21 Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych
W sobotę, ostatniego dnia festiwalu wystąpił z "Operetką" Witolda Gombrowicza warszawski Teatr Dramatyczny. Renomowana scena, znakomita obsada, głośna sztuka - to wszystko zdawało się niemal gwarantować, iż finał wrocławskich konfrontacji stanie się festiwalowym wydarzeniem. W takich zresztą kategoriach przyjęła spektakl publiczność, równie wysoko oceniło tę realizację Gombrowicza jury przyznając liczne nagrody. A jednak mam wątpliwości...
Warszawska "Operetka" wydaje mi się najogólniej mówiąc prze rafinowana, zbyt zracjonalizowana i choć nader efektowna - w gruncie rzeczy pusta. Kunsztowna forma zagórowała tu chyba nad treścią i w ogólnej tonacji ta niby-operetka zamieniła się w niby-operę, z wyjątkiem musicalowego finału. Przedstawienie cechuje od początku do końca sterylna elegancja. Takie są witrażowe, salonowo-kościelne dekoracje, takież bardzo piękne wytworne kostiumy, takaż muzyka - stylizowana nie pastiszowa. Interpretacyjnie to najpierw mamy operę, potem wkracza orkiestra dęta (rewolucja), potem jest strip-teas, a w finale współczesna operetka. Gombrowicza rzecz o strojach ludzkości sprowadza się w sumie do... kostiumu teatralnego. Czy to nie jest odczytanie nazbyt powierzchowne? Z aktorskich dokonań tego spektaklu najbardziej zapadły mi w pamięci role Haliny Dobrowolskiej i Zbigniewa Zapasiewicza (księstwo Himalaj) oraz scena sądu i jeden z końcowych monologów Gustawa Holoubka (Fior).