Klata i popkultura
- Staram się mało rzeczy kupować. Samo kupowanie z wyjątkiem płyt i książek jest dla mnie straszliwą męką. W Biedronce byłem ze dwa razy i wiem, jakie warunki tam panują, to wyjątkowo upokarzające - mówi reżyser JAN KLATA.
Aleksandra Czapla: Mówił Pan, że życie polityczne jest wyjątkowo atrakcyjne, a teatr ma opowiadać o tym, co gorące i aktualne. Ile jest polityki w Pana prywatnym życiu? Zaczyna Pan dzień od prasówki, a wieczorem zasiada przed telewizyjnym serwisem?
Jan Klata: Nie mam telewizora, więc przed nim nie zasiadam. Słucham radia, mam internet, czytam prasę, staram się oglądać ważne wydarzenia - orędzia, posiedzenia komisji. Myślę, że to mój obowiązek.
Żyjemy w globalnej wiosce, w czasach popkultury i supermarketów. Jada Pan w McDonald'sie?
- Tak. Milk Shake, bo są tam smaczne. Np.: we Wrocławiu na dworcu McDonald's jest jedyną czynną późną porą jadłodajnią. Nie jestem superideologicznie nastawiony do tego, nie rzucam w witryny restauracji tej sieci kamieniami.
Kupuje Pan w Biedronce?
- Staram się mało rzeczy kupować. Samo kupowanie z wyjątkiem płyt i książek jest dla mnie straszliwą męką. W Biedronce byłem ze dwa razy i wiem, jakie warunki tam panują, to wyjątkowo upokarzające. Wśród supermarketów najbardziej podoba mi się nazwa "Real", która sugeruje, że są prawdziwi...
Chodzi Pan do multikina?
- Nie, bo śmierdzi strasznie popcornem i nie będę płacił za to, by przed filmem oglądać 40 minut reklamy. To jest irytujące.
Czytał Pan fragmenty "Harry'ego Pottera"?
- Nie, jeszcze nie, bo moje dzieci są na to za małe. Za to zaliczyłem "Teletubisie". Uważam za swój obowiązek próbowanie i oglądanie tego wszystkiego, co dookoła. Nawet jeden odcinek "M jak miłość" oglądałem, żebym wiedział, co się dzieje dookoła mnie. To nie jest tak, że się zamykam w wieży z kości słoniowej. Wiem, że dookoła jest wiele syfu, to nie będę tego świadomie unikał
Czy jest w teatrze coś, czego Pan nigdy nie zrobi?
- Nigdy nie należy mówić nigdy. Tym bardziej, że sam się o tym przekonałem kilkakrotnie. Gdyby półtora roku temu ktoś mi powiedział, że będę robił spektakl w Starym Teatrze w Krakowie albo Rozmaitościach, powiedziałbym: nigdy w życiu!
Jak ocenia Pan swoje szanse w tegorocznym gronie reżyserów na Interpretacjach?
- Na zerowe.
A co stało się z otrzymanym na poprzednich Interpretacjach mieszkiem?
- Moje dzieci się nim bawią. Mam trzy córki, bardzo im się spodobała faktura tego mieszka, jest przyjemny w dotyku. Bawią się nim i wkładają tam klocki.
Jeżeli w tym roku dostanie Pan dwa kolejne, to każda z córek będzie miała swój?
- Na miejscu moich córek nie liczyłbym na to i zadowoliłbym się tym z zeszłego roku.