Artykuły

Ostatni wieczór

W 1916 r. w zuryskim Cabaret Voltaire, w którym dla zabicia czasu i nudy zbierała się przy kielichu awangarda intelektualna miasta, doszło do pierwszego zbiorowego wystąpienie DADA. W siedemdziesiąt lat później na deskach Teatru Witkacego odbyła się premiera spektaklu, nawiązującego do tamtego wydarzenia. Po siedmiu latach grania (115 przedstawień), przy nadkompletach publiczności, ten chyba najbardziej "hitowy" spektakl zakopiańskiego teatru zszedł z afisza. Pytani o przyczyny, artyści teatru Witkacego odpowiadają: "No cóż, jedne spektakle schodzą z afisza, inne na niego wchodzą". Za kilka dni "Cabaret Voltaire" pojedzie na Węgry. Będzie to już naprawdę ostatni spektakl.

"Cabaret Voltaire" miał for­mułę otwartą; niczym wyciąga­ne z kapelusza piosenki, żarty dramatyczne i obrazy ("Serce na gaz" Tristana Tzary, "Niemy ka­narek" Georgesa Ribemont-Dessignesa, "Łysa śpiewaczka" Eugene Ionesco, wizje Artauda, wiersze Paula Eluarda) układa­ły się w sceniczny collage, znaj­dujący się w ciągłej ewolucji. Zresztą "ciągła ewolucja" jest jedną z głównych zasad ideo­wych tego teatru. Jego spektak­le w trakcie grania zmieniają się, pewne fragmenty wypadają, wchodzą nowe; po prostu te spek­takle żyją.

Różne bywały spektakle "Ca­baret Voltaire". Niektóre trwały trzy godziny, niektóre sześć; pa­miętam i taki, po którym na dworze świtało. Różni nadzwy­czajni goście w nich występowa­li - m. in. Tomasz Stańko, "Young Power" i wiele innych znakomitości. Pamiętam pe­wien "odjazdowy" zespół, zada­jący bulwersujące pytanie: "Czy potrafisz zwykłym młotkiem za­bić karpia?" Po spektaklu nie kończące się bisy i owacje tłum­nie zgromadzonej publiczności, pośród której znaleźli się m. in. Marta Stebnicka, Jerzy Stuhr, nie kryjący wzruszenia i zado­wolenia ze swych wychowan­ków. Było to w ubiegłym roku, kiedy zakopiański teatr, korzys­tając z zaproszenia "Gazety Wy­borczej", odwiedził Kraków i zagrał na scence PWST.

Przedstawienia "Cabaret Voltaire" składały się zawsze z dwóch części; spektaklu właś­ciwego oraz bisów. Zdarzało się nieraz, że ta druga część była dłuższa od pierwszej. Zazwyczaj publiczność kilkakrotnie prześpiewywała razem z aktorami wszystko, co było do prześpiewania. Na ostatnim przedsta­wieniu, pomimo długiej owacji (33 minuty), publiczność chyba po raz pierwszy nie zaśpiewała, ograniczyła się do nucenia. Dzień wcześniej telewizja rejes­trowała spektakl (uwaga wideo-amatorzy), a tego wieczora przy pełnym świetle podczas spektak­lu kręciła tzw. reakcję publicz­ności.

Kiedyś, gdy wracałem z teat­ru do domu, na mijanym budyn­ku dostrzegłem olbrzymi napis: "Bach nie żyje, Beethoven tak­że, ja się też ostatnio nie naj­lepiej czuję". Przypomniał mi się cytat z Witkacego, umiesz­czony na afiszu "Cabaret Voltaire": "Niech żyje czysta, roz­koszna, świadoma swej potęgi, swobodna, bezwstydna blaga! O blago! Czysta blago któż cię przelicytuje?!!!"

"Spodziewaj się, spodziewaj, że masz się uśmiechnąć do sie­bie po raz pierwszy. Spodziewaj się, że masz się uśmiechnąć do siebie na zawsze, nie myśląc o śmierci...". Spektakl zszedł z afisza, już za dwa tygodnie nowa premiera. "Cabaret Voltaire" będzie coraz bardziej "oddalał się", ale ten fragment wiersza "Intymne" Paula Eluarda, wy­daje się, iż pozostanie na zawsze w pamięci tych, którzy się w nim spotkali. A może jeszcze kiedyś się spotkają? Wszak teat­ry nieraz sięgają po tzw. wzno­wienia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji