Artykuły

Maszyny i ludzie

"Balet koparyczny" w choreogr. Izy Szostak i "Empire" w reż. Milo Raua z Zürcher Theater Spektakel na XV Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak w portalu Teatr dla Was.

Zdarzyło mi się już oglądać balety koparek przy okazji seansów promocyjnych firm związanych z budownictwem. Chodziło tam o zaprezentowanie przy muzyce i w różnych tempach i pozycjach możliwości określonych typów maszyn. Zdawało mi się więc, że o możliwościach ruchowych koparek wiem już wszystko.

Nie miałam jednak pojęcia, że artysta w te maszyny może tchnąć dusze, uczłowieczyć je, sprawić, że widzowi objawią się one niczym para kochanków w różnych fazach zauroczenia; sfabularyzować ich działania.

Tymczasem, zainspirowanej choreografią triadycznego baletu Oskara Schlemmera, Izie Szostak, wybitnej tancerce-performerce udało się "wyposażyć" maszyny nie tylko w ramiona, dłonie, ale przede wszystkim w serce. Kiedy obserwujemy ich wzajemne relacje, widzimy żywe, czujące istoty.

Iza Szostak i Paweł Sakowicz skończyli oczywiście kurs dla operatorów koparek. Ale perfekcyjne opanowanie całego mechanizmu maszyny było tylko tym, czym dla tancerza opanowanie umiejętności chodzenia. Reszta to już sztuka, mająca swe źródło we wnętrzu artysty. A tu owa sztuka jest najwyższych lotów.

Wieczorem w Sali Widowiskowej Miejskiego Centrum Kultury obejrzeliśmy najbardziej chyba do tej pory poruszające emocje widzów festiwalowe przedstawienie [na zdjęciu: "Empire"].

Czworo aktorów z Grecji, Syrii i Rumunii opowiada tragiczne dzieje swoje i swoich rodzin. Narracja jest pierwszoosobowa, ruch sceniczny znikomy, a sposób przekazu tak sugestywny, że widz czuje się tak, jakby ktoś bliski opowiadał mu swoje losy, dzielił się najintymniejszymi zwierzeniami - o dorastaniu, wojnie, utracie domu, członków rodziny, o tułaczce po świecie w poszukiwaniu swojego miejsca, powrotach i ponownych ucieczkach, o dochodzeniu do pozycji, jaką obecnie zajmują, żyjąc w różnych krajach.

Scenografia z jednej strony jest realistyczna, a z drugiej uniwersalna, bo tak mniej więcej mógłby wyglądać dom rodzinny każdego z nich. Z zewnątrz piętrowa kamieniczka z ukwieconym balkonem, charakterystyczna dla miasteczek Południa czy Bliskiego Wschodu, a po odwróceniu dekoracji wnętrze niezamożnego mieszkania. Wszystko to sprawia, że przekaz staje się jeszcze bardziej wiarygodny. Zwłaszcza że z najodleglejszego nawet rzędu na ekranie nad sceną można oglądać twarz wiodącego akurat narrację aktora; obserwować napięcie każdego mięśnia, grymasu ust czy namiastki łzy w oku.

A aktorzy grają świetnie, zwłaszcza Akillas Karazissis, urzekający urokiem osobistym i prowadzący narrację nawet w dramatycznych momentach z pewną dozą humoru oraz słynna rumuńska aktorka żydowskiego pochodzenia, Maia Morgenstern, znana z roli Marii z Nazaretu w filmie Mela Gibsona "Pasja".

Reżyser i autor tekstu, Milo Rau w niezwykle interesujący sposób skomponował dramaturgię narracji skądinąd prawdziwych losów bohaterów swego przedstawienia.

Pomimo iż spektakl trwał prawie dwie i półgodziny bez przerwy, publiczność chłonęła go w nieprawdopodobnym napięciu i absolutnej ciszy. Kiedy na ekranie nad sceną pojawiały się autentyczne fotografie ofiar wojny domowej, cisza zdawała się głębsza, bardziej przenikliwa. Do oklasków duża część widowni nawet wstała. Po raz pierwszy na tegorocznym festiwalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji