Artykuły

Agnieszka Różańska wyszła z domu i poszła w tango

- Nie da się tak po prostu urodzić dziecka i wyjść na plan filmowy. Jest jeszcze Agnieszka matka i Agnieszka żona - mówi Agnieszka Różańska, aktorka Teatru Nowego w Poznaniu, która przygotowuje właśnie spektakl "Idę w tango" (premiera odbędzie się w Teatrze Muzycznym).

Lubi Pani tańczyć?

- (Śmiech) Nawet nie wiedziałam, że lubię. Tak, lubię tańczyć. Zawsze lubiłam, bo to upodobanie jest wpisane w zawód aktora i chyba w każdego człowieka. Jeśli ktoś lubi muzykę, to lubi tańczyć, ale co innego jest tańczyć sobie gdzieś na imieninach u cioci, w dyskotece, w klubie czy na weselu, a co innego podejść do tego profesjonalnie. Ja mam przygotowanie taneczne, bo w szkole teatralnej uczyłam się wszystkich rodzajów tańca. Ale tanga argentyńskiego nigdy nie zgłębiałam tak jak teraz.

A tango jest trudne?

- Jest trudne, bo ono angażuje nie tylko nogi, ale i umysł. Rzecz nie polega tylko na nauczeniu się samych kroków, bo każdy się tego może nauczyć, ale trzeba w to jeszcze włożyć duszę.

No właśnie, już niebawem zobaczymy Panią w Teatrze Muzycznym w spektaklu "Idę w tango". Co to będzie? "Bo do tanga trzeba dwojga" mówi Budka Suflera.

- Nie. Tej piosenki akurat nie będzie.

Natomiast "Idę w tango" to piosenka zespołu Dagadana...

- Też jej nie będzie. Dwuznaczność tego tytułu jest dosyć ciekawa. Bo gdy kobieta mówi, że idzie w tango, to idzie na całego. A ja tak naprawdę idę/podejmuję temat tanga.

Czyli?

- Śpiewam piosenki, które do tej pory nie były wykonywane w rytmie tanga. Nie były w ogóle aranżowane na tango.

Jakie to piosenki?

- To są utwory Mariana Hemara. Stare piosenki. Od czasów "Rejsu" się mówi, że słuchacz lubi piosenki, które już zna i takie też śpiewam. No, może nie znają ich 20-, 30-latkowie. Dla nich to będzie zupełnie nowy repertuar i ciekawe doświadczenie, bo może stwierdzą - o jakie fajne, nowe piosenki! A przecież, jak powiedziałam, Hemar napisał je prawie sto lat temu. A wszystkie zrobione jako tango, ale bardzo różne tango. Bo jest i klasyczne argentyńskie, i nowoczesne, wręcz elektroniczne. Zespołu, który tak grałby tango, jeszcze nie słyszałam - w tych chłopakach jest taka moc, że chce się tańczyć i śpiewać. A aranżacje zrobił przede wszystkim Marcin Antkowiak.

A więc będzie to tylko recital piosenek?

- Nie. Piosenki stanowią jakby punkt wyjścia. Kiedyś zaproponowałam Krzysztofowi Deszczyńskiemu taki recital o mnie, czyli o kobiecie, która ma tyle lat, ile ma. Przeszła wzloty i upadki, ale jeszcze nie wybiera się na emeryturę i nie myśli o sobie, że jest stara. A wręcz przeciwnie. Ma wrażenie, że świat się dopiero przed nią otwiera. Nie mam zamiaru niczego udawać ani wciągać brzucha na scenie.

Krzysztof przyjął to do wiadomości i po kilku dniach zadzwonił. - Mam coś dla ciebie. Recital składa się z piosenek nie tylko o problemach i o kobiecie, bo to są często śmieszne problemy, ale bardziej o tym, że jest pewna przyjaciółka i mąż przyjaciółki i jakiś pierścionek. Gdzieś tam pojawia problem diety, bo kobiety w moim wieku mają problemy z odchudzaniem. Zjeść czy nie zjeść, oto jest pytanie. I o tym też będzie. I to jest pierwsza warstwa. Druga to tango argentyńskie. Do tej pory publiczność poznańska widziała mnie, tylko jak śpiewam. Teraz zobaczy, jak tańczę. To nie będzie byle jaki taniec. Zapewniam. To będzie taniec pełen pasji i uczuć, jak mówi mój nauczyciel, mentor, ale i partner, bo z nim tańczę. Na początku dużo rozmawialiśmy o tangu. Nie chodzi tylko o to, żeby zatańczyć, ale i pokazać, co jest magnetycznego w tangu.

Dlatego zapytałem, czy tango jest trudne.

- Jeśli trzeba pogadać o tańcu, to chyba trochę tak. Tango trzeba zrozumieć. Nie da się go zatańczyć, nie rozumiejąc go. Mój partner Michał Kaczmarek powiedział, że tango to trzyminutowy romans na parkiecie, potem partner idzie do innej dziewczyny, aby z nią zatańczyć i jest już nowy romans. A więc to raczej romans w cudzysłowie, żeby sobie ktoś jeszcze czegoś nie pomyślał. Będę tańczyć z mężczyzną, ale też będę tańczyć z kobietą, bo i to się zdarza. W ogóle tango zaczęło się od tego, że mężczyźni tańczyli ze sobą. Widziałam nawet takie współczesne wykonanie tanga i nie było w tym żadnych podtekstów. Dopiero potem, gdy mężczyzna stwierdził, że nie bardzo chce mu się tańczyć z drugim mężczyzną, wziął do tańca kobietę. Kobieta i mężczyzna spotykają się na milongach i przywołują się wzrokiem. Milongi składają się z trzech utworów tanecznych. Potem jest przerywnik i znowu trzy, cztery utwory. Mężczyzna nie może poprosić kobiety do tańca, bo gdyby otrzymał odmowę, byłaby to wielka hańba na jego dumie, męskości, honorze. Więc, aby uniknąć kompromitacji, bo kobieta może nie chcieć z nim tańczyć, komunikują się wzrokiem Jeżeli kobieta nie spuści wzroku, odpowie spojrzeniem i zatrzyma się, to wiadomo, że ona z nim zatańczy. On podchodzi do niej, ona wstaje i już razem tańczą. A jeśli nie odpowie wzrokiem, spuści powieki, to znaczy, że on dostał kosza. Ale kto wie, że on dostał kosza? Tylko on. Nikt inny. Honor uratowany i wszystko gra. Tak to wygląda. Takie milongi odbywają się w Poznaniu w poniedziałki w klubie Amarant. To jest przepiękne, bo na nie przychodzą osoby starsze i młodzież. To fajni, młodzi ludzie, którzy po prostu pokochali tango i tańczą.

Słyszałem że w związku ze spektaklem kupiła sobie Pani specjalne buty.

- Tak. Na Broadwayu w Nowym Jorku. Jest tam mnóstwo nieco ukrytych sklepów, w których można znaleźć wszystkie rodzaje butów. Ze skóry, z atłasu.

Wszystkie do tanga?

- Nie. Wszystkie do wszystkich rodzajów tańca. A do tanga potrzebne są buty takie jak do tańców latynoskich.

Czyli?

- Muszą mieć bardzo miękką podeszwę, którą można nawet zrolować, bo na palcach osadza się stopę. A partnerka tańczy na palcach, bo nie dotyka obcasem podłogi. Robi to tylko w niektórych przypadkach. W takim ukrytym sklepie spędziłam godziny. Przymierzałam różne buty i w końcu kupiłam. Na premierze wystąpię w butach z Nowego Jorku. Stwierdziłam, że skoro są z Broadwayu, to muszą same nieść. To już się nie da w nich nie zatańczyć.

Jakie jest miejsce tego recitalu w Pani dorobku artystycznym?

- To będzie ważny i wyjątkowy recital. Owszem, wcześniej miałam recitale, ale ten jest szczególnie ważny. Po pierwsze ze względu na oprawę muzyczną. Po drugie ze względu na to, że nie tylko śpiewam, ale także tańczę, Po trzecie będę miała świetną oprawę scenograficzną, będzie to w Teatrze Muzycznym i do tego jeszcze jestem w tym, a nie w innym wieku i jestem bardzo świadoma tego, co śpiewam. Bo piosenki są specjalnie dobrane tematycznie do mnie i można by powiedzieć, że według moich warunków. Ale wiele kobiet w moim wieku i mężczyzn zobaczy, że to o nich. To historie tak naprawdę z ich życia i to czasami śmieszne, a czasami dramatyczne, ale nie do końca. Bo tak naprawdę to wszystko bierzemy też z przymrużeniem oka. Bo ja taka jestem tak naprawdę. Nie umiem zbyt poważnie brać siebie i życia, bo ono jest zbyt krótkie, aby je brać zbyt poważnie.

Jest Pani aktorką, piosenkarką i poznanianką. Ma Pani swoje ulubione miejsca w Poznaniu?

- Właśnie tę rozmowę robimy w takim moim ulubionym miejscu. Na nowo odkryłam Śródkę. Tu się dużo zaczyna dziać, a jednocześnie można uciec od tego zgiełku, który jest na Starym Rynku, gdzie wieczorami nie czuję się komfortowo. Tam jest dla mnie za dużo ludzi, a Śródka zaczyna być znakomitym miejscem na spędzenie czasu.

A inne ważne miejsca?

- Ratusz. Gdy moje dzieci dorastają, zabieram je na wycieczki po Poznaniu i zwiedzamy muzea. Mój czterolatek zobaczył już bardzo dużo. Oczywiście byliśmy też przed ratuszem, aby zobaczyć koziołki, ale we wnętrzu ratusza jest przepiękna sala, w której dostałam przed laty Medal Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego". W tej sali także śpiewałam. To było coś takiego, że teraz odżywają wspomnienia i mam wielki sentyment do ratusza poznańskiego.

To już wszystkie?

- Poznań tak naprawdę się bardzo zmienia. Oczywiście, ważne są dla mnie też teatry, a przede wszystkim Nowy, w którym pracuję bez mała już przeszło 20 lat. Ciągle w tym samym teatrze. Aktor to taki trochę wędrowny sprzedawca sztuki. A mnie się udało być w tym teatrze tak długo. W tym mieście się przede wszystkim urodziłam i założyłam rodzinę.

A Scena na Piętrze?

- W Scenie na Piętrze debiutowałam. Miałam wtedy 17 lat. To był mój taki pierwszy sceniczny świadomy debiut. I dopiero od tego wszystko się zaczęło, gdy tam zaczęłam śpiewać. A może wydawało mi się, że śpiewam? Ale potem postanowiłam kształcić się w kierunku aktorskim. Prywatnie też chodziłam do szkoły muzycznej, bo ciągle wydawało mi się, że za mało śpiewam.

W Scenie na Piętrze wystąpiła Pani też w znakomitym monodramie "Jest, jak jest" według książki Maliny Stahre-Godyckiej...

- To był mój pierwszy w życiu monodram i znowu Scena na Piętrze. A jeszcze w Scenie na Piętrze miałam swój benefis z "Deszczową piosenką" z okazji 15-lecia obecności na scenie. Sama go sobie zrobiłam, bo jeszcze mi się benefis nie należał. Benefis z urzędu należy się chyba z okazji 30-lecia pracy artystycznej, a tak to można go zrobić prywatnie. Ja byłam na tyle bezczelną osobą, że postanowiłam sobie zrobić benefis z okazji 15-lecia.

A ulica? Ma Pani w Poznaniu swoją ulubioną ulicę?

- To przede wszystkim ulica Dąbrowskiego. Tam niedaleko się urodziłam. Tam się wychowałam i tam mieszkałam. Potem zaczęłam tam pracować. W ogóle Jeżyce darzę dużym sentymentem, bo to jak młodzież dziś mówi moja dzielnica. Należę na Facebooku do grup, które na temat Jeżyc się wypowiadają, wymieniają się różnymi rzeczami, pomagają sobie. To dość duża grupa. Myślę, że każda dzielnica coś takiego ma. Ja mentalnie należę do Jeżyc. Urodziłam się w szpitalu Raszei, a potem grałam w tym szpitalu w filmie "Czerwiec '56" i tam też przyszły na świat moje dzieci. A więc wszystko kręci się wokół Jeżyc.

Swego czasu mówiła mi Pani, że najważniejszą sztuką dla Pani jest "Czajka". Czy nadal tak jest?

- Niestety tak, bo nic się takiego nie zdarzyło. Zdarzały się na mojej teatralnej drodze różne rzeczy, ale ta "Czajka" cały czas we mnie siedzi.

"Weszła we mnie z butami". Tak Pani kiedyś mówiła.

- Tak. Weszła i nie chce wyjść i podtrzymuję to. Teraz już pewnie nie mogłabym zagrać tego, co wtedy zagrałam, bo wtedy byłam młodą dziewczyną, a tylko młoda dziewczyna może zagrać tę "Czajkę". Dobrze wiedziałam, co gram i w jakiej sprawie. Rzadko się zdarza, żeby mieć taką świadomość, ale aktor powinien być świadomy każdego ruchu palca. Duża w tym zasługa ówczesnego dyrektora Teatru Nowego Eugeniusza Korina, który mnie i Szymona Bobrowskiego poprowadził, przedłużył nam szkołę teatralną.

Trochę poprowadził za rękę, ale to było potrzebne, żeby potem stanąć na własnych nogach. Zresztą teraz ja podejmuję się zabaw z dziećmi. Uczę ich teatru w poznańskich szkołach i sprawia mi to niesamowitą radość. W pewnym wieku człowiek dochodzi do wniosku, że odchował dzieci i ma trochę czasu. Ja tak naprawdę nie zdecydowałam się na leżenie na kanapie, bo tylko leniuch siedzi na kanapie. Ja postanowiłam być wolontariuszem.

Czego?

- Jestem wolontariuszem w Fundacji Dr Clowna. Zawsze mam w samochodzie czerwony nos, kolorową suknię i książkę z bajkami i gdy tylko mamy czas, wybieramy się do szpitala z kolegami z wolontariatu do dzieci. Wtedy nie jestem aktorką. Wtedy jestem po prostu wolontariuszem, który czyta bajki dzieciom. Robię wszystko, aby zobaczyć na ustach dzieci uśmiech, ale rodzicom też daję radość, bo jest tam bardzo dużo rodziców, którzy przebywają z dziećmi. I to jest, mnie się wydaje, potrzebne. Pogadamy sobie z dzieciakami, pośmiejemy się. Czasami robimy numery. To chyba stworzona dla mnie fundacja, bo ja sobie zawsze z wszystkiego lubiłam robić numery. Nawet z rzeczy bardzo poważnych Ale przecież o to chodzi, aby rozładować tę atmosferę w szpitalu. Te dzieci i rodzice mają już dość problemów i trudno, żeby jeszcze ktoś przychodził i robił im kolejne problemy.

Jest Pani aktorką i piosenkarką. Powiedział mi kiedyś Michał Bajor, że jest aktorem, którego zadaniem jest śpiewanie. Zgadza się Pani z tym?

- Ja o sobie mówię - aktorka śpiewająca. Krystyna Janda kiedyś powiedziała, że piosenkarz śpiewa, a aktor gra, że śpiewa. Gra Pani w teatrze i śpiewa, ale pamiętamy też Panią ze świetnych ról filmowych. Teraz jest ich mniej. To prawda. Ja to zrobiłam zupełnie świadomie, bo jeszcze jest Agnieszka mama i Agnieszka żona. W pewnym momencie życia trzeba wybrać, co będzie pierwsze. Nie da się tak po prostu urodzić dziecka i od razu wyjść na plan filmowy. Miałam propozycje, ale stwierdziłam, że ja nie chodziłam z kluczem na szyi, kiedy byłam dzieckiem i nie zrobię tego moim dzieciom. Chcę, aby dzieci, gdy się budzą, widziały mamę. A jak będą przychodziły ze szkoły, aby miały ugotowany obiad. Świadomie zrezygnowałam ze swoich niektórych pragnień, aczkolwiek nie powiedziałam ostatniego słowa. To tak zwane odłożenie telefonu. Teraz już trochę zaczęłam jeździć do Warszawy, bo dzieci już trochę podrosły. Macierzyństwo jest fajną sprawą. Zwłaszcza kiedy między dziećmi jest 9 lat różnicy, jesteś podwójna mamą i szkoda każdej minuty. Tyle się dzieje w ciągu jednego dnia, tyle rozmów przeprowadzamy, o życiu, a są to rozmowy mądre i od takiego 5-latka wiele się uczę, a też wiem, że on się bardzo dużo uczy ode mnie, bo potem to słyszę. Starszy syn pokochał muzykę, zaczyna pięknie grać na fortepianie i akordeonie. Gdyby mnie nie było, to oni potem wspominaliby, że mama sobie gdzieś tam jeździła. A tak nie ma tego problemu. I ja nie czuję jakiegoś dyskomfortu.

***

"Idę w tango"

widowisko muzyczne wyśpiewane i wytańczone. Premiera 16 października o godzinie 18 w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Reżyseria i scenariusz Krzysztof Deszczyński. Udział biorą Agnieszka Różańska, Michał Kaczmarek i Paulina Wycichowska oraz zespół La Vita.

***

Agnieszka Różańska urodziła się 15 kwietnia 1972 roku w Poznaniu. Jest aktorką i piosenkarką. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, Filmową i Telewizyjną w Łodzi. Od wielu lat związana z Teatrem Nowym w Poznaniu. Jest m.in. laureatką Medalu Młodej Sztuki "Głosu Wielkopolskiego" w roku 1996.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji