Państwowy Teatr Lalka gości na Śląsku
Teatr kukiełkowy w Polsce przestał już dawno być jakimś Kopciuszkiem i marginesową formą sztuki, stał się zjawiskiem nie tylko powszechnym, ale też i takim, bez którego byśmy już sobie nie mogli wyobrazić całokształtu naszego życia kulturalnego.
Rzecz prosta przestaliśmy też traktować teatr lalek, jako coś co jest tylko naiwno dziecięcą rozrywką. Teatr kukiełkowy, będący rodzajem artystycznym o niesłychanie bogatych możliwościach, stał się u nas - podobnie jak i w innych krajach postępu - wyrazem postulatów realizmu socjalistycznego, rzecz prosta wyrazem opartym o swoją kapitalną i jedyną formę baśniowo - kukiełkową.
Z wielką więc przyjemnością i satysfakcją oglądały Katowice (a obecnie oglądają inne miasta śląskie) doskonałe przedstawienie pt. "Zielona mosteczek", zaprezentowane przez Państwowy Teatr "Lalka" z Warszawy.
"Zielony mosteczek" (tekst Jerzego Zaborowskiego, opracowanie muzyczne J. Dobrzańskiego), to nie skomplikowana bajkowa historia, - ale o wyraźnym podkładzie ze świata współczesnej rzeczywistości, - o bogaczu wiejskim, którego zwyciężył... traktor. W historii tej występuje bardzo wiele postaci, doskonale zresztą skomponowanych, zarówno pod względem tekstowym, jak i kukiełkowym, świetnie sobie dających radę z całą wyszukaną strukturą spektaklu, w którym występują i konie i koguty i jaskółki, szczególnie udana chmara dowcipnie skaczących dzieci, no i rzecz prosta, jako główna atrakcja, - traktory. Bardzo zgrabna podbudowa muzyczna przyczynia się w walnym stopniu do powodzenia przedstawienia, w mniejszym jednak stopniu czynią to trzy żywe dziewoje, które śpiewem urozmaicają przerwy w akcji. Oczywiście, że ta forma mieszania żywych aktorów z lalkami bywa czasami stosowana w teatrze marionetkowym, niemniej jednak nie znajduje ona zbyt wielu entuzjastów, a do nich też nie zalicza się i niżej podpisany. Największą przecież zaletą kukiełek jest to, że one dają widzom fantastyczne pole do gry wyobraźni. Ona też przenosi nas w inny nierealny, a taki ciekawy świat, gdzie trochę szmatek, drzewa i drutu staje się nagle żywą istotą, której najbardziej karkołomne przygody śledzimy mimo ich całej tak daleko posuniętej umowności, z zapartym oddechem (naturalnie - zależnie od gatunku przedstawienia). "Prawdziwy" człowiek więc tutaj jakoś nie "pasuje", a to z tego względu, że on, nawet w swoim zjawianiu się marginesowym, jak wyżej wymienione owe trzy dziewoje, zanadto urealnia widowisko, a przez to je psuje.
Poza tym całemu przedstawieniu dać należy rzęsiste brawa, a szczególnie inscenizatorom i reżyserom J. Wilkowskiemu i A. Kilianowi, nie mówiąc już o całej plejadzie niewidzialnych aktorów, świetnie imitujących wszelakie dźwięki, a zwłaszcza ćwierkanie jaskółek.
Teatr "Lalka" objeżdżając ze swym "Zielonym mosteczkiem" całą Polskę, spełnia bardzo ważną rolę wychowawczą i dydaktyczną, w najlepszym znaczeniu owego słowa. Szczególnie więc należy go polecić wszystkim szkołom, by w razie zjawienia się w ich miejscowości tego sympatycznego zespołu, bezwarunkowo korzystały z jego wizyty. Młodzież, a także i starsi, świetnie się na "Zielonym mosteczku" zabawią, zapoznając się przy tym z podstawowymi prawdami naszej rzeczywistości.