Artykuły

Strach o huśtawkę

"Końcówka" w reż. Macieja Sobocińskiego w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Włodzimierz Jurasz w Gazecie Krakowskiej.

Polska prapremiera "Końcówki" Samuela Becketta odbyła się w roku 1957 w krakowskim Teatrze 38. Teraz dramat powraca na scenę za sprawą Teatru Bagatela

Scena wysypana piaskiem. Kilka prostych stołków. Zawieszona u sufitu huśtawka. W takiej scenerii, na swoistej teatralnej bezludnej wyspie, rozgrywa się "Końcówka" Samuela Becketta (piszącego po angielsku irlandzkiego pisarza, nagrodzonego w roku 1969 nagrodą Nobla), wystawiona przez Macieja Sobocińskiego na Scenie na Sarego krakowskiego Teatru Bagatela.

"Końcówka", jeden z najsłynniejszych dramatów Becketta. powstała w roku 1956. Jej akcja rozgrywa się "The Day After" - "Dzień po"- by przywołać tytuł słynnego filmu Nicholasa Meyera z roku 1983. Dzień po - czyli tuż po wielkiej cywilizacyjnej katastrofie, kiedy kończy się świat, a nieliczni ocaleni, ulegający postępującej degeneracji, czekają na śmierć.

"Końcówka" jest produktem swojego czasu, kiedy to cala niemal ludzkość żyła wizją zagłady (atomowej), w poczuciu końca cywilizacji, wydającej się nieuchronną apokalipsy, którą przetrwają co najwyżej nieliczni.

Dziś ówczesne lęki już nas nie dotyczą, żyjemy w obliczu innych zagrożeń, "Końcówka" (mimo swej ponadczasowości) może więc wydawać się nieco - emocjonalnie - anachroniczna.

Jak się wydaje, z tego właśnie założenia wyszedł Maciej Sobociński, wypreparowywując dramat z historycznego kontekstu, zmieniając beckettowską scenerię śmietnika historii, redukując postaci dramatu do dwójki głównych bohaterów. To oni, Hamm i Clov, tworzący swoisty sadomasochistyczny układ, nie mogący żyć razem, nie potrafiący się rozstać, mają budować ten spektakl.

W interpretacji Macieja Sobocińskiego "Końcówka" miała więc stać się dramatem opowiadającym o samotności w obliczu śmierci. Dramatem dotyczącym - prędzej czy później - każdego z nas. Tak pomyślana inscenizacja musi opierać się na aktorstwie, na napięciu emocjonalnym powstającym między odtwórcami głównych (i jedynych) ról. Tego napięcia, niezbędnej w takim przypadku -jak to się mawia - chemii, reżyserowi i aktorom (Juliusz Krzysztof Warunek i Marcel Wiercichowski) wydobyć się nie udało.

Nie ma w tym przedstawieniu beckettowskich lęków cywilizacyjnych. Nie ma założonych przez Sobocińskiego lęków egzystencjalnych. Jedyna emocja, jaka udziela się widzowi, to lęk o to, czy huśtawka, na której (w oryginale całkowicie unieruchomiony) Hamm wykonuje skomplikowane ewolucje, została wystarczająco solidnie zamocowana...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji