Artykuły

Pierwsza wizyta Piaskowskiego w TR Warszawa

"Versus" Rodriga Garcii w reż. Jędrzeja Piaskowskiego z Teatru Nowego w Poznaniu, gościnnie w TR Warszawa. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

W związku z nagrodą, jaką otrzymał Jędrzej Piaskowski na V Forum Młodej Reżyserii w Krakowie od Grzegorza Jarzyny, dyrektora artystycznego TR Warszawa, jego spektakl zrealizowany w Teatrze Nowym w Poznaniu został zaprezentowany gościnnie w Warszawie. "Versus", bo o nim mowa, niejako zapowiada rozpoczęcie współpracy młodego reżysera z teatrem przy Marszałkowskiej. Jak dotychczas przedstawienia tego utalentowanego artysty można było oglądać jedynie w Poznaniu, Opolu, niebawem też w Wałbrzychu. Warszawski pokaz bez wątpienia każe z nadzieją czekać na to, co za kilka miesięcy powstanie w stolicy w ramach Debiutu w TR.

"Versus" Rodriga Garcii to jeden z najciekawszych spektakli jaki można było ostatnio w Warszawie zobaczyć, a robota reżyserska Jędrzeja Piaskowskiego pokazuje, że mamy do czynienia z artystą wyjątkowo uzdolnionym, potrafiącym w bardzo osobisty, nieoczywisty i metaforyczny sposób konstruować teatralną rzeczywistość. Jest to tym bardziej godne podkreślenia, bo mamy tu do czynienia z niezwykle wymagającym tekstem, niedramatycznym i afabularnym, ograniczonym do kolażu obrazów, karkołomnych monologów, strzępów sytuacji i działań w przestrzeni, stanowiących również wyzwanie dla aktorów, którzy potrafią od codziennych domowych działań, rutynowych, zwyczajnych i wypełnionych monotonią, przejść do pokazania rodzinnego piekła, brutalnie burzącego pozory panującego między matką, ojcem i synem spokoju. Równie ważny jest w tym utworze sam język, który tutaj świadomie pozbawiony wysublimowania spełnia bardziej funkcję dekonstrukcyjno-zaczepno-sardoniczną.

Od początku jest w tym spektaklu coś dziwnie niepokojącego, wręcz hipnotyzującego, jakby magnetycznego, co nie pozwala oderwać oczu od tego, co dzieje się na scenie i łakomie słuchać dźwięków fortepianu. Tego jak zachowuje się Antonina Choroszy jako Matka wracająca z siatkami pełnymi zakupów ze sklepu, jak kopuluje z manekinem i tego jak sączy się monolog zagubionego Syna w interpretacji Nikodema Kasprowicza, który poświęcił się namiętnej hodowli roślin doniczkowych i nie może się rozstać z mikrofonem - nawet wtedy gdy idzie otworzyć drzwi kabel staje pociąganą smyczą psa. Cała rzeczywistość wywróci się do góry nogami wraz z wtargnięciem bezwzględnego i prymitywnego Ojca (pełen demonizmu Paweł Hadyński), który choć przykuty do wózka inwalidzkiego nawet na chwilę nie daje o sobie zapomnieć. Jego kalectwo fizyczne i emocjonalne zdeterminuje życie pozostałych członków rodziny. Za każdym razem kiedy zasiada do stołu będzie gwałtownie odpychał krzesło. Sceny z jego udziałem pokazują najdobitniej to, co najbardziej w ich życiu zdegenerowane, odbiegające od normy i w sensie relacji międzyludzkich zdewastowane. Piaskowski obnaża to, co w człowieku najbardziej potworne, mroczne, ponure i posępne, a cała boleść istnienia zanurzonego w ludzkich ekskrementach jest niczym skowyt wypełniony poczuciem bezbronności i zniewolenia. Od prologu nie trudno odnieść wrażenie, że oglądamy ludzi, którzy zostali psychicznie skrzywdzeni, których bagaż złych doświadczeń pełnych cierpienia doprowadził do ruiny. Młody reżyser znakomicie używa takich środków jak muzyka i światło, które odegrały kluczową rolę na przykład w scenie molestowania seksualnego syna przez ojca. Dzięki temu okrutna sekwencja gwałtu jest pozbawiona literalności, a patrzymy na nią z poczuciem niemożności zrobienia czegokolwiek. Tym bardziej, że zaczyna się wszystko od niewinnego składania okręcików z papieru. Dopiero potem klasyczna muzyka nagle przejdzie w długie, przeraźliwie wibrujące dźwięki techno. W podobny sposób wybrzmiewa monolog Matki - w rewelacyjnej interpretacji Antoniny Choroszy jest brutalnym, pełnym ekspresji wyznaniem kobiety poniewieranej przez los i ludzi, którzy okazywali się być najgorszymi skurwysynami, bydlakami i wykolejeńcami.

Piaskowski ma doskonały słuch sceniczny, dzięki temu precyzyjnie konstruuje rytm spektaklu, stopniuje napięcie i wywołuje emocje. Potrafi też znakomicie poprowadzić aktorów, którzy tworzą w tym przedstawieniu zbliżającym się momentami do teatralnego eseju naprawdę wielkie role - na szczególne uznanie zasługuje Choroszy i Kasprowicz, którzy potrafią ominąć wszelkie rafy mogącej się pojawić w takiej materii pretensjonalności. W przedstawieniu silnie wybrzmiewa każda pauza, a cisza ma swój semantyczny wymiar. Choroszy równie sugestywna jest wtedy, kiedy dzieli się z nami swoimi wątpliwościami na temat społecznej funkcji teatru, pytając o to jak pokazywać okrucieństwo w teatrze i czy ten sposób jego eksponowania może w ogóle wybawić nasz świat przed zgubą. Zderzenie słów aktorki z całym ogromem kataklizmów i nieszczęść, które oglądaliśmy wcześniej na funkcjonalnych, efektownych i dynamicznych wideoprojekcjach, jest bardzo nośną znaczeniowo konfrontacją tego co przynosi życie, z tym czego teatr udźwignąć raczej nie może.

"Versus" jest bez wątpienia bardzo istotnym głosem na temat patologii jakie trawią stosunki międzyludzkie, na temat barbaryzacji naszego rodzinnego życia, w którym nie ma miejsca na szczerość, miłość, empatię i budowanie prawdziwych więzi emocjonalnych.

Piaskowski jak na debiutanta umie już naprawdę dużo. Czy w Warszawie będzie go stać na bardziej optymistyczną wizję świata przekonamy się już niebawem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji