Artykuły

Andrzej Kłak pisze do Cezarego Morawskiego

Andrzej Kłak, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu, wystosował list do nowego dyrektora Cezarego Morawskiego, w sprawie jego wywiadu dla Radia Wrocław.

Ta "garstka aktorów", o której mówi Pan, że protestowała to ponad 30 osób. Cały zespół aktorski to ponad 40 osób. Zatem jakby nie było 3/4 zespołu aktorskiego. Jeżeli uważa Pan, że to tylko "garstka" i zdanie tej "garstki" jest mało istotne, to jak nazwie Pan czworo aktorów, którzy powitali Pana kwiatami 1 września? Marginesem? To nie brzmi zbyt dobrze. Zespół aktorski to tylko "garstka" protestujących i margines popierających. A przypominam Panu, że protestują nie tylko aktorzy. Osób, które weszły w spór zbiorowy jest w tym momencie 49. I niestety to nie prawda, że mogliśmy porozmawiać z Panem w inny sposób, bo nikt nie słuchał tego, co mamy do powiedzenia, a mam nawet wrażenie, że nie był Pan zainteresowany tym, co mamy do powiedzenia.

Dlaczego przekłamuje Pan fakty?

Nie zaprosił Pan nas na żadne spotkanie w dniu 1 września. Chyba, że traktuje Pan jako zaproszenie rzucenie hasła "zapraszam" na korytarzu, gdy próbowaliśmy przejść do dziennikarzy a kierownik administracyjny nie chciał otworzyć nam drzwi i szarpał nas najzwyczajniej.

Po drugie ochrona w teatrze była wzmocniona, bo oprócz portierów, których znamy i którzy są w teatrze na co dzień pojawiło się kilku ochroniarzy, którzy mówili, że wykonują polecenia i nikogo nie wpuszczą. Tego dnia zresztą chcąc wejść do teatru, na portiernię, natknąłem się na zamknięte drzwi, a portier oznajmił mi, że nie może mnie wpuścić : "Dyrektor zabronił". Zatem bardzo proszę, jeżeli Pan udziela wywiadu, niech Pan chociaż mówi prawdę.

Stwierdził Pan, że ci którzy protestują są akurat na wyjeździe w Pilznie. Owszem. Ale niech Pan sobie uświadomi, że obsada "Wycinki" to tylko część osób, które protestują. Świadczy to o pańskim braku znajomości zespołu aktorskiego i obsady "Wycinki".

Pańska wypowiedź na temat zwolnień brzmi jak zastraszanie. Pan mówi nam wprost żebyśmy zwolnili się sami. Bo pan tak zrobił w AT.

O rozmowę z Eweliną Marciniak poprosił Pan, więc niech Pan nie przekręca rzeczywistości, która i tak przez Pana osobę uległa wykręceniu i nie mówi, że reżyserzy, którzy tworzyli poziom artystyczny tego teatru sami zgłaszają się do Pana z propozycją współpracy.

I bardzo proszę, żeby Pan jednak powiedział, kto tak bardzo Pana wspiera z "koleżanek i kolegów", bo to zdaje się Pana ulubione określenie.

Co do długu. Grzegorz Stryjeński, bo o nim mowa i o dokumencie który przygotował na zlecenie urzędu, pracował jako zastępca ds. finansowych dyrektora Mieszkowskiego, również na polecenie urzędu, i owszem zredukował dług, ale niech Pan sobie uświadomi jakim kosztem. Aktorzy nie grali spektakli.

Czy na tym polega oszczędzanie pieniędzy w teatrze?

Na zgaszonych światłach?

Pan jako menadżer kultury, jak pan o sobie mówi, ma taki pomysł na wyjście z długów?

Swoją drogą ciekawe, co i na jakiej podstawie robi teraz w teatrze Pan Stryjeński. Bo to, że był w teatrze i wymuszał na pracownikach podanie hasła do portalu społecznościowego wiemy wszyscy. I Pan również.

Kiedy po nominacji na dyrektora miał Pan czas spotkać się z ministrem? Po nominacji został Pan we Wrocławiu. Od pańskiej nominacji minął tydzień. Do końca tamtego tygodnia był Pan w teatrze i od początku tego tygodnia również przebywa Pan w teatrze. Ministra Glińskiego nikt w teatrze nie widział, zatem wniosek jaki się nasuwa jest taki, że spotkał się Pan z nim prywatnie lub w jakimś wyjątkowym trybie. Nie wiem. Ale zapewne nie jeden dyrektor Panu zazdrości takiej możliwości.

My jako zespół takiej szansy nie mieliśmy, choć oficjalną prośbę złożyliśmy jeszcze przed nominowaniem Pana na stanowisko dyrektora. Rozumiem, że procedury i grafik Pana ministra Glińskiego to skomplikowana sprawa.

Co do Pańskich konsultacji w ministerstwie, to nie ważne czy Pan rozmawiał z ministrem czy z kimś z ministerstwa. Myślę, że o taką możliwość jest po prostu trudno i nie wiem czy każdy kandydat na szefa jakiejkolwiek instytucji może od tak sobie konsultować w ministerstwie.

Program w aplikacji kandydata to nie jest tylko program dla programu jak pan powiedział: bo trzeba było przedstawić jakiś program. Tylko to jest świadectwo tego jaki teatr Pan uprawia i jak bardzo on różni się od tego, co zbudowało sukces Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Ostrzega Pan przed szkodliwym działaniem na rzecz instytucji. Pytam w związku z tym czy działaniem dla dobra instytucji jest świadczenie nieprawdy?

Konkurs na dyrektora TP we Wrocławiu, pańska nominacja na dyrektora, Pana osoba na tym stanowisku zmusiła do przerwania prób nad spektaklem jednego z najwybitniejszych twórców teatru na świecie. Gdyby Pan nie wiedział mówię o "Procesie" w reż. Krystiana Lupy.

Czy działa Pan zatem dla dobra czy na szkodę instytucji?

Mimo wszystko, z wyrazami szacunku.

Andrzej Kłak, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji