Artykuły

Nużący opis ludzkiego przypadku

"Plac św. Włodzimierza" w reż. Tomasza Zygadły w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Za czasów Związku Radzieckiego był aktorem, zagrał nawet w popularnym filmie, ale gdy sława minęła, żona go zostawiła z dwoma córkami. Harował, dbał o nie, a kiedy ułożyły sobie życie i oddał im wszystko, co miał, stał się przeszkodą.

Paweł Siergiejewicz - niczym szekspirowski król Lear - zostaje bez domu i oparcia. Żebrze i koczuje w opuszczonych domach. Zupełnie przypadkiem trafi na dziewczynę z dzieciństwa. Wiera Iwanowna, dziś 60-letnia kobieta przygnieciona przez życie, rozkłada na skrzynkach biedny kramik i handlem dorabia do szpitalnej pensyjki. Ma na kogo pracować, bo córka pije, a wnuk jest kaleką.

Taka przerażająca uwertura do opowieści o ludzkim życiu może zapowiadać albo wielki dramat, albo odmianę losu. W "Placu św. Włodzimierza" Ludmiła Razumowska (zaliczana do najciekawszych twórców dramatu we współczesnej Rosji) nie chce jednoznacznych rozwiązań. Myli tropy, dodaje komplikacji, pozory radości i nadziei skazuje na unicestwienie. Toczy się długa historia miłości niemożliwej.

Reżyser Tomasz Zygadło zanadto zaufał tekstowi, w którym zbyt wiele pseudoliryki i nibyfilozofii spod znaku Czechowa. Skróty pomogłyby dramaturgii.

Szkoda też, że zabrakło pomysłu na finał. W końcu przez dwie godziny zmierzamy do pointy i nie zastąpi jej zawieszenie głosu. Niby wszystko, co oglądamy mogło się zdarzyć, ale nie chodziło chyba o dokumentalny obrazek, lecz uniwersalne prawdy, o szanse dla króla Leara i jego Kordelii, która przecież nie musi być córką.

Największym atutem inscenizacji są aktorzy. Samo ciepło i dobroć emanuje od Pawła granego przez Dymitra Hołówkę. Już jego miękki głos sprawia, że wszystko co mówi zapada w serce. Przejmująco poprowadzona rola. Energiczną, pełną wiary i lęku, bardzo kobiecą postać Wiery nie poddającej się losowi stworzyła Teresa Makarska.

Historię tej pary w ponure zakamarki Sankt Petersburga, z widokiem na złociste kopuły cerkwi, celnie wpisał Grzegorz Małecki. Lirycznym dopełnieniem sentymentalnego dramatu niesentymentalnej pary jest muzyka Jana Kantego Pawluśkiewicza. Szkoda, że przedstawiony na Małej Sali Teatru Nowego "Plac św. Włodzimierza" to tylko długi, nazbyt obcy, opis losowego przypadku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji