Artykuły

Havel inaczej pokazany

- W Czechach, inaczej niż w Polsce, nie lubimy stawiać zasłużonych ludzi na piedestałach. Jeśli chcemy kogoś uhonorować, to dzieje się to często poprzez śmiech i humor. Tekst sztuki napisał wprawdzie Polak, ale wpisany jest weń czeski punkt widzenia - O najnowszej premierze tarnowskiego teatru z reżyserką EVĄ RYSOVĄ rozmawiała w Temi Beata Stelmach-Kutrzuba.

Jest Pani Czeszką, ale od paru lat pracuje Pani w Polsce. Czym podyktowany jest ten wybór?

- Skoro jesteśmy we wspólnej Europie, nie ma przeciwskazań, aby pracować przynajmniej w tych państwach, których języki są zbliżone. Od siedmiu lat regularnie powracam do Polski. Pracuje mi się tu znakomicie. Uważam, że polski teatr jest ciekawym zjawiskiem na tle europejskiej kultury i sprawia mi dużą przyjemność, że mogę być jego częścią. Ponadto cenię polskie aktorstwo, które określiłabym jako wypadkową aktorstwa niemieckiego - zdyscyplinowanego, precyzyjnego, a aktorstwa rosyjskiego - emocjonalnego. Polscy aktorzy są zdyscyplinowani w wystarczającym stopniu, a ich emocjonalność, tak potrzebna w teatrze, jest bardzo przekonująca.

Jak Pani trafiła do Tarnowskiego Teatru?

- Zostałam tu zaproszona razem z Mateuszem Pakułą, który na zamówienie teatru napisał sztukę "Havel-Man albo Vaclav Havel i spisek czasoskoczków". Trafiliśmy do Tarnowa w tandemie, bo w zeszłym roku podczas Talii pokazaliśmy nasz spektakl zrealizowany w kieleckim teatrze "Twardy gnat, martwy świat", który odniósł sukces na festiwalu. A ponieważ obecna jego edycja jest jubileuszowa i zapraszani są na nią twórcy przedstawień nagrodzonych w poprzednich latach, zaproponowano nam przygotowanie w Tarnowie premiery, która otworzy tegoroczną Talię.

To już kolejny spektakl, który realizuje Pani z Mateuszem Pakułą. Czy to ulubiony Pani polski dramatopisarz współczesny?

- W stu procentach - tak. Mateusz jest jednym z najlepszych pisarzy komediowych w Polsce. Bardzo dobrze nam się poza tym współpracuje. Jest nie tylko autorem tekstu, ale współuczestniczy w powstawaniu widowiska. Jego scenariusz jest oczywiście podstawą do naszych późniejszych rozmów o kształcie przedstawienia, bywa jednak i tak, że najpierw rozmawiamy o tematach, które nas interesują, a następnie Mateusz pisze tekst. Jest również dramaturgiem, a to oznacza, że pracuje z reżyserem - jest jego okiem i pierwszym krytycznym widzem scenicznego przekazu.

O czym jest sztuka "Havel-Man"?

- Tytuł zdradza, że głównym bohaterem jest postać zainspirowana osobą Vaclava Havla. Jeśli ten tytuł skojarzy się z Supermenem, to może to być punkt wyjścia do zrozumienia naszego spektaklu, bo nie robimy przedstawienia biograficznego, bardziej naświetlamy pewne cechy osobowości słynnego Czecha. Fabuła natomiast oparta jest na pomyśle rodem z science fiction - dwójka agentów podróżujących w czasie podejmuje nieudolne próby, aby zabić Vaclava Havla, bez którego nasz świat wyglądałby inaczej i trochę gorzej nam by się w nim żyło. Opowiadamy o kimś, kto nie stracił nadziei w ciężkich czasach i mocno wierzył, że każdy z nas jest odpowiedzialny za to, co dzieje się wokół. Sztuka jest więc o nadziei i o zaufaniu we własne możliwości. Część komizmu bierze się też z tego, jak Polacy postrzegają Czechów, czeski język i czeski humor.

Jakie konkretne fakty z życia Vaclava Havla poznamy?

- Przedstawienie nie jest dramatyczną lekcją na temat Havla. Widz pozna jednak pewne fakty z jego życia, anegdoty, szczegóły. Pokazujemy je w sposób kreatywny - to jest nasza wizja tych zdarzeń. Zabierzemy publiczność do Stanów Zjednoczonych, zaprowadzimy do więzienia, do legendarnego praskiego klubu jazzowego Reduta. Dojdzie do spotkania z zespołem The Rolling Stones. Razem z agentami przemieszczamy się swobodnie w czasie, skaczemy z lat 60-tych do lat 30-tych, z lat 30-tych do 90-tych. Poprzez różne niechronologicznie podane epizody zapoznajemy widzów z bohaterem, z jego osobowością i ideami, jakimi się kierował w życiu. Uważamy, że te idee są wciąż ważne i aktualne, jak choćby poczucie odpowiedzialności za społeczeństwo, krytyka bierności czy potrzeba prawdy i moralności w polityce.

Co będzie źródłem komizmu w spektaklu?

- Humor występuje w nim na wszystkich płaszczyznach. Pojawia się w języku dialogów i monologów, w sytuacjach scenicznych i grze aktorskiej, a także wynika z fabularnego założenia - połączenia kryminału i science fiction. Będzie go naprawdę dużo, postaramy się rozbawić publiczność. W Czechach, inaczej niż w Polsce, nie lubimy stawiać zasłużonych ludzi na piedestałach. Jeśli chcemy kogoś uhonorować, to dzieje się to często poprzez śmiech i humor. Tekst sztuki napisał wprawdzie Polak, ale wpisany jest weń czeski punkt widzenia.

Kto wcieli się w Vaclava Havla i inne postaci?

- Tytułową rolę zagra Piotr Hudziak i dobrze się złożyło, bo mówi trochę po czesku, więc publiczność usłyszy trochę tego języka ze sceny. W ścigających głównego bohatera ćzasoskoczków wcielą się Aleksander Fiałek i Karol Śmiałek. Pozostałe postaci, których jest mnóstwo, między siebie dzielą Matylda Baczyńska, Karolina Gibki, Ewa Sąsiadek i Tomasz Wiśniewski. Tarnowski zespół jest bardzo pracowity, aktorzy w krótkim czasie nauczyli się grać na różnych instrumentach, znakomicie śpiewają.

Jaką muzykę w ich wykonaniu usłyszymy i kto ją opracował?

- Opracowaniem muzycznym spektaklu zajęło się rodzeństwo - Zuzanna Skolias i Antonis Skolias, którzy pracują ze mną od lat. Tarnowscy widzowie mogli ich zobaczyć w kieleckiej inscenizacji sztuki "Twardy gnat, martwy świat", gdzie wystąpili jako demoniczna Marchewka i grająca na perkusji Pieczarka. Tym razem na scenie sami się nie pojawią, ale przygotowują aktorów i czuwają nad całą stroną muzyczną przedstawienia. Będą nawiązania do muzyki The Rolling Stones, zespołu zaproszonego przez Havla w latach 90-tych do Pragi, co było ważnym wydarzeniem kulturalnym, stąd inspiracja ich twórczością. Poza tym pojawią się także autorskie kompozycje Skoliasów.

Jeśli o stronie muzycznej widowiska mowa, to może też parę słów o scenografii...

- Ponieważ temat sztuki jest czeski, zaprosiłam do współpracy Lucię Śkandikovą, która pochodzi wprawdzie ze Słowacji, ale związana jest zawodowo z praskim Teatrem Narodowym. W zeszłym roku jej scenografię uznano w Czechach za najlepszą w sezonie i uhonorowano prestiżową nagrodą. Dekoracja, jaką zaprojektowała do naszego przedstawienia, okazała się wyzwaniem dla pracowników technicznych teatru. Zabudowała całą scenę, łącznie z sufitem, ale efekt robi duże wrażenie.

Co spodoba się publiczności w Pani spektaklu najbardziej?

- Trudno mi wypowiadać się o niegotowym jeszcze dziele. Dzisiaj powiem, że oprawa wizualna i muzyczna mogłaby rzeczywiście widzów urzec. Mam wspaniały team realizatorski i wszyscy pracujemy na to, żeby odbiorca dobrze się bawił i wzruszył, a wychodząc z teatru, miał poczucie wspólnie przeżytej z nami przygody. Mam nadzieję, że to się uda. Zapraszam!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji