Co dał Czerwony Kapturek nauczycielom?
Na 25-tym "jubileuszowym" przedstawieniu "Janka nie panka" w teatrze "Czerwony Kapturek" oprócz dzieci i rodziców byli i inni goście, a mianowicie nauczyciele, przebywający na kursie dla kierowników świetlic szkolnych. A że przedstawienie bardzo im się podobało, że było w nim wiele momentów takich, które należało poruszyć, nic więc dziwnego, że po spektaklu wywiązała się dyskusja.
Zanim do niej przejdziemy, powiedzmy sobie jeszcze kilka słów o "Czerwonym Kapturku" w ogóle i o sztuce "Janek nie panek'', co umożliwi nam niejako "wejście" do dyskusji. "Czerwony Kapturek" pracuje z rozmachem, aż nas czasami podziw bierze, gdy widzimy, że w przeciągu półrocznego okresu jego istnienia, wystawia po raz 25 drugą już sztukę, i poważnie myśli o trzeciej...
"Janka nie panka" oglądaliśmy już niemal wszyscy - rodzice i dzieci w mieście, wiele dzieci na wsi. Bajka jest ciekawa, wzbudza zainteresowanie dzieci w różnym wieku, a nawet dorosłych. Jej treść: walka z wyzyskiem i niesprawiedliwością, choć podana w sposób baśniowy, silnie przemawia, uczy i wychowuje. Właśnie o tych zaletach wychowawczych sztuki mówili nauczyciele.
W dyskusji, która toczyła się po "jubileuszowym" przedstawieniu, padały słowa, że niesłusznym jest przekonanie, jakoby repertuar teatru lalek przeznaczony był tylko dla dzieci młodszych - wiele korzyści z niego wyniesie również młodzież starsza. Np. tematyka "Janka nie panka" może być przedmiotem poważnej i ciekawej dyskusji w szkołach średnich.
Padały głosy, że momenty wychowawcze sztuki oddziaływują na dziecko bardziej skutecznie, niżeli tzw. moralizowanie w szkole.
Ale nauczyciele przybyli do "Czerwonego Kapturka" nie tylko po to, aby na sztukę popatrzeć, aby o niej pomówić. Wszyscy są, albo będą w nowym roku szkolnym kierownikami świetlic szkolnych. Z teatru więc chcieli wynieść pewien zasób wiedzy, który pomoże im w ich pracy. Naturalnie nie mówimy tu o tym, aby sami zakładali w szkołach teatrzyki kukiełkowe, wprawdzie niektóre szkoły, np. Liceum Dla Wychowawczyń Przedszkoli w Szczytnie mają takie teatrzyki, zorganizować je jednak nie jest tak łatwo...
Chodzi tu o coś innego. Wiadomo, że wiele dzieci ogląda przedstawienia "Czerwonego Kapturka" i po nim, na własną rękę "dłubie" kukiełki w domu lub na zajęciach świetlicowych. Nauczyciel więc powinien orientować się w mechanizmie lalki, pomóc dziecku w jego wysiłku - bo kto wie, czy z niego nie wyrośnie w przyszłości twórca na miarę Obrazcowa?
Jeszcze ważniejsza i "bliższa" sprawa, to sprawa piosenek. Dzieci lubią śpiewać. Na zajęciach świetlicowych piosenka zajmuje poczesne miejsce, a właśnie "Czerwony Kapturek" słynie z tego, że jest popularyzatorem nowych, pięknych piosenek dla dzieci w różnym wieku. W każdym przedstawieniu słyszymy obok "własnych" ludowe piosenki warmińsko - mazurskie, których przy pomocy sympatycznej p. Danusi uczy się widownia. I właśnie nauczyciele nauczyli się kilku takich piosenek, które niewątpliwie spopularyzują w swych świetlicach.
Pięknie rozwija się "Czerwony Kapturek", pięknie pracuje - ciągle jeszcze dzięki inicjatywie i dobrej woli garstki ludzi, których porwał cel: służenie dobrej sprawie...
Praca tych ludzi została należycie oceniona. Teatr otrzymał lokal, szereg przedsiębiorstw zgłosiło pomoc przy urządzeniu tego lokalu. Obiecano uporządkować dziedziniec, przeprowadzić urządzenia wentylacyjne i różnego rodzaju remonty. Sprawa jednak na razie "utknęła". Dlaczego?
Bo do wykonania robót potrzebny jest materiał. I o ten materiał apelujemy do MRN, która tylekroć przychodziła "Czerwonemu Kapturkowi" z cenną pomocą. Jeśli materiał będzie, zniknie też nareszcie... dziura w dachu, przez którą leje się woda do poczekalni. Spółdzielnia "Malarz" będzie mogła wtedy przeprowadzić remont, a nasze dzieci jeszcze bardziej pokochają swój piękny, czysty i jasny "Czerwony Kapturek".