więcej.. Analogia jest tu aż nadto widoczna: i lud po wiekach niewoli, ciemny i ślepy dotychczas, zaczyna widzieć. Coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jaka w nim drzemie siła. "Wodą życia" są dla niego idee, które oprowadzają do Rewolucji Październikowej i jej zwycięstwa.
Rozproszył się mrok, przysłaniający oczy Iwana. Zobaczył Iwan, jak nędzni i mali są ci, którzy go gnębili. Przejrzał i lud... Wystąpił przeciwko wyzyskiwaczom i - zwyciężył.
Iwan - to postać, którą gra "żywy człowiek". Braćmi Iwana, a potem jego rozkazodawcami i ciemiężycielami są lalki. Już samo ujęcie i przedstawienie postaci scenicznych wywołuje mocne wrażenie. Nie trzeba lepszego symbolu, aby pokazać kontrast, jaki zachodził między potęgą ludu a małością, nicością jego wyzyskiwaczy.
"Wielkiego Iwana" gra Zbigniew Zemło i warto zobaczyć, jak gra... A przecież na pewno niełatwo mu poruszać się na szczupłej, lalkowej scenie i niełatwo "współpracować" z tak oryginalnymi partnerami, jak lalki, pomimo to, że są one dobre i dobrzy też niektórzy animatorzy (wyróżnia się tu szczególnie Julian Zagwojski i Stanisława Sutowska).
Iwan - śpiewa. Tu maleńka dygresja. W przedstawieniach "Wielkiego Iwana" w innych teatrach sztuka podbudowana jest tylko ilustracją muzyczną. Tu mamy aktualne piosenki z melodią opartą na ludowych, rosyjskich motywach (kompozytor - jak zwykle niezawodny W. Jarmołowicz). I dobrze się stało, że teatr piosenki te wprowadził, ożywiają one sztukę, podkreślają niektóre jej fragmenty. Tym niemniej jednak do ostatniej piosenki, którą kończy się przedstawienie, mamy nieco pretensji. Nie dlatego, że miałaby ona być zła, ale - że umieszczono ją całkiem niepotrzebnie. Piękny obraz Iwana, który przejrzał i pognębił wyzyskiwaczy, przemawia do nas wystarczająco silnie. Wszelkie podkreślenia tego momentu zatrącają tzw. łopatologią, której, niestety, w sztukach swych "Czerwony Kapturek" nie zanadto stara się unikać.
Warto byłoby jeszcze poświęcić słów kilka wszystkim baśniowym momentom sztuki. Jest tu bowiem, jak już wspomniano - żmija, złocisty ptak, gra świateł, burza... Nie ma jednak celu podkręcać ich znaczenia. Przecież, bez tego baśń nie byłaby baśnią. A jak już powiedzieliśmy na wstępie - "Wielki Iwan" to jest widowisko również dla starszych dzieci, które dzięki baśniowemu ujęciu sztuki przyswajają sobie jej wymowę.
Baśniowe momenty pozwalają również na oglądanie sztuki i przez dzieci młodsze, którym w lepszym jej zrozumieniu powinni pomóc rodzice i wychowawcy. Jednym słowem - "Czerwony Kapturek" tym razem stworzył widowisko dla wszystkich - młodszych, starszych i najmłodszych. I za to, że wystawił je dobrze, że dał nam rzecz godną obejrzenia, należy mu się nie tylko "piątka", ale również i nasze uznanie.