Artykuły

List Marii Janion do Kongresu Kultury 2016

Dzisiejsza inauguracja przenieść nas może w przeszłość, do niedokończonego kongresu kultury z roku 81. Głosiłam wówczas konieczność przekształcenia wielkiego emocjonalnego zrywu, jakim była pierwsza "Solidarność", w wysiłek intelektualny, trwalszy od wzlotów ducha komponent zmiany. Mija trzydzieści sześć lat i zaklęty krąg polskości dokonał obrotu. Nieliczni już - a do nich należę - mogą zobaczyć siebie, wciąż stających wobec znamiennego dramatu - pisze prof. Janion do uczestników Kongresu.

Przemysław Czapliński określił owo błędne koło jako antynomiczny dryf - sprzeczność między modernizacją a modernizmem. Ten drugi wymaga właśnie wysiłku intelektualnego i odnowienia znaczeń wspólnoty - wymaga jej d e s a k r a l i z a c j i jako warunku rzeczywistego upodmiotowienia. Tak rozumiany modernizm żąda emancypacji mniejszości, poszanowania praw jednostek, rzeczywistej równości płci. Nie da się to pogodzić z dążeniami prawicy. "Jedni chcą do przodu, a inni nie chcą do tyłu" - pisze Czapliński i dodaje: "sami sobie jesteśmy kulą u nogi".

Diagnozy stawiane za poprzednich rządów przy niewielkiej korekcie pozostają aktualne. Plan Morawieckiego to XIX-wieczna utopia modernizacyjna, XIX-wieczna, powtórzę, i pozytywistyczna. Towarzyszy jej potężny regres w sferze mitów, symboli i wartości. Grzechem poprzedniej władzy było niedocenianie roli twórców i pracowników kultury. Dziś obserwujemy oczywisty, centralnie planowany zwrot ku kulturze upadłego, epigońskiego romantyzmu - kanon stereotypów bogoojczyźnianych i Smoleńsk jako nowy mesjanistyczny mit mają scalać i koić skrzywdzonych i poniżonych przez poprzednią władzę. Jakże niewydolny i szkodliwy jest dominujący w Polsce wzorzec martyrologiczny! Powiem wprost - mesjanizm, a już zwłaszcza państwowo-klerykalna jego wersja, jest przekleństwem, zgubą dla Polski. Szczerze nienawidzę naszego mesjanizmu.

Znamienne, iż to, co łączy niedokończony kongres z 81 roku z dzisiejszym zgromadzeniem, to - oprócz miejsca - zdecydowana ambicja niezależności. Dwa obiegi kultury PRL i stanu wojennego dziś wzrastają w zgodzie z gombrowiczowską szyderczą symetrią: kultura państwowo-kościelna i - dodajmy - wojskowo-myśliwska czerpie z opozycyjnej piosneczki narodowej lat 80. Krytyczna, niejednorodna, otwarta - to ta, na rzecz której zgromadził się dzisiejszy kongres. Okrzyk "Tu jest Polska!" - przyznam, szczerze mi obrzydł. Wierzę, że nie będzie dzisiaj wznoszony.

Zaklęty krąg - czy też antynomiczny dryf - to jednak coś jeszcze, poza walką postępu z wstecznictwem. To zdobywanie i utrata, zwarcie szeregów wspólnoty i rozsypywanie się, niweczenie - więzi, marzeń, dokonań. Nie mam wątpliwości, że trwała nasza niezdolność do modernizacji ma źródło w sferze fantazmatycznej, w kulturze przywiązania zbiorowej nieświadomości do bólu, którego źródeł dotykamy z największym trudem, po omacku. Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej, zamach na zabytki przyrody, a nawet, proszę się nie zdziwić - uparte kultywowanie energetyki węglowej, zasnuwającej miasta dymem i grożącej nadchodzącą zapaścią cywilizacyjną. Wspaniała książka "Polski węgiel", wydana przez KP, dała mi wiele inspiracji do myślenia o aktualności holistycznej wizji "kuźni natury", stworzonej przez niemieckich romantyków. Polski romantyzm: antropocentryczny, narodowy i chrystianistyczny skupiał się na czym innym. A szkoda.

Z rozmaitych moich przemyśleń prowadzonych po roku '89 ważne zdaje mi się teraz skupienie na oświeceniowej idei Bildung. Edukacja młodego człowieka - nie tylko chłopca - skorygujmy - formująca osobowość poprzez kulturę i sztukę towarzyszyć miała nauce zawodu i kształtowaniu postaw społecznego zaangażowania. Prawdziwe oświecenie, demokratyzacja kultury, kształcenia nie księcia, ale ludu - narodu - to spadek myśli mieszczańskiej, ideał racjonalistycznej edukacji człowieka. Niepokojąca formuła Goethego - umrzyj i stań się - oznacza wieczną przemianę, możność odklejenia osobowości od ograniczeń nierównego startu, ale i traumatyzujących doświadczeń minionych pokoleń. Nie oznacza to zapomnienia, wręcz przeciwnie. Pamięć bólu i realność tego, co czyniono innym i nam, co widzieliśmy i stale widzimy - to nie może zostać zamazane. Ucząc młodych ludzi rozumienia, uczymy ich wyrastania ponad siebie jako odruchu etycznego i empatycznego.

Przed nami trudne lata, wiem o tym. Ale "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk już zostały napisane, istnieją. Odnowicielska wizja historii formuje moje nadzieje na przyszłość. Jestem przekonana, że otwarcie zbiorowej pamięci, przemiana żałoby w empatię, odrzucenie "przedkrytycznej zgody na technicyzację humanistyki" - to praca z dziećmi, z młodymi ludźmi, jaka musi się odbyć i się odbędzie w tych najbliższych, trudnych latach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji