Celińska o Wajdzie: polskie kino straciło mistrza
- Ze śmiercią Andrzeja Wajdy polskie kino straciło mistrza i kogoś, kto uważnie obserwował rzeczywistość - powiedziała PAP Stanisława Celińska, która zagrała w pięciu filmach reżysera, m.in. w "Katyniu". Miał ogromną wiedzę i dużo pokory; był trochę jak dziecko, a trochę jak mędrzec - dodała.
- Wajda był niezwykle młody duchem. Nawet kiedy skończył 90 lat, to nikt nie brał tego pod uwagę. Był zawsze na bieżąco, oglądał spektakle teatralne, nowe filmy - powiedziała PAP w poniedziałek aktorka Stanisława Celińska. - Miał ogromną wiedzę i dużo pokory w sobie. Trochę był jak dziecko, a trochę jak mędrzec. Był niezwykle serdeczny, pamiętał o drobiazgach - dodała.
- Jeszcze w czasie PRLu spotkaliśmy się gdzieś i bardzo spodobał mi się jeden jego notesik. Powiedziałam mu o tym, a Wajda obiecał, że mi taki przywiezie. I po dłuższym czasie mi go podarował. Pamiętał o takich drobnostkach - opowiadała Celińska.
- Jego zachowania były bardzo ludzkie, ciepłe. To było szalenie wzruszające, jak np. napisał do mnie także po "Oczyszczonych" - spektaklu, który zagrałam u Warlikowskiego - powiedziała.
Celińska wspominała także swoją współpracę z Wajdą. Za najważniejszy uznała pierwszy wspólny film, "Krajobraz po bitwie" (1970). - Już wtedy zagrać u Wajdy gwarantowało murowaną karierę. To było nazwisko, które promowało - wspominała.
Przywołała także ostatnią - po "Pannach z wilka" (1979), "Korczaku" (1990) i "Pannie nikt" - wspólną produkcję. - Po zakończeniu zdjęć do "Katynia" Andrzej podskoczył do mnie, jak młodzieniec, z wielkim bukietem kwiatów. To było ogromnie wzruszające zachowanie - mówiła.
Jak zaznaczyła, "Wajda był jednym z ostatnich reżyserów, a może nawet jedynym, który do każdego aktora, grającego u niego nawet najmniejszą rolę, dzwonił osobiście". - To się teraz nie zdarza, do aktorów dzwonią kierownicy produkcji. Mistrz zawsze dzwonił sam - podkreśliła.
Podczas prac nad filmem - opowiadała Celińska - Wajda w pewnym momencie się wycofywał. - Rozumiał, że czasami aktor rozumie więcej niż on - mówiła. - Reżyserowie bardzo często piją na aktorów i każą im coś grać, a w pokorze nie przychodzi im do głowy, że aktor w pewnym momencie posiadał tajemnicę, bo wchodził w rolę. Wajda się wycofywał i pozwalał iść aktorowi swoją drogą - dodała.
Prócz tego - opowiadała - Wajda "był bardzo chłonny na uwagi". - Każdy mógł mu powiedzieć co myśli. Wajda wydawał się wtedy zagubiony, jakby niepewny tego, o czym jest jego film. O tym opowiadali mu wszyscy wokoło niego - aktor, operator i ten, co nosi kable. Andrzej to wszystko zbierał i wcielał w film - podkreśliła.
Polskie kino po śmierci reżysera straciło, zdaniem Celińskiej, mistrza i kogoś, kto "odważnie, bardzo młodymi oczami patrzył na świat i uważnie obserwował rzeczywistość".
- Wajda będzie wieczny. Mistrz nie umiera. Jego śmierć to nieporozumienie. Wierzę w to, że przeszedł do innego świata i w końcu sobie odpocznie - powiedziała aktorka.
Andrzej Wajda, jeden z najważniejszych polskich reżyserów, zmarł w niedzielę. Miał 90 lat.