Artykuły

Musical, który wpisuje się w dyskusję o polskim Kościele

"Zakonnica w przebraniu" Alana Menkena w reż. Jacka Mikołajczyka w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Chyba każdy oglądał "Zakonnicę w przebraniu" z Whoopi Goldberg. Karolina Trębacz udawaną zakonnicę kreuje po swojemu. Z sukcesem.

Młoda piosenkarka jest świadkiem morderstwa. Donosi o tym policji. W zamian - ze względów bezpieczeństwa - zostaje umieszczona w klasztorze. I próbuje go na swój sposób zreformować albo przynajmniej tchnąć w niego nowego ducha...

Twórcy poznańskiej wersji "Zakonnicy w przebraniu" dostali nie tylko doskonały scenariusz, ale przede wszystkim świetny materiał muzyczny. Mogli pójść w dowolną stronę, interpretując pyszną komedię. Mogli podyskutować z rolą zakonnic w Kościele, mogli pokazać, że w tym samym Kościele istnieją różne nurty, mogli zaprezentować koncepcję siostrzeństwa, pomijając habit, wreszcie życie nocne Filadelfii.

Jacek Mikołajczyk odniósł wielki sukces jako autor przekładu. Teksty padające ze sceny są inteligentne, filuterne, finezyjne, momentami ostre i przenikliwe, a kiedy trzeba czułe. Są fragmenty w tym musicalu, które prowokują do refleksji, wychodzą poza ramy komedii muzycznej, dotykają codzienności i korespondują z rzeczywistością polską, która ma niewiele wspólnego z filadelfijską. Niestety, reżyser

Jacek Mikołajczyk nie zaufał tłumaczowi. Zrobił spektakl o wszystkim. Największy grzech, jaki popełnił, to ten, że użył dwóch kluczy interpretacyjnych. W świecie zakonnym posługuje się metaforą i ironią (w czym sekundują mu Ilona Binarsch - kostiumy i Ewelina Adamska-Porczyk - choreografia), poza murami używa natomiast pastiszu, a właściwie wyświechtanych i banalnych obrazków, jak wygląda właściciel klubu muzycznego i jego podejrzana ferajna czy tępy policjant. Reżyserowi zabrakło pomysłu, kim ma być w tej komedii ksiądz. Drażniące są też scenki rozgrywane na proscenium z udziałem biurka, raz

z jednej, raz z drugiej strony (komisariat policji, pokój przełożonej). Nie bardzo też rozumiem, jak Jacek Mikołajczyk, autor smakowitego przekładu, mógł pozwolić Jackowi Mikołajczykowi reżyserowi, na dość wątpliwej jakości dowcipy sytuacyjne. Zastanawia mnie jeszcze jedno: sceny z udziałem zakonnic są bardziej urodziwe teatralnie niźli sceny z udziałem męskiego półświatka i policji.

Nie będę jednak szukał drugiego dna. Zakonnice są fantastycznymi aktorkami, świetnie śpiewają i chce się śledzić ich życie w tym dziwacznym klasztorze. Największy podziw budzi Karolina Trębacz, która bardzo precyzyjnie zbudowała swoją postać od podrzędnej szansonistki w podejrzanym klubie nocnym do prawdziwej gwiazdy, która mogłaby być ozdobą wszystkich wielkich scen świata, przechodząc przemianę nie tylko w zachowaniu, ale przede wszystkim mentalną. Bardzo dobre aktorstwo idzie w parze ze świetnym woalem.

Kontrapunktem dynamicznej Karoliny Trębacz jest siostra przełożona, którą wykreowała Lucyna Winkel. Spośród tłumu zakonnic wyróżniają się fantastycznie śpiewające Oksana Hamerska (siostra Maria Robert) i Marta Burdynowicza (siostra Maria Patryk).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji