Zdarzyło się po raz trzeci
Zwykle tak bywa, że o wystawionej sztuce pisze się natychmiast po premierze. Tymczasem bajka "Co się w lesie raz zdarzyło" grana jest w teatrze dla dzieci "Czerwony Kapturek" już niemal od miesiąca a nie doczekała się jednak dotychczas odpowiedniego omówienia. Cóż to - można by zapytać, czy sztuka jest zła, czy wykonawcy nie na poziomie, czy może lalkom można coś zarzucić... - Dlaczego to milczenie? Tymczasem - bajka dzieciom się podoba, animatorzy - jak zwykle - dokonują niemal cudów a lalki przykuwają wzrok nie tylko dzieci, ale i starszych... Tylko wydaje mi się, że do naszego teatru dla naszych najmłodszych mamy trochę dziwny stosunek. Owszem - serdeczny, szczery, ale - trochę pobłażliwy. Ma już lokal? Ma. Przezwyciężył wszystkie bóle związane z trudnymi początkami swego rozwoju, z tzw. ząbkowaniem? Przezwyciężył. No to nie będziemy się nim wiele zajmować. wszystko w porządku - mówimy...
A tymczasem - nie wszystko jest w porządku. Właśnie dlatego, że teatr "Czerwony Kapturek" wyszedł już z niemowlęcego swego okresu, że rozwija się coraz lepiej - zasługuje na specjalne zajęcie się nim. Trzeba w dalszym ciągu pomagać mu dodawać bodźca aktorom, trzeba pisać też o nowej sztuce która stanowi dziś we wszystkich olsztyńskich domach gdzie są dzieci w wieku od lat dwóch do... nastu temat ciągłych rozmów dyskusji, rozważań. Przypomnijmy więc dzieciom sztukę "Co się w lesie raz zdarzyło". Na pewno będą bardzo zadowolone, jak również zadowoleni będą i rodzice, nagabywani ciągle przez swe pociechy: mamo, tato, opowiedz bajkę o wiewiórce, o lisku, kózkach i wilku...
"Czerwony Kapturek" postawił sobie za zadanie wystawiać takie bajki i wystawiać je w ten sposób, aby zainteresowały one - jak to się mówi - jak najszersze rzesze widzów. Stosownie do tego widzom w wieku lat 2 - 3 daje zwykle wiele takich momentów, które potrafią zrozumieć np. barwne, poruszające się żywo zwierzęta, znane przez każde dziecko. Dzieci starszych przykuwają nie tylko elementy dekoracyjne, ale również i treść bajek. Przez treść tą podaną w sposób trafny nie nużący przemawiają do dziecka problemy mające za zadanie wpływać nań wychowawczo.
W myśl tych założeń napisał również swą bajkę "Co się w lesie raz zdarzało" Mieczysław Czerwiński, Postawił sobie zadanie trudne - bajką bowiem pragnął zabawić naszych najmłodszych, a równocześnie pomóc im niejako i pouczyć. Zabawić - owszem, to sprawa jasna, nie wymagająca komentarzy. Osiągnął tu swój cel - dzieci śledzą z zapartym oddechem perypetie wilka i działających przeciw niemu, wspólnie zwierząt. Ale w czym chciał pomóc dzieciom, jak pouczyć? Powoli, zaraz i do tego dojdziemy.
Bajka "Co się w lesie raz zdarzyło" opiera się na bajkach Mickiewicza i Krasickiego. Pamiętajmy, że bajki te w klasach starszych wchodzą w skład programu szkolnego. Podane na odpowiednim tle, z odpowiednimi piosenkami - łatwiej utrwalała się w pamięci dzieci, stają się dzieciom bliższe. Tak to sztuka stanowi niejako przedłużenie lekcji, niejako - pomoc naukową.
Ale to jeszcze nie wszystko.
Bardziej niż morał zawarty w bajkach Mickiewicza i Krasickiego przemawia do dzieci samo ujecie sztuki. Wilk z bajek nie jest tu tylko rabusiem, który "żyje z rabunku i z ciągłych wojen". Bajka podsuwa dzieciom pewne aktualne skojarzenia. ...Ta bajka, choć występują w niej zwierzątka, odnosi się i do ludzi. Na świecie są również tacy ludzie, co pragną wojny. Nazywamy ich podżegaczami wojennymi. Ich też spotka los wilka...
Tak, niezwykle trudne zadanie postawił przed sobą Mieczysław Czerwiński, kiedy przystąpił do pisania sztuki. Wywiązał się z niego zadowalająco. Dał bowiem dzieciom bajkę ciekawą, na odpowiednim poziomie, o odpowiednim oddziaływaniu wychowawczym. Warto tu podkreślić jeszcze i inne momenty wychowawcze bajki: mówi ona o znaczeniu wspólnego działania, pokazuje dzieciom spółdzielnię produkcyjną.
Jedną mam tylko pretensję do autora sztuki - być może dlatego, że jestem kobietą, nie mam syna, lecz córkę i na mustrze się nie znam. Po cóż było wprowadzać w ostatnim akcie bajki momenty związane właśnie z - musztrą. Owszem, gdyby w tym stylu utrzymana była cała sztuka, nie raziłoby to nikogo, ale nagle wyskakuje i zaskakuje widza widok występujących niemalże w bojowym rynsztunku lalek. Lepiej wyglądały zwierzątka leśne poruszające się tak 1alki w poprzednich aktach - żywo, naturalnie, bez narzuconego im "drygu".
Na zakończenie należałoby omówić jeszcze piosenki, których jak zwykle z zapałem uczą się podczas antraktów nasze pociechy. Są one tak wdzięczne i piękne, że zasługują jednak na oddzielny artykuł. Niewątpliwie doczekają się tego, jak również doczekamy się niewątpliwie, że nasz najmłodszy teatr "Czerwony Kapturek" przestanie być dzieckiem traktowanym serdecznie, ale pobłażliwie i o odbywających się w nim premierach usłyszymy szybko.