Wędrówka gdańskich lalek
W początkach br. w Państwowym Teatrze Lalek w Gdańsku utworzony został drugi zespół. Pierwszą sztuką, przygotowaną przez drugą gdańską scenę lalkową, jest "Jaś Szpak". Po szeregu przedstawień w Gdańsku i okolicznych miejscowościach 5 maja zespół ten wyruszył w dłuższą podróż po Pomorzu Zachodnim. A oto co pisze o wrażeniach z tej podróży jeden z aktorów:
Wyruszyliśmy na dwudziestoczterodniowy objazd po Ziemiach Zachodnich. Pierwszy etap - Wejherowo, gdzie zresztą w połowie kwietnia dawaliśmy już przedstawienie "Jasia Szpaka" dla ogniska szkolnego. Dalej przez Słupsk, Łebę, Nową Wieś i inne miasta i wioski, w których dajemy po dwa, trzy przedstawienia dziennie - do Koszalina.
Widowiska oglądają młodzi i starzy. W spółdzielni produkcyjnej w Smołdzinie w woj. koszalińskim cała wieś przyszła na przedstawienie. Na długo przed rozpoczęciem przedstawienia dopytywano się o bilety wstępu, a gdy do wsi zajechał samochód z dekoracjami, obiegł go dosłownie tłum młodzieży, która samorzutnie zaofiarowała swą pomoc w przenoszeniu skrzyń z dekoracjami i rekwizytami. Godzina 20 - sala świetlicy spółdzielczej zapełniona do ostatniego miejsca. Ogólne napięcie. Bo: "taki teatr jeszcze u nas nie był" - mówi kierownik szkoły. Światła reflektorów, muzyka (nagrana na płytach) i kurtyna idzie w górę.
"ŻYWY CZY NIE ŻYWY?"
Scena rozpoczyna się pianiem koguta. "Żywy, czy nic żywy?" - słychać szept z sali, a jakaś babcia do wnuka mówi: "Dyć taki sam jak nasz i nawet tak samo pieje". Ale oto wychodzi ze swej chaty bogacz Gdyk i kiedy zaczyna nagabywać biednego chłopa Szpaka, cała sala wie, że to kułak, który chce wykorzystać biedniaka. Tu i ówdzie padają okrzyki: "Nie daj się kułakowi!"
Widownia żyje akcją sztuki przez cały spektakl i, choć raz po raz słyszymy głosy z sali, nie przeszkadza nam to, raczej dopinguje. Czujemy, że jesteśmy wśród chłopów, których role odtwarzamy na scenie, że my im i oni nam są bliscy. Sztuka nasza posiada wiele momentów bajkowych, ale jest przepojona walką o prawdę i sprawiedliwość, która ostatecznie zwycięża, poniżając i wypierając zło, krzywdę i wyzysk - i to właśnie trafia do naszych widzów.
Toteż po przedstawieniu z ust młodzieży i starszych padają komentarze. Wypowiadają się prosto i szczerze. Jeden z aktywistów spółdzielni produkcyjnej mówi: "Te czasy już u nas minęły, ale byli i u nas tacy Gdykowie, co z cudzej krzywdy żyć chcieli. Daliśmy im dobrą odprawę".
Wyruszamy w dalszą drogę, żegnani serdecznie przez smołdzińską młodzież, "Przyjeżdżajcie znowu!" - wołają za nami.
"KOLEDZY PO FACHU"
Następne etapy - to Ustka, Damnica, Sławno, Darłowo. W Koszalinie dajemy przedstawienia 13 i 14 maja. Wszystkie widowiska (po 3 dziennie) przy zapełnionej do ostatniego miejsca widowni. Zainteresowanie teatrem lalkowym jest ogromne (Koszalin teatru lalek nie posiada. Po każdym widowisku oblega nas młodzież zarzucając pytaniami.
Jak nas objaśnia ob. Fiekowa, nauczycielka szkoły podstawowej, młodzież ta, przodująca w nauce, chce stworzyć własny szkolny teatrzyk lalek. Z chęcią też odpowiadamy i radzimy naszym przyszłym "kolegom po fachu". Na pożegnanie Zenio Wdzięczny i Zosia Makowicka zapraszają nas na premierę teatrzyku, zaś Marysia Solińska mówi: "Ja się będę jeszcze lepiej uczyła, by w przyszłości zostać aktorką".
Opuszczamy gościnny Koszalin i przez szereg miejscowości, w tym PGR-ów i spółdzielni produkcyjnych, gdzie niezmiennie spotykamy się z życzliwością starszych i radością dzieci, docieramy do Stargardu Szczecińskiego. Po drodze wstępujemy do pobliskiego Czaplinka, gdzie na nasze przedstawienia zjechała młodzież z okolicznych szkół.
I oto miła niespodzianka. Spotykamy się ze szkolnym zespołem lalkowym z Sikor w gm. Czaplinki. Dzieci opowiadają nam o wystawionych przez siebie sztukach: "Jest drożyna" i "Kasia co gąski zgubiła", o tym, jak same przygotowywały dekoracje i lepiły lalki, o swych planach na przyszłość. Ogromnie się cieszą, że przyjechał do nich prawdziwy teatr lalek. Na prośbę dzieci z Sikor i ich wychowawcy ob. Demczuka, przyrzekamy w niedalekiej przyszłości odwiedzić z naszym teatrem spółdzielnię produkcyjną Sikory.
PRZEZ SZPARĘ W PARAWANIE
23 i 24 maja dajemy przedstawienia w Stargardzie Szczecińskim przy dosłownie zapchanej dzieciarnią sali (aż ciężko oddychać). Choć pracować tu trudno, choć spoceni, tłoczymy się na wąskiej scenie, zapominamy o niewygodach, gramy jak tylko potrafimy najlepiej. Nasi mili widzowie nagradzają nas za to sowicie.
Przez szparkę w parawanie, obserwujemy zaciekawione twarzyczki, gdy Jaś Szpak spotyka Babę Jagę, albo gdy go chwyta zły sędzia. "Co z nim będzie?" - słyszymy z sali pełne przerażenia pytanie. Ale oto już rączki dzieci szczerze biją brawa, gdyż sprytny Jaś prostotą i prawdomównością wyzwala ojca z niewoli kułaka.
Choć jesteśmy odgrodzeni od widowni parawanem, czujemy, że jest ona z nami, że każde słowo, które pada ze sceny, każdy ruch lalki jest przez nią podchwytywany. Radość, zadowolenie widowni - to nasza nagroda.
Na zakończenie objazdu "Jasia Szpaka" wystawiamy w Szczecinie. Jak wszędzie i tu sztuka nasza zdobywa widzów, cieszy się dużym powodzeniem.
Niezwykle szybko upłynęły te cztery tygodnie poza siedzibą teatru, poza domem, rodzinami. A wszędzie spotykaliśmy się z serdecznym przyjęciem, wszędzie towarzyszyły nam zaciekawione twarzyczki naszych "milusińskich" widzów.