Artykuły

Komedianci w cieniu pałacu Stalina

Tak jak w czarnym proteście wybór czerni wymownie mówi, czym jest aborcja, oddając stan ducha tych, co chcą przyzwolenia na przerywanie życia dzieci przez matki, tak demonstrujący artyści obierając za miejsce manifestu Pałac Kultury, w jakiś symboliczny sposób czynią z niego swoją twierdzę. Jest jakaś ciągłość pomiędzy sylwetką sowieckiej, stalinowskiej budowli a protestującymi - pisze Jan Pospieszalski w Gazecie Polskiej.

Nie wszyscy pajacowali. Jestem przekonany, że w Kongresie Kultury uczestniczyło wielu zaangażowanych działaczy, że w dyskusjach pojawiały się celne diagnozy. Mam nadzieję, że wśród prezentowanych programów przeważały te ufundowane na triadzie Dobro/Prawda/Piękno. Jednak w pamięci zostaje gromada ludzi na schodach pałacu Stalina, wznosząca okrzyki porównujące Jarosława Kaczyńskiego do Gomułki, protestująca przeciw cenzurze w sztuce, domagająca się jej odpolitycznienia. Jest w tej scenie coś symbolicznego.

Tak jak w czarnym proteście wybór czerni wymownie mówi, czym jest aborcja, oddając stan ducha tych, co chcą przyzwolenia na przerywanie życia dzieci przez matki, tak demonstrujący artyści obierając za miejsce manifestu Pałac Kultury, w jakiś symboliczny sposób czynią z niego swoją twierdzę. Pytanie, co chcą obronić i przed czym? Hasło "Nie oddamy wam kultury" pokazuje jasno, że przyznali sobie status władców i właścicieli kultury. Nie oddamy wam - czyli komu? Rządowi? Tym, którzy wynieśli obecną większość sejmową do władzy? Wam - czyli moherom, katolikom, patriotom w szalikach, wieśniakom z Podkarpacia, ludowi smoleńskiemu?

Jest jakaś ciągłość pomiędzy sylwetką sowieckiej, stalinowskiej budowli a protestującymi. Tak jak Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu, przy aplauzie dzisiejszych demonstrantów, otwierał stalinista, major Zygmunt Bauman, obecny kongres zainaugurował list Marii Janion - przedstawicielki pokolenia "Hańby domowej". Na pytanie dziennikarza o cenzurę i polityczną ingerencję w wolność sztuki, przytaczany jest do znudzenia tylko jeden przykład ze spektaklem "Śmierć i dziewczyna" w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Przypomnijmy - burzę wywołało jedno (dosłownie jedno) stwierdzenie w wywiadzie radiowym wicepremiera Glińskiego, że nie ma zgody na finansowanie pornografii z pieniędzy publicznych. Bredzący o cenzurze nie są w stanie przywołać drugiego przykładu. No, może poza tym w Bydgoszczy, gdzie marszałek - nominat PO - zareagował na wyciąganie przez aktorkę z waginy flagi polskiej i na kopulowanie muzułmanki z aktorem uosabiającym Chrystusa. Gdy te przykłady jako dowód cenzury przytaczają młodzi zapaleńcy z Krytyki Politycznej, rozumiem, że są po prostu głupi. Ale gdy dobiegający siedemdziesiątki Krzysztof Materna, aktywista peerelowskiej studenckiej kultury, a w stanie wojennym funkcyjny w Zjednoczonym Przedsiębiorstwie Rozrywkowym, co z cenzurą miał styczność w sposób bierny i czynny, i jego rówieśnik, aktor Edwin Petrykat, plotą takie rzeczy, mam wrażenie, że oglądam komediowy happening. Równie komiczny jest apel o oddzielenie polityki od kultury, żądający jednocześnie pozostawienia polityka Nowoczesnej, dyrektora Mieszkowskiego, w Teatrze Polskim.

W manifeście ogłoszonym przed kongresem czytamy:

"Kultura i sztuka zawsze były podstawową przestrzenią diagnozowania problemów społecznych. Tylko w wolnej, twórczej kulturze pojawiają się pierwsze intuicje innego świata i wizje naprawy świata zastanego. Tylko w otwartym i aktywnym społeczeństwie obywatelskim może dokonać się zmiana".

Skoro to jest wasza społeczna diagnoza, panie i panowie, to dowód, jak bardzo jesteście odklejeni od rzeczywistości. Jeżeli w ostatnich 25 latach w waszych spektaklach i filmach tak wyglądały wasze "intuicje" i "wizje naprawy świata zastanego", to znaczy, że nie żyliście w Polsce. To, że upadek komunizmu na świecie kojarzy się z upadkiem Muru Berlińskiego, a nie z Solidarnością, to wasza wina. Nie potrafiliście albo byliście niezdolni opowiedzieć światu o tym polskim unikalnym doświadczeniu. To, że dziś traktowani jesteśmy jako współsprawcy Zagłady, to także wasza niezdolność opowiedzenia o rozmiarach polskiego cierpienia i stratach, jakich Polska doznała z rąk dwóch totalitaryzmów. Piszecie o "dokonaniu zmiany", ale tak naprawdę wołacie za Agnieszką Holland, "żeby było tak, jak było".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji