Artykuły

Po Cydzie Romeo i Julia

Zamość polskim Awinionem! Po tym co działo się na Rynku Wielkim w ostatni lipcowy wieczór br., mówię o tym z całkowitym przekonaniem. Plenerowy spektakl ROMEA I JULII w pełni potwierdził walory sceniczne tego staromiejskiego zespołu. Było to drugie w dziejach Zamościa tak duże wydarzenie teatralne.

Pierwsze miało miejsce kilka wieków temu. W scenerii renesansowych kamieniczek odbyła się polska prapremiera CYDA Corneille'a. Teraz w renesansowych arkadach znów rozbrzmiewały słowa tragedii. Tyle tylko, że Willama Szekspira - twórcy epoki renesansu. Można było wystawić inne sztuki jak: HAMLETA, SEN NOCY LETNIEJ, ODPRAWĘ POSŁÓW GRECKICH... Zdecydowano się na ROMEA I JULIĘ. Dlaczego?

Nad Kapuletich i Montekich domem.

Spłukane deszczem, poruszone gromem -

Łagodne oko błękitu

Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,

Na wywrócone bramy do ogrodów,

I gwiazdę zrzuca że szczytu.

- Ten wiersz Cypriana Norwida - mówi p. Halina Machulska - najpełniej oddaje sens tragedii Szekspira oraz ukazuje skutki antagonizmów rodowych, społecznych. Najkrócej rzecz ujmuje przysłowie: Niezgoda rujnuje, zgoda buduje. Jest to prawda, której wartości są ponadczasowe, tak jak ponadczasowy jest problem wielkiej miłości, wzajemnych stosunków dzieci i dorosłych. To wszystko zadecydowało o tym, iż postanowiliśmy właśnie wystawić tę tragedię. Zresztą odpowiada ona duchowi naszego teatru, teatru konfliktów.

I stało się... W ostatnią sobotę lipca, kiedy zapadł mrok, a zegar na wieży ratuszowej oznajmił godz. 9, wieczorną ciszę przerwał trębacz grający hejnał Zamościa. Po nim Prolog krótko oznajmił zgromadzonej na Rynku publiczności w czym rzecz będzie, następnie w blasku pochodni wyszli aktorzy; dwa zwaśnione ze sobą rody Kapuletich i Montekich. Każdy inną stroną schodów, każdy poszedł w inną połowę Ratusza, który na kilkadziesiąt minut stał się ich domami. Jeszcze dobrze nie zniknęli w swych domostwach, kiedy przed ratuszowymi arkadami rozgorzała walka. To młódź skrzyżowała szpady. Szczęk broni niósł się daleko w podcieniach sędziwych kamieniczek. Na chwilę tylko stłumił go tętent konia, na którym do walczących podjechał Książę...

Treść tragedii jest wszystkim znana. Reżyser spektaklu Jan Machulski pozostał wierny tekstowi, i chwała mu za to, więc nie ma potrzeby streszczać utworu. Przytoczyliśmy te pierwsze sceny, by ukazać jakie dodatkowe możliwości stwarza sceneria Zamościa, jak ona urealnia fakty literackie, bądź co bądź odległe w czasie i miejscu. W takich warunkach walka jest walką, gromko się niesie stukot kopyt końskich po bruku. Fantastycznej sceny balu, tak znanej nam z okresu karnawału, na długo się chyba nie zapomni. Ratuszowe schody były jednym z ważniejszych akcesoriów. One m. in. były balkonem, z którego Julią rozmawiała z Romeem, jej alkową; podcienia zaś na pewien czas stawały się celą zakonną, w finale zaś grobem dwojga kochanków. Jedna z odległych kamieniczek była ową Mantuą, w której Romeo przebywał na zesłaniu...

A wszystko działo się, jak przed wiekami: w kostiumach, które wypożyczył: Teatr Narodowy, Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie, Lubelska Operetka: w niepowtarzalnej scenerii, która na wskroś przypomina Weronę czy inne miasto włoskie: przy biciu ratuszowego zegara, w dźwiękach pełnej wyrazu muzyki renesansowej i, oczywiście przy setkach zasłuchanych, urzeczonych widzów. Jedna ze staruszek czasie spektaklu rozpłakała się. - Panie - rzekła. Pod Ratuszem więcej ludzi, jak w kościele. Ale to warto było obejrzeć...

Tak, to warto było obejrzeć. Warszawscy aktorzy oraz studenci łódzkiej szkoły: Marlena Miarczyńska, Piotr Skiba, Joanna Keller, Halina Czengery, Janina Nowicka, Aleksander Jasiński, Stanisław Michalik, Tadeusz Bogucki, Janusz Leśniewski, Wojciech Alaborski i in. nie zawiedli. Pod batutą Jana Machulskiego przygotowali spektakl, o którym będzie się mówić długo. Niemała w tym zasługa operatora dźwięku Stanisława Pawluka z Teatru Narodowego, który również dobrał muzykę oraz głównego elektryka z Teatru Wielkiego Stanisława Zięby, który zadbał o oprawę świetlną widowiska.

Zamość po raz drugi został odkryty dla wielkiego teatru. Podobno za rok u stóp Ratusza rozegra się więcej spektakli. Tak rodzi się polski Awinion. Tymczasem dzieci pod wrotami pana prezydenta walczą na szpady, zrobione ad hoc z drewna, biegają po schodach które od soboty mają dla nich inną wymowę. To już nie są normalne, ratuszowe schody. To jest święte, teatralne miejsce, po którym chodzili Romeo i Julia... i po którym chodzą wciąż te same postaci. Teraz bowiem jest moda nie na ZORRO, kowboi, ale właśnie na tych pięknych szekspirowskich bohaterów. Tak właśnie realizują się wielkie posłannictwo aktora, teatru, który wyszedł ze swego sanktuarium do ludzi...

Cyprysy mówią, że to dla Juliety,

I dla Romea łza ta znad planety

Spada, i w groby przecieka;

A ludzie mówią, i mówią uczenie,

Że to nie Izy są, ale że kamienie,

I że nikt na nie nie czeka!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji