Artykuły

Porno pod kontrolą

"Porno" Andrása Visky'ego w reż. Ceziego Studniaka w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Iwona Torbicka w portalu Kultura u Podstaw.

Po obejrzeniu "Porno" widzowie mają prawo czuć się wyeksploatowani emocjonalnie. Spektakl jest bliskim, prawie intymnym spotkaniem z dziewczyną, której władza krok po kroku odbiera wolność i godność. Przez prawie półtorej godziny jesteśmy świadkami jej upodlenia i walki, którą w efekcie przegrywa. Koncertowo zagrała Edyta Łukaszewska!

Węgier András Visky akcję swojej sztuki "Porno" osadził w czasach komunistycznego reżimu, choć możne należałoby powiedzieć dziś bardziej uniwersalnie - w czasach dyktatury, totalnej inwigilacji społeczeństwa, systematycznego odbierania obywatelom prawa do wolności, niezależności i intymności. W czasach, gdzie tych wszystkich, którzy myślą inaczej niż władza, traktuje się jak wrogów. A wrogów trzeba tępić, bo stanowią dla władzy zagrożenie. Stąd każda dyktatura dba o rozbudowany aparat kontroli, bo - jak wiadomo - wróg nie śpi. Trzeba go mieć na oku od rana do nocy, w nocy zresztą też warto wiedzieć, co robi, gdyż coś na pewno kombinuje. Porno to ksywa młodej dziewczyny, aktorki, nieco naiwnej, pełnej życia, która w publicznej przestrzeni wystawia swoje przedstawienia dla dzieci. Pewnego dnia dowiaduje się od sąsiada, pod prysznicem zresztą, żeby szum wody zagłuszał słowa, że jest podsłuchiwana, że całe mieszkania ma w "pluskwach"(dialog prowadzony między dwoma różnymi osobami, odgrywanymi przez aktorkę, to prawdziwy majstersztyk!). Od tego momentu spektakl przyspiesza. Sceny przesłuchań przeplatają się z okruchami życia pod obserwacją. Porno zaczynać gubić się w codzienności, mylić życie ze sceną, grę z prywatnością. Ze zwyczajnej młodej dziewczyny, która chce po prostu żyć według swoich zasad, zostaje coraz mniej, aż staje się nieobecną, bezwolną, psychiczną kaleką. Życie zmienia się w ucieczkę w świat, którego nie ma na ziemi- bezpieczny, otwarty, szczęśliwy. Świat marzeń i snów. Tylko w jeden sposób można się tam dostać, droga prowadzi przez śmierć. Ale Porno umarła już za życia, śmierć jej niestraszna, przynosi wyzwolenie.

Spektakl "Porno" (świetne przetłumaczony przez Jolantę Jarmołowicz!), w poznańskiej wersji jest monodramem (świetne tłumaczenie Jolanty Jarmołowicz!). Dla aktora monodram to zawsze największe wyzwanie. Trzeba skupić na sobie uwagę widzów, dając tylko siebie. Łatwo przeszarżować, podlizać się widowni, sięgnąć po efekciarskie środki. Edyta Łukaszewska wybrała inną drogę. Postanowiła nie oszczędzać widzów. Jej bohaterka od początku skraca dystans z publicznością, odkrywa się przed nią całkowicie, wciąga w swój świat, nie zostawiając miejsca na obojętność. Z każdą minutą z biernych obserwatorów widzowie stają się przeżywającymi świadkami. Całe szczęście, że spektakl ma momenty wyciemnienia (konieczne do zmiany kostiumów i kontekstów) wypełnione muzyką z offu (świetne kompozycje Krzysztofa "Wiki" Nowikowa na dziecięce głosy, podkreślają absurdalność zarzutów, stawianych Porno). Dla widzów to jedyne chwile wytchnienia.

Łukaszewska gra całą sobą, na pełnych obrotach, świadomie nerwowo, nadmiarowo, jakby miała ADHD. Wszędzie jej pełno, bombarduje sobą z każdej strony. Widz nie ma gdzie się ukryć, tak jak jej bohaterka, odarta z prywatności. Wystawiona ze swojego życia.

Termin porno, kojarzony od zawsze z obrazami aktywności seksualnej człowieka, która ma wywoływać rodzaj seksualnego pobudzenia, zastosowany został przez autora przewrotnie i z pełna premedytacją. W jego sztuce rodzajem porno podniety staje się procedura inwigilacji. Urzędnik, prowadzący sprawę dziewczyny (grany przez Łukaszewską celowo nieco grubą kreską), onanizuje się w trakcie sporządzania notatki służbowej (najmocniejsza scena spektaklu).

Monodram grany jest zwykle "na nosie widza", w niewielkiej od niego odległości. Tym trudniejszy staje się dla aktora moment, kiedy w takiej bliskości musi zagrać nago. Reżyserzy często sięgają po ten środek bez uzasadnienia, traktując ciało aktora, jak rodzaj przynęty. Łukaszewska gra półnago (w samych majtkach) już w pierwszych scenach spektaklu i są to sceny, w których nagość jest jak najbardziej uzasadniona.

Nie do końca przekonują mnie inne pomysły reżysera (Cezi Studniak), jak choćby pluszowe zabawki, wylatujące przez cały spektakl z jakiejś rury nad klatką, w której rozgrywa się akcja. Dla mnie to zbędna dosłowność (bohaterka wystawia spektakle dla dzieci), nieco infantylny kontrast dramaturgiczny, zamiast pluszaków mogłoby z tej rury lecieć cokolwiek, byle tworzyło dużą stertę, w której bohaterka zakopie się i zniknie w ostatniej scenie.

Kiedy w 2012 roku "Porno" wystawiane było w Theatre Y w Chicago (reż. Eva Patko), brało w nim udział czterech aktorów. W poznańskiej realizacji cały ciężar przedstawienia dźwigała jedna aktorka. Udało się jej zbudować pełną emocji opowieść, w sposób naturalny i prawdziwy. Trudna to sztuka - nie zgubić niczego z ciężkiego bagażu znaczeń, a jednocześnie poruszać się z nim z lekkością motyla.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji