Skoczek-Toczek na scenie Baju Pomorskiego
Państwowy Teatr Lalki i Aktora "Baj Pomorski" wystąpił w miesiącu maju z nową premierą. Po "Domu pod lipką" J. Zaborowskiego tym razem "Baj" wystawił sztukę pisarza czeskiego dr Mulika "Skoczek-Toczek" (tłum. J. Zaborowski), napisaną z myślą o najmłodszym widzu w wieku przedszkolnym. Pozornie naiwną tematykę o nieskomplikowanej akcji potrafił autor (czołowy czeski znawca teatru lalkowego i psychiki najmłodszego widza) ciekawie wykorzystać dla bardzo istotnych elementów wychowawczych.
Dwoje staruszków - Babcia i Dziadek - znudzonych samotnym życiem, znajduje cel w opiece nad małym, miłym i wesołym ale urwiszowatym Skoczkiem-Toczkiem. Podczas nieobecności staruszków, którzy wybrali się po zakupy dla zgłodniałego pupilka, zjawia się "zdziczały" latawiec Smok-Mrok. Skoczek-Toczek, skuszony obietnicą wspaniałego lotu nad chmurami i w obawie przed odpowiedzialnością za stłuczony wazon z kwiatami - odlatuje te Smokiem-Mrokiem do jego gniazda na słupie telegraficznym poza miastem. Zrozpaczeni Dziadek i Babcia zabierają bębenek i katarynkę i idą na poszukiwanie ulubieńca. Informowani kolejno przez Straszka-Łaszka, Psiaczka-Kłaczka i Śmieciaczka, docierają wreszcie pod gniazdo Smoka-Mroka. Dzięki pomocy dziecięcej widowni, która dmuchając z Dziadkiem i Babcią ile sił, powoduje wiatr - Smok-Mrok i jego dzieci zostają przepędzeni, a Skoczek-Toczek wybawiony z niewoli.
Skoczek-Toczek przeprasza Dziadka i Babcię za wyrządzone przykrości i przyrzeka, że będzie zawsze posłuszny. Wszyscy troje uradowani i szczęśliwi wracają do chatki. W interpretacji scenicznej "Baja" najżywiej uwypuklony został moment kolektywnej pracy, kiedy to dziecięca widownia z entuzjazmem pomaga Babci i Dziadkowi dmuchać na Smoka-Mroka i jego latawczęta. I słusznie. - Inscenizacyjnie ten moment największe robi wrażenie na dziecku, gdyż wychowanie współczesne przede wszystkim wymaga wdrażania człowieka od najmłodszych lat do właściwego pojmowania i doceniania wartości kolektywnej pracy. Nie mniej pozostałe wychowawcze elementy sztuki również zostały dostatecznie podkreślone tak w ramach koncepcji reżysera i scenografa, jak i przez interpretację aktorską. Najsłabiej może wypadła od strony by zwrócić uwagę na niezbyt dokładną dykcję, zwłaszcza u aktorów, realizujących zwierzęta ideologicznego ustawienia (w dużej mierze z winy samego autora) sprawa społecznych pobudek działania człowieka, gdyż zbyt wyraźnie zarysowują się osobiste pragnienia Dziadka i Babci, a ucieczka Skoczka-Toczka jest głównie wynikiem jego lęku przed przyznaniem się do sprawionej staruszkom szkody i przykrości.
Sztukę reżyserowała Barbara Kulikowska-Rychłowska. W skromnych, ale celowo pomyślanych ramach inscenizacyjnych potrafiła należycie uwypuklić koncepcję reżyserską, zgodną z wychowawczymi i artystycznymi założeniami sztuki.
Oprawa scenograficzna sztuki (lalki i dekoracje) Eligiusza Baranowskiego, sharmonizowana w formie i kolorze, aczkolwiek prosta, stwarza właściwy klimat do akcji i jest wystarczająco "czytelna" dla młodego widza. Należy podkreślić, że celowość prostego pod względem technicznym rozwiązania dekoracji i ich zmian niewątpliwie umożliwi "Bajowi'' odwiedzanie ze sztuką nawet najmniejszych ośrodków wiejskich i robotniczych nie dysponujących większymi salami.
Zespół aktorski w osobach Teresy Zielińskiej, Zofii Ziembińskiej, Łucji Krajewskiej, Marzeny Tomaszewskiej i Andrzeja Buszewicza wywiązał się poprawnie z zadania. Na szczególne podkreślenie zasługuje dobra robota aktorska Teresy Zielińskiej (Babcia), Zofii Ziembińskiej (Skoczek-Toczek) oraz systematyczne i kontaktujące dziecięcą widownię ze sceną prowadzenie konferansjerki przez Bożenę Tomaszewską. Ciekawy był Straszek-Łaszek - tylko, że miejscami zbyt cichy. W sumie nową premierę "Baja" należy uznać jako pozytywne osiągnięcia artystyczne i wychowawcze, tym bardziej, że jest ona dalszym etapem realizowania przez teatr specjalnego repertuaru dla najmłodszych, a akcja zasługuje ze wszech miar na uwagę.