Manekiny zdały egzamin nad Tamizą
ROŚNIE międzynarodowa kariera "Manekinów" Zbigniewa Rudzińskiego, opery z jego librettem, opartym o prozę Brunona Schulza. Po Bonn, Helsinkach, "Manekiny" doczekały się kolejnej realizacji, tym razem w Londynie.
- Z tego co wiem, choć może jestem w błędzie, to pierwsza, polska opera, w dodatku współczesna, zrealizowana w Wielkiej Brytanii - mówi twórca. Cztery przedstawienia "Manekinów'' w reżyserii Johna Abulafii z udziałem brytyjskich solistów zaprezentowała Mecklenburgh Opera, na scenie The Place Theatre w ramach trwającego ponad miesiąc London International Opera Festival.
- Dla kompozytora, znalezienie się w istnym festiwalowym kombinacie, wśród setek różnych przedstawień, a przede wszystkim klasyki Jak "Cyganeria" Puccinego, "Rigoletto" Verdiego to zaszczyt i wysoka próba. W takim przypadku kompozytorskie pragnienie sprowadza się do jednego - choćby zostać zauważonym.
- Spełniło się?
- Jeszcze w marcu, kiedy pojechałem do Londynu, by przyjrzeć się próbom, w telewizji BBC mówiono o przygotowaniach do premiery. Tuż przed festiwalem pojawiły się liczne, obszerne informacje m.in. w "The Independent", "The Financial Times", w "The Times".
Zerkając do niektórych popremierowych recenzji czytamy: "... muzyka, dźwięki Manekinów są tak magiczne, jak dźwięki Brittena..." - to w "The Sunday Times", zaś w "The Times" zauważono - "... wielu Brytyjczyków łączyło do tej pory polską muzykę współczesną z Witoldem Lutosławskim, Krzysztofem Pendereckim, Henrykiem Mikołajem Góreckim. Ale dziś pojawił się także Zbigniew Rudziński..."
- Nie ukrywam, że takie opinie cieszą, zwłaszcza wystawione przez angielską, wymagającą krytykę. Sądząc zaś po reakcji publiczności, po wypełnionej sali na wszystkich czterech przedstawieniach, "Manekiny" zdały chyba ten angielski egzamin.
- A czy Pan, jako kompozytor, autor libretta jest zadowolony z londyńskiej wersji "Manekinów"?
- Jest zupełnie inna od warszawskiej i właściwie trudno określić, na czym ta inność polega. Myślę, że nasza inscenizacja ma charakter bardziej metafizyczny, filozoficznie głębszy, groteska wypływa, jakby z wnętrza konstrukcji. Anglicy poszli raczej w kierunku sarkazmu, ironii i... gagów. Niemniej opera w wydaniu angielskim nie zatraciła tego co najważniejsze, a mianowicie przesłania.