Artykuły

Dziś dla teatru nie ma tematów niemożliwych

Henrietta Lacks wg tekstów zespołu w reż. Anny Smolar w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Warto poczekać, aż Henrietta Lacks Anny Smolar otrzyma drugie życie. To dowód na to, że dla każdego tematu można odnaleźć sceniczną formułę.

Przedstawienie Anny Smolar widziałem w miejscu dla teatru nietypowym, bo w warszawskim Centrum Nauki Kopernik. Trwał festiwal Przemiany, którego tegorocznym tematem była pokusa nieśmiertelności. Bohaterka spektaklu ucieleśnia go doskonale, można powiedzieć, że oddała życie na ołtarzu nauki. Wygenerowane z jej organizmu komórki, nazwane od jej imienia i nazwiska He.La, miały zdolność do nieustannego rozmnażania się. Pomogło to potem w poszukiwaniu szczepionki na polio, pracach nad klonowaniem oraz metodą in vitro.

Zagrana przez czworo aktorów Teatru Polskiego w Bydgoszczy — Martę Malikowską, Sonię Roszczuk, Macieja Pestę i Jana Sobolewskiego — a powstała w koprodukcji Kopernika z warszawskim Nowym Teatrem Henrietta Lacks zdaje się spektaklem dyskursywnym. Dowodzi, że nie ma dla teatru tematów niemożliwych, niemalże dla każdego można znaleźć formę. Komórki rakowe — proszę bardzo. Można wprowadzić na scenę owieczkę Dolly i kazać jej mówić ludzkim głosem, można uczłowieczyć Pana Raka. Smolar i jej aktorzy zrywają z teatralną konwencją, wiele fragmentów grając przy zapalonym świetle na widowni. Nie jest to na szczęście ubrany tylko w sceniczną formę wykład, bo taki seans byłby nie do wytrzymania. Aktorzy bawią się stylistyką i samym tematem opowieści czasem rozbrajając ją żartem, niemal prywatną emocją.

Ma to swoje dobre i złe strony. O dobrych już powiedziałem, gorsza jest taka, że chwilami nie do końca wiadomo, czemu to wszystko służy. Popularyzowaniu wiedzy? Dobrze, jednak teatr nie jest w tej kwestii najlepszym medium. Zabawie? Chyba nie tylko. To zresztą kłopot z podobnymi widowiskami Zdarza się, że przybierają wymiar monstrualny, choćby w Swarce również z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, czasem się bronią, jak tym razem. Bywa jednak, że nietrudno na widowni odnieść wrażenie, iż rzecz powstała przede wszystkim dla podbudowania samopoczucia twórców.

Bywają w tej dziedzinie dzieła niemal wybitne, jak Aktorzy żydowscy z warszawskiego Teatru Żydowskiego, znów w reżyserii Anny Smolar. Tyle że tam aktorzy Żydowskiego opowiadali o sobie, najczęściej własnymi słowami co budowało wymiar niezwykłej z nimi relacji. Tymczasem dyskurs nie zastąpi emocji. Co nie oznacza, że trzeba skreślić teatr henriettopodobny. A samo przedstawienie zapewne powróci i wtedy warto wyrobić sobie o nim własne zdanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji