Czeski Sen nocy letniej w Grotesce
W programie teatralnym Groteski do sztuki "Latarnia" Alojzego Jiraska (jakby czeski Kraszewski (1851 - 1930) czytamy: "Latarnia należy do rzędu sztuk baśniowych, które Jirasek napisał z natchnienia czeskich legend i klechd, głęboko zrośniętych z ludem". Nie bardzo jesteśmy gotowi uznać ludowość za głównego inspiratora powstania tej sztuki. Składa się ona z sześciu obrazów, a poczynając od trzeciego bardziej teatralnie wyrobiony widz musi sobie zadawać pytanie: skąd ja to znam? co to przypomina? - aby wcześniej czy później wykrzyknąć: Heureka! Toż to "Sen nocy letniej" Szekspira. Zamiast księcia Aten mamy tu jednak księżnę czeską. (I co ciekawe, ten Jirasek, który w swoich utworach tak ostro ukazuje haniebną rolę zniemczałej szlachty czeskiej, nie wiadomo czy dał się zasugerować szekspirowskiemu dobremu księciu, czy też należy to zapisać na karb rycerskości w stosunku do dam na przełomie XIX w., dał w Latarni postać dobrej księżnej. Ale - jako że walczymy ze schematyzmem - przystańmy na to, że mogły istnieć dobre księżne, zwłaszcza zakochane). Snując dalej porównania ze "Snem" - w miejsce robotników ateńskich mamy pociesznych: bakałarza Zajączka i chłopów Sitka, Zime i Kłoska, którzy również mają
powitać księżnę panią, lecz nie komedią a kwartetem (rzecz dzieje się przecież w muzykalnych Czechach). Zamiast Puka i Elfa występują Michał i Iwan, postacie fantastyczne wzięte zapewne z czeskiej baśni ludowej, która musi mieć coś wspólnego i z polską, skoro Słowacki nie bez podstaw chyba stworzył boginkę wodną Goplanę. Pomijając pomniejszych są jeszcze inni wspólni bohaterowie, a to - las i księżyc.
Naturalnie niech nikogo nie mylą snute tu analogie, niech nie myśli o jakimś plagiacie. Są podobieństwa i są różnice; znajdywanie ich jest właśnie specjalnie interesujące dla wielbiciela "Snu nocy letniej'' i ci wszyscy, którzy od kilku miesięcy oglądają przedstawienie szekspirowskie na scenie krakowskiego Teatru Poezji powinni obejrzeć i "Latarnię" Jiraska, aby zasmakować w tego rodzaju porównaniach.
Ale P. T. L. "Grotesce" na pewno nie chodziło o te smaczki, teatr ten przyzwyczaił już nas do tego, że każde jego przedstawienie to coś nowego, eksperymentalnego. Szukamy więc i w tej sztuce nowatorstwa. Czy będzie nim to, że sztuka Jiraska należy do "normalnego" teatru, a grają ją lalki? Nie całkiem, bo na scenie tego teatru grana była już również dla dorosłych czarująca sztuka Jana Drdy "Igraszki z diabłem". Eksperyment polega na tym, że "Latarnia" jest komedią poetycką, komedią miłości. I znów, już po raz nie wiadomo który, należy podziwiać dyr. Władysława Jaremę, że odważył się tym razem na to, aby, lalki mówiły na serio o miłości (np. księżna: "Jest noc, która otwiera serca"), że nie bał się śmieszności. Inna rzecz, że przyszli mu w sukurs aktorzy już nie tylko rutynowani w prowadzeniu lalek, ale stojący na wysokim stopniu aktorskim; niektórzy z nich stworzyli nawet kreacje, jak np. Stanisław Rychlicki, niezapomniany Michał (ten nierealny, dziecięcy, rozwlekły, rozgrymaszony szczebiot), Stefan Stojakowski jako Iwan, Józefa Werner niezwykle prosto i poetycko mówiąca ryzykowne partie miłosne. Po nich należałoby wymienić i pochwalić wszystkich biorących udział w przedstawieniu, a więc kilkanaście osób.
Inscenizacja i reżyseria Władysława Jaremy pełna inwencji, to samo należy powiedzieć o dekoracjach Kazimierza Mikulskiego i Jerzego Skarżyńskiego. Oszczędne w elementach, stylowe, od trzeciego obrazu pełne przestrzeni, powietrza i światła księżycowego (w czym także zasługa Józefa Jezierskiego i Jerzego Ociupińskiego, kierowników świateł) - toteż nic dziwnego, że po podniesieniu kurtyny, dekoracje trzy razy pod rząd otrzymywały oklaski. Ciekawe lalki Lidii Minticz, która jakby przełamała dawną swą koncepcję i robi pewne maski coraz urodziwsze. Nie wiem tylko, czy podobieństwo jednego z wójtów i bakałarza do znanych postaci w Krakowie, co śmieszyło premierową publiczność, było zamierzone i celowe? Także panny leśne podobne były raczej do panien dworskich.
Muzyka Jerzego Katlewicza dobrze wprowadza w nastrój, zwłaszcza udany kwartet wiejskich muzykusów.
W sumie przedstawienie, które u dorosłych powinno się cieszyć chyba niedużo mniejszym powodzeniem, niż "Igraszki z diabłem".